Harold wiedzie perfekcyjnie stabilne życie: ma miłą żonę, dom na przedmieściach i pracę w korporacji. Pewnego dnia jednak ten domek z kart zaczyna walić mu się na głowę i odkrywa, że przez lata dawał się wykorzystywać i oszukiwać, tym którym ufał najbardziej. Wysłany w służbową podróż do Meksyku, wiedząc już, że ma stać się kozłem ofiarnym w pewnym grubym przekręcie, Harold postanawia pokazać wszystkim środkowy palec i odegrać się za swoje krzywdy, zdobywając przy tym sporą fortunę.
Plan ma teoretycznie świetny, ale okazuje się, że świat meksykańskich karteli jest nieco bardziej skomplikowany i bezlitosny niż zakładał. Ścigany przez narko-bossa, płatnego zabójcę, swoich dawnych wspólników i FBI, Harold może liczyć tylko na siebie i pewną uroczą amerykańską turystkę, która nie skrzywdziłaby nawet muchy, a w każdym razie tak jej się dotąd wydawało…
Zrobili wyjątek dla tej produkcji
Mimo, że gwiazdorska obsada filmu wcześniej była kojarzona z ambitnym repertuarem, to scenariusz rozbawił ich do tego stopnia, że postanowili zrobić wyjątek i wziąć udział w komediowym projekcie.
W naiwnego Harolda wcielił się uznany brytyjski aktor David Oyelowo, dwukrotnie nominowany do Złotego Globu za rolę w „Selmie” i „Słowiku”. Również dla Joela Edgertona rola w „Raz się żyje” stanowiła lekką odmianę od dotychczasowego wizerunku, aktor bowiem rok wcześniej nominowany był do Złotego Globu za „Loving”. Nie mówiąc już o filmowej famme fatale, w którą brawurowo wcieliła się zdobywczyni Oscara za „Monster” się Charlize Theron. – Dochodziło wiele razy do tego, że zatrzymywałam się w pół zdania, cała czerwona ze wstydu i nie potrafiłam ciągnąć tych słów dalej. Zdarzało mi się nawet odwracać do ekipy i przepraszać ich za to co mówię! – wspomina aktorka.
Jeśli tej mieszanki dodać Amandę Seyfried, Thandie Newton i Sharlto Copleya, to mamy gwarancję przyjemnie czasu spędzonego w kinie.