„Nie możemy się wyzwolić z przeszłości”. Premiera „Halki” w Operze Narodowej
11 lutego, 2020
„Odziedziczone marzenia”. Barack Obama rusza w podróż, by odnaleźć swoją tożsamość
12 lutego, 2020

„To wyrafinowana gra kochanków”. Reżyserka „365 dni” o kulisach powstania filmu

Michele Morrone i Anna Maria Sieklucka w filmie „365 dni” (fot. mat. pras.)

Bajką dla dorosłych, która pozwoli przenieść się w świat, który jest pociągający i inspirujący nazywa film „365 dni” jego reżyserka, Barbara Białowąs. Twórcy obrazu podkreślają, że jest to pierwszy polski film erotyczny, który powstał na podstawie bestsellerowej powieści Blanki Lipińskiej. Głównym bohaterem jest młody i przystojny mężczyzna, w którego wciela się Michele Morrone. Po zamachu, w którym ginie jego ojciec, jest on zmuszony przejąć rządy w sycylijskiej mafii. Partneruje mu Anna Maria Sieklucka, która gra Polkę, która choć odnosi sukcesy zawodowe, to w życiu prywatnym brakuje jej namiętności. Nie spodziewa się, że na jej drodze stanie Massimo, który porwie ją, uwięzi i da 365 dni na pokochanie go. W filmie występują również: Magdalena Lamparska, Natasza Urbańska, Grażyna Szapołowska, Tomasz Stockinger oraz Otar Saralidze. – Opowiadamy historię o zdobywaniu i byciu zdobywanym bez kompromisów. Trzeba jednak pamiętać, że pod powierzchnią tej gry jest szczere uczucie miłości – mówi Barbara Białowąs. Portalowi Kultura wokół Nas opowiedziała, dlaczego zdecydowała się na ten projekt, jak na planie wyglądała współpraca z Blanką Lipińską oraz czy słuszne są porównania do „50 twarzy Greya”.

Film „365 dni” określany jest jako pierwszy polski erotyk. Skąd decyzja, by wziąć udział w tym projekcie?

Wraz ze Stowarzyszeniem Kobiet Filmowców od 2014 roku walczymy o to, aby kobiety reżyserki dostawały propozycje komercyjne w polskim kinie. To się niestety wciąż bardzo rzadko zdarza. Tendencja zmiany idzie zza oceanu z Hollywood, gdzie ten proces dokonuje się na naszych oczach po akcji „Time’s up”, czyli w dużym skrócie walka o wyrównanie szans zawodowych oraz równych płac. Jako stowarzyszenie stale nagłaśniamy ten problem. Kiedy otrzymałam tę propozycję uznałam, że to szansa by w praktyce pokazać, że to o co walczymy jest możliwe.

To jednocześnie Pani powrót do kina?

Można tak powiedzieć. Jest to dla mnie pewnego rodzaju powrót po dłuższej przerwie, ale tylko od filmu fabularnego. W między czasie realizowałam jeden film dokumentalny, a także wyreżyserowałam teatr telewizji, zatytułowany „Dziecko” na podstawie dramatu Ingi Iwasiów. Działałam więc cały czas, ale akurat nie w kinie mainstreamowym.

(fot. Adrian Chmielewski)

Książka autorstwa Blanki Lipińskiej to prawdziwy bestseller w Polsce. Znała ją Pani wcześniej?

Nie. Sięgnęłam po nią po tym, jak producenci Ewa Lewandowska i Tomasz Mandes przedstawili mi propozycję. Po przeczytaniu miałam już koncepcję, jaki może być z tego film. Następnym krokiem było spotkanie z Blanką Lipińską. Osiągnęłyśmy porozumienie na płaszczyźnie prywatnej, ponieważ autorka książki okazała się być feministką, która walczy o prawa kobiet.

Odnośnie książki pojawiły się zarzuty o seksizm. Udało się tego uniknąć w filmie?

Aby odpowiedzieć na to pytanie spójrzmy jak jest skonstruowana główna postać. Laura Biel czyli bohaterka filmu „365 dni” to kobieta silna i niezależna, która sama o sobie decyduje. Podejmuje damsko-męską grę z równie silnym mężczyzną. Laura i Massimo to osobowości, które nie lubią przegrywać, więc to jest wyrafinowana gra kochanków. Zarówno literatura, jak i film często korzystają z archetypu odwiecznej walki płci. Każdy próbuje przeciągnąć linę na swoją stronę i ustawić relacje na własnych zasadach.

Ona jest niepokorną buntowniczką, a on samcem alfa, więc iskrzenie jest ogromne. To gra oparta na pożądaniu i zmysłowości. Opowiadamy historię o zdobywaniu i byciu zdobywanym bez kompromisów. Trzeba jednak pamiętać, że pod powierzchnią tej gry jest między nimi szczere uczucie miłości, a cała historia jest pewną alegorią.

Anna Maria Sieklucka i Magdalena Lamparska (fot. mat. pras.)

A jak wyglądała współpraca z autorką, która cały czas była obecna na planie?

Już na etapie pracy nad scenariuszem było „milion” kreatywnych sporów i trudnych sytuacji do rozwiązania, ponieważ autorce ciężko było pogodzić się z faktem, że scenariusz filmowy w dużej mierze musi być syntezą, a nie odwzorowaniem książki 1:1. Nigdy nie jest łatwo, kiedy spotykają się silne osobowości. Obecność autorki książki na planie to dość nietypowa sytuacja, nie miała jednak wpływu na profesjonalizm naszej pracy. Dzięki jej obecności mogliśmy w szybki sposób konfrontować jej wizję dotyczącą postaci powieści i ich psychologii.

Ma Pani już w dorobku film, który był wypełniony erotyką, czyli „Big Love”. Jak można je porównać?

To porównanie pozostawię już widzom. Dla mnie największym wyzwaniem przy realizacji „365 dni” były elementy związane z rozmachem kina komercyjnego. Ponadto zdjęcia za granicą, produkcja międzynarodowa, praca w języku angielskim – to było dla mnie nowością.

A czy nie obawia się Pani porównań do „50 twarzy Greya”?

Na pewno będą takie skojarzenia, nawet jeżeli będziemy próbowali tego uniknąć. Widzowie niewątpliwie będą porównywali, choć ja osobiście się tym w pracy nie kierowałam. Widziałam film „50 twarzy Greya”, książki nie czytałam i absolutnie nie miałam jej w głowie. Żadna ze scen, które powstały nie ma punktu odniesienia w tamtej produkcji.

(fot. mat. pras.)

Odtwórcy głównych ról nie są powszechnie znani w Polsce. Skąd taki wybór?

Castingi zajęły nam mnóstwo czasu. Wspólnie z Tomkiem Mandesem poszukiwaliśmy odpowiedniej kandydatki. Spotkaliśmy się z kilkudziesięcioma aktorkami, ale wciąż nie mieliśmy tej właściwej, aż do czasu spotkania z Anna Marią Sieklucką. Kiedy ją zobaczyłam odetchnęłam z ulgą, bo w pewnym momencie zwątpiłam, czy znajdziemy odpowiednią aktorkę.

Michaele Morrone pojawił się trochę później i od razu spełnił nasze oczekiwania, zarówno  wizerunkowe jak i pod względem kunsztu  aktorskiego. Przystojny, dobrze zbudowany mężczyzna, a przy tym profesjonalista. Gdy zobaczyliśmy ich razem jako Laurę i Massimo wszystko zaczęło nabierać realnych kształtów. 

(fot. mat. pras.)

Jak udało się Pani połączyć ten duet aktorów, by pojawiła się chemia na planie, a następnie na ekranie?

Taka „aktorska chemia” i twórcze iskrzenie pojawiło się już na pierwszym spotkaniu. Od tego momentu praca zaczęła nabierać tempa i wyrazistego kształtu. Anna Maria i Michele szybko zrozumieli swoje postaci. Jeśli na castingu nie ma chemii, to na planie się już jej nie zbuduje, wiem to z doświadczenia.   

Tytułowe „365 dni” – jaka to będzie podróż, w którą zabieracie widzów?

Na pewno pełna namiętności i pożądania. Myślę, że to taka bajka dla dorosłych, która pozwoli przenieść się widzom w świat, który jest im nieznany, ale bardzo pociągający i inspirujący.

Cała ekipa na premierze filmu (fot. Adrian Chmielewski)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *