Reżyser Christain Carion nazywa swoją metodę „zaaranżowaną improwizacją”. Kluczowym założeniem tego podejścia jest zachowanie historii i scenariusza w tajemnicy przed aktorem pierwszoplanowym. W związku z tym James McAvoy pojawił się na planie, wiedząc tylko tyle, że gra mężczyznę, którego syn zniknął. Następnie, podczas zdjęć, mógł polegać wyłącznie na improwizacji: jego przedstawienie Edmonda to seria reakcji na innych aktorów w czasie rzeczywistym. Pozostali aktorzy – Claire Foy jako pozostająca z Edmondem w separacji żona, Gary Lewis jako prowadzący sprawę lokalny detektyw oraz Tom Cullen jako nowy partner Joan, Frank – byli poinstruowani, aby prowadzić McAvoya po meandrach wymyślonej przez Cariona historii.
Za zaaranżowaną improwizacją stoi zamysł, aby umożliwić aktorom wyrażać spontaniczne emocje, a nawet pozwolić im tworzyć własne dialogi, jeśli tego zapragną. Wynikiem pracy z wykorzystaniem tak niespotykanej metody jest niesamowicie autentyczny portret głównej postaci oraz niepowtarzalna historia. Z kolei Claire Foy była pierwszą aktorką, o jakiej pomyślał Carion do roli żony Edmonda – Joan. – Uważam, że to wspaniała aktorka. Jest niesamowita w „The Crown”, ale szczególnie w „Niepoczytalnej” Soderbergha – uważa reżyser. Foy i McAvoy zagrali małżeństwo osiem lat wcześniej w inscenizacji „Makbeta” w londyńskim teatrze Trafalgar Theatre. Na scenie między tą parą była energia, którą Carion chciał odtworzyć w swoim filmie.
Partnerka na planie
– Uznałam, że to genialny i nieco szalony pomysł. Wiedziałam, że James się zgodził, a ja go uwielbiam. Potem dostałam scenariusz i okazało się, że… to nie do końca jest scenariusz. To bardziej mapa tego, co się dzieje w tej historii – mówi o „Moim synu” Foy. Carion wyjaśnił Foy, że nie chce, aby po prostu zagrała Joan, ale żeby była jego partnerką pomagającą mu w poprowadzeniu McAvoya wytyczonymi przez niego ścieżkami. – Powiedział do mnie tak: „to są sceny, które muszę uzyskać. Chcę, żebyś sama zinterpretowała, co się w nich dzieje, i użyła tych informacji, jakie masz, aby nakierować partnera w taki sposób, jaki uważasz za właściwy” – wspomina Foy.
Chociaż początkowo miała pewne wątpliwości co do pracy bez szczegółowego scenariusza, aktorka szybko podjęła wyzwanie. – Uznałam, że to prawdziwa przygoda móc całkowicie zaufać własnemu instynktowi oraz zaufać samej sobie, że jestem w stanie dobrać właściwe słowa i wypowiedzieć je w odpowiednim momencie – podkreśla aktorka.