Pablo Picasso to artysta wybitny, wielki strateg dryfujący we Francji targanej napięciami – narzucający światu swoją mistrzowską wizję, budujący sieci powiązań, stając się potężną siłą modernizującą kraj, który przez lata nie poznał się na jego geniuszu.
Fragmenty książki
Kiedy wiosną 2017 roku ujrzałam plakat triumfującego Picassa wiszący na fasadzie muzeum przy Quai-Branly, zwróciłam uwagę na uderzający kontrast między portretem mężczyzny z „kartoteką S”, wyłaniającym się z akt przechowywanych w archiwum prefektury policji paryskiej, a wizerunkiem sławnego artysty, hołubionego dziś na całym świecie, tysiące kilometrów od francuskiej stolicy. Co się stało z tym nieprzeciętnie utalentowanym i żywiołowym chłopakiem, który przybył do Paryża w towarzystwie swojego kolegi Casagemasa? Pablo Ruiz Picasso wkroczył w paryski świat z impetem niczym samochód wyścigowy w przeddzień swoich dziewiętnastych urodzin i był święcie przekonany, że zawojuje to miasto. Na autoportrecie Yo, Picasso 2, wykonanym w maju 1901 roku podczas drugiego pobytu w Paryżu, przedstawił siebie jako młodzieńca w białej koszuli z pomarańczową apaszką, energicznego, aroganckiego, walecznego, niepokonanego, przekonanego o własnym geniuszu. „Najwyższe mury usuwają się z mojej drogi” – napisał niedługo potem na odwrocie pewnego zdjęcia. Kilka miesięcy później, w grudniu tego samego roku, namalował Autoportret 3 (z okresu niebieskiego), na którym ukazał siebie jako postać odizolowaną, przesuniętą w prawo, ubraną w obszerny ciemny płaszcz. Wszystko na obrazie jest niebieskie oprócz bladej twarzy przypominającej maskę. Tło to turkusowy błękit, nasycony, nieprzenikniony. Płaszcz jest ciemnogranatowy. Na twarzy widać niebieskawe, delikatne cienie. Postać nie porusza się, nie pyta, nie prosi. To człowiek podatny na zranienie i przybity, ale jednocześnie silny i wytrzymały. Pośrodku płótna jaśnieje świetlista, zbolała twarz, a źrenice, cienie pod oczami i usta wyrażają poza niepokojem uderzającą wręcz determinację. W oczach postaci można dostrzec lekkiego rozbieżnego zeza. Pierwsze lata Picassa w Paryżu były pod każdym względem zgodne z barometrem tych autoportretów – zaczęły się od ekscytacji związanej z przyjazdem, ale z czasem stały się złowrogie, zwodnicze, niemal złowieszcze.
Ile razy Picasso musiał pokonać w obie strony trasę Barcelona–Paryż, aby w końcu udowodnić paryskiej awangardzie swoją pogardliwą wyższość? A gdyby tak zdać się na czarno-biały plakat wiszący na gmachu muzeum od strony Sekwany? A może posłuchać cichego nakazu Picassa, aby prawie sto dwadzieścia lat po przyjeździe artysty do Paryża zbadać kulisy jego życia we Francji? Pogrzebano go pod wieloma warstwami słów. Jak odtworzyć wielowątkową odyseję wirtuoza? Picasso tkwi dziś zamknięty niczym niesforna kukiełka w różnych zakątkach miasta, w pudłach z archiwaliami, które trzeba ponownie otworzyć, aby ujawnić koleje jego życia, o wiele bardziej barwnego i burzliwego, niż się wydaje. Należy uporządkować powiązania między historią, historią społeczną, historią sztuki, historią administracji, historią imigracji i historią policji, skonfrontować źródła, wytropić materiały archiwalne, odszukać sygnatury, wypełnić druczki, zamówić pudła z magazynów, rozplątać białe sznurki, którymi je związano, ostrożnie otworzyć teczki i wyjąć ich zawartość, uważając, aby nie rozedrzeć zmurszałych kartek, przejrzeć poszczególne części, ekshumować pogrzebane dokumenty, otworzyć ponownie koperty, rozszyfrować odręczne zapiski, ujawnić treść tekstów, listów i rysunki, spróbować odnaleźć najmniejsze ślady jego głosu, podjąć serię wypraw po okolicach Paryża, odwiedzając miejsca, gdzie przechowywane są archiwalia, ruszyć w szaleńczy pościg pod czujnym okiem triumfującego Picassa z plakatu.