„O finale jednego z najważniejszych postępowań w historii III RP na stronach internetowych IPNu można przeczytać tylko dwa zdania: „Śledztwo zakończyło się w 2019 r. Niestety, zostało umorzone z powodu niemożności wykrycia sprawców przestępstwa”.
Z pozostałych ośmiu czytelnik dowiaduje się, że prokuratorzy IPNu wykonali liczne czynności procesowe, uzupełnili zgromadzony wcześniej materiał dowodowy, przeprowadzili ekshumację ciała, powołali nowy zespół biegłych. Powstała nowa ekspertyza medyczna, toksykologiczna, chemiczna, a nawet grafologiczna. I że przesłuchano kilkudziesięciu nowych świadków i przeanalizowano trzysta operacji prowadzonych przez SB przeciwko opozycji. Z oficjalnego komunikatu nie można się jednak dowiedzieć najważniejszego – że prokuratorzy IPNu, w zasadzie, wyjaśnili tajemnicę śmierci Stanisława Pyjasa i większość związanych z nią okoliczności.
Zeznania osób, które miały widzieć pobitego Pyjasa, prowadzonego przez miasto w kierunku ulicy Szewskiej, jego bicie, kopanie, ciągnięcie, przenoszenie w dywanie – w świetle opinii lekarsko-sądowej i kryminalistycznej prokuratura uznała za niezwykle mało prawdopodobne i zawierające elementy nieprawdopodobne.
Informacji, że za pobiciem Pyjasa mogła stać nieformalna grupa tajniaków, działająca jako tzw. grupa lumpów, nigdy nie udało się prokuraturze potwierdzić. Zasadnicza słabość tej wersji śledczej polegała na tym, że istnienia takiej tajnej grupy nie udało się w żaden sposób udokumentować ani znaleźć jakichkolwiek dowodów, by dopuszczała się ona czynów przestępczych.
Za mało wiarygodne prokuratura uznała pobicie studenta w piwnicy budynku (potencjalną wartość dowodową zeznań świadków obniżała ich wzajemna niespójność, fakt wieloletniej zwłoki w ujawnieniu tych okoliczności, a hipoteza bójki pozostawała w sprzeczności z ustaleniami sądowo-lekarskimi), przenoszenie ciała z samochodu zaparkowanego przy ulicy (brak śladów typowych dla przenoszenia ciała, w tym plam krwi na posadzce), wlewanie siłą alkoholu do ust bezpośrednio przed śmiercią (z opinii toksykologicznej wynika, że spożywanie alkoholu Pyjas zakończył co najmniej dwie godziny przed śmiercią).
Według prokuratora Łukasza Gramzy ostatnie chwile Stanisława Pyjasa wyglądały najprawdopodobniej tak: Między godziną pierwszą a trzecią w nocy wszedł do kamienicy przy ulicy Szewskiej, by odwiedzić mieszkającą na drugim piętrze Barbarę Paneczko. Wszedł po schodach na wysokość nie mniejszą niż drugie piętro, a następnie spadł na kamienną posadzkę, doznając licznych obrażeń ciała. Po stosunkowo krótkim czasie agonii zmarł – na około sześć–siedem godzin przed pierwszymi oględzinami zwłok.
„Nie ustalono w sposób ostateczny i jednoznaczny (…), czy pokrzywdzony Stanisław Pyjas spadł na skutek utraty równowagi wywołanej stanem nietrzeźwości, w jakim się znajdował (okolicznością sprzyjającą utracie równowagi i przekroczeniu balustrady była konstrukcja schodów oraz wysokość bariery ochronnej), czy też upadek ten spowodowany był przez osoby trzecie. (…) Nie jest możliwe nadto jednoznaczne rozstrzygnięcie, czy działanie osób trzecich było intencjonalne, czy też upadek pokrzywdzonego nie był objęty ich zamiarem – pisał Gramza w postanowieniu o umorzeniu śledztwa.
– Pisząc uzasadnienie, myślałem o procesowym wyjaśnieniu sprawy karnej, a nie o dekonstrukcji mitu. Bo mit przetrwa bez względu na to, jaka była ostateczna przyczyna śmierci Stanisława Pyjasa – mówi prokurator.”
O autorze
Cezary Łazarewicz to polski dziennikarz prasowy, publicysta i pisarz, działacz opozycji demokratycznej w PRL, laureat Nagrody „Nike”. Publikował w czołowych polskich tytułach prasowych, m.in. „Gazecie Wyborczej”, „Przekroju”, „Polityce”.
Autor wielu książek reporterskich: „Kafka z Mrożkiem. Reportaże pomorskie”, „Sześć pięter luksusu. Przerwana historia domu braci Jabłkowskich”, „Elegancki morderca”, „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”, „Tu mówi Polska. Reportaże z Pomorza”, „Koronkowa robota. Sprawa Gorgonowej”, „1968. Czasy nadchodzą nowe” (wraz z Ewą Winnicką) i „Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia”.