– Skąd mi się wzięła ta Holandia? Tak jak zdecydowana większość rzeczy w moim życiu – wzięła się z książek. W 1993 roku Mama włożyła dla mnie pod choinkę niewielki tomik, „Martwą naturę z wędzidłem” Zbigniewa Herberta. Kiedy coraz więcej czytałem o holenderskiej kulturze i sztuce, poznawałem język i literaturę, wciąż wypominałem autorowi błędy i irytowałem się. W końcu jednak przyszło pogodzenie: zdałem sobie bowiem sprawę, że „Martwą naturę…” należy czytać jako artystyczny manifest Herberta i książkę o nim samym, który ukrywa się za obrazami, rozumieć jako wielką metaforę codzienności, traktować w kontekście światopoglądu poety, jego wyborów etycznych (sztuki, która godzi człowieka z rzeczywistością) i estetycznych (wiary w sztukę mimetyczną). Innymi słowy, osobistą wizję świata i kultury, a przy tym fantazmat zakładnika mieszczańskich „wysp szczęśliwych” oddalonych od PRL-owskiej rzeczywistości. Zresztą przecież sam tak robię… – wyjaśnia autor książki.
„Nigdy nie byłem w Holandii i pewnie nieprędko będę. Ukazanie się tej książki przyjąłem zaś, zdziwiony samym sobą, jak wydarzenie, na które długo i niecierpliwie czekałem. W pisarstwie Oczki są erudycja, reporterskie zacięcie i ogrom wiedzy, który stoi za każdym zdaniem. I coś więcej, co trudno objaśnić, a co sprawia, że ta literatura ma wielką moc” – uważa Filip Springer. – Pod względem doboru tematu i stylu książkę można porównać jedynie do słynnej „Martwej natury z wędzidłem” Zbigniewa Herberta. Piotr Oczko jako wytrawny znawca kultury holenderskiej unika jednak uproszczeń i błędów, które stały się udziałem poety – podkreśla prof. Antoni Ziemba.
Fragmenty książki
„Zamknijmy oczy: pośrodku tulipanowych łanów stoi wyniosły wiatrak, a przed nim jasnowłosa dziewczyna na rowerze, w drewnianych sabotach, białym czepeczku i koronkowych podwiązkach (czyżby pracownica seksualna?); popija piwo, przegryza je żółciutkim serem i przepala grubaśnym skrętem. I nie jest to bynajmniej marihuanowa wizja – takie właśnie holenderskie imaginaria znajdziemy bez trudu w Internecie i na pocztówkach. Ba, w ich subtelniejszych wersjach pojawią się nawet Rembrandt i biało-niebieskie fajanse z Delft. Z wyobrażeń tych żarłocznie korzystają biura podróży, a nawet ministerialne agencje do spraw promocji i turystyki. Nic przecież nie sprzedaje się tak dobrze, jak kulturowe klisze. Ale prawdziwe historie są znacznie ciekawsze”.
„Na tle siedemnastowiecznej Europy stopień wyemancypowania Holenderek był zaiste zadziwiający. Cudzoziemscy podróżni ze zgorszeniem przywoływali w swych relacjach bezczelne dziewczynki, które nie tylko niepytane zabierały głos przy stole, ale także udowadniały swym braciom (!), że się mylą, powołując się, o zgrozo, na przeczytane książki. (…) Holenderki realizowały się na wielu płaszczyznach życiowych”.
„Holandia ma dziś opinię raju dla ludzi nieheteronormatywnych. Cieszą się oni ochroną prawną, akceptacją społeczną, mogą zawierać związki małżeńskie i adoptować dzieci. Jednak nie zawsze tak było. Przez setki lat do osób homo-, bi- i transseksualnych odnoszono się z wyjątkową wrogością i karano je śmiercią jako „sodomitów”. Takich przypadków w holenderskich archiwach sądowych znajdziemy wiele. (…) Simon Schama w The Embarrassment of Riches… wysunął hipotezę, że u podstaw zmasowanych pogromów „sodomitów” w latach trzydziestych XVIII wieku stały przyczyny ekonomiczno-społeczne. Republika przeżywała wówczas polityczny i gospodarczy kryzys, jej znaczenie na arenie międzynarodowej gwałtownie się zmniejszyło, nastąpiło też znaczne zubożenie niższych warstw społecznych. W owym czasie miały także miejsce rozmaite nieszczęścia, takie jak epidemie wśród bydła, przerwania tam i powodzie. Naturalną konsekwencją stało się poszukiwanie kozłów ofiarnych, których można by obwinić za wszystkie tragedie”.
O autorze
Piotr Oczko jest z wykształcenia anglistą i polonistą, przekwalifikowanym na niderlandystę i historyka sztuki. Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego – uczy studentki i studentów na Wydziale Polonistyki. Wydał 24 książki, w tym 10 monografii (np. przetłumaczoną na niderlandzki „Miotłę i krzyż. Kulturę sprzątania w dawnej Holandii, albo historię pewnej obsesji”; dwutomowe „Holenderskie flizy na dawnych ziemiach polskich i ościennych” czy „Mit Lucyfera. Literackie dzieje Upadłego Anioła od starożytności po wiek XVII”). Jest także tłumaczem, eseistą i autorem ponad 100 artykułów naukowych, głównie na temat dawnej sztuki i kultury holenderskiej. Interesują go traumy, ludzkie obsesje, sprawy „dziwne” – jak choćby domki dla lalek, „dorosłe” odczytania literatury dla dzieci oraz Wykluczeni i Odmieńcy wszelkiego rodzaju.
Z urodzenia i charakteru krakowianin-podgórzanin, z wyboru mentalny Holender i amsterdamczyk. Feminista i wegetarianin, z sercem radykalnie po lewej stronie. Przy tym estetyczny konserwatysta – namiętnie gromadzi książki, zbiera stare fajanse i rupiecie.