Alternatywnie, bo, choć znany jest jako reżyser, to był także świetnym rysownikiem, karykaturzystą, pływał i nurkował jak wyczynowiec oraz znakomicie gotował. Tylko nieliczni wiedzą, że był odważnym konspiratorem w latach PRL. Już w 1977 roku wspierał Komitet Obrony Robotników, a trzy lata później przemycił na dachu swojego auta maszynę offsetową dla Solidarności.
O Stanisławie Barei mówią ludzie, którzy go znali i z nim pracowali. W książce znalazły się m.in. niepublikowane wspomnienia zmarłego w 2011 roku Janusza Morgensterna, który razem z Bareją studiował w łódzkiej filmówce. Przyjaźnili się, a w 1979 roku Morgenstern jako szef Zespołu Filmowego „Perspektywa” był producentem kultowego filmu „Miś”. Po raz pierwszy opublikowano także fotografie aktorskich kreacji Stanisława Barei z filmów innych reżyserów oraz werki z planów i zdjęcia prywatne, w tym prawdopodobnie jego ostatnie, wykonane kilka tygodni przed śmiercią w czerwcu 1987 roku.
Odnaleziono pierwszy film Barei
Autor, Maciej Replewicz jest jedną z zaledwie kilku osób, które obejrzały nieznany dotąd, najstarszy zachowany film Stanisława Barei. Etiuda z wczesnych lat 50. XX wieku przez lata była uznawana za zaginioną. Nagrano ją bowiem na łatwopalnej taśmie celuloidowej. W latach 80. nieznany pracownik archiwum zgrał film na taśmę video. Wkrótce etiuda będzie poddana cyfrowej rekonstrukcji obrazu i dźwięku.
– To było dla mnie niezwykłe przeżycie: zobaczyć najstarszy zachowany film króla polskiej komedii. Zobaczyć napis: „Reżyseria: Stanisław Bareja, student IV roku”. Przede mną ten film oglądało pięć, może dziesięć osób, włącznie z samym reżyserem. Do niedawna wszyscy, włącznie z rodziną byli przekonani, że film nie przetrwał – mówi Maciej Replewicz. Jak dodaje, „to nie jest komedia, lecz i tak oglądał go z wielkim emocjami”. – Widać, że już jako student zapowiadał się na dobrego reżysera, że miał talent, którego nie zmarnował. Bareję kojarzymy tylko z komediami, a on zaczął od całkiem innego gatunku i innej tematyki. Cieszę się, że właśnie teraz, w 90. urodziny Stanisława Barei zobaczą go wszyscy – podkreśla autor.