W kontrze do hollywoodzkich produkcji na Walentynki. Włoskie „Mascarpone” w kinach
11 lutego, 2022
Nowy film Pedra Almodóvara z dwoma szansami na Oscara. „Matki równoległe” w kinach
18 lutego, 2022

Jak zmierzyć jego wielkość? „Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 123 odsłonach”

Władysław Bartoszewski podczas 72. rocznicy wybuchu powstania w getcie (fot. Magdalena Starowieyska/POLIN)

Ciężko byłoby wymienić jego wszystkie honorowe tytuły, odznaczenia i nagrody. Uważał się za przyjaciela każdego człowieka, bez względu na jego pochodzenie i wyznanie. W czasie wojny był więziony w Auschwitz, należał do AK i pomagał Żydom, a po jej zakończeniu – budował polsko-niemieckie pojednanie. W 2022 roku Władysław Bartoszewski skończyłby 100 lat. Na tę okazję jego współpracownik i publicysta Marek Zając uzupełnił pierwsze wydanie książki o kolejne barwne anegdoty. Tym razem nieznane, ale nie mniej intrygujące oblicze profesora wyłania się ze 123 elementów układanki. Autor „Pędzę jak dziki tapir” nie mógł zatrzymać się nawet na okrągłej liczbie 100… Książkę uzupełniają: wstęp Adama Bodnara oraz nawiązujące do anegdot rysunki Henryka Sawki.

Czy zawsze można zaradzić złu?

– Nie zawsze – odpowiadał Władysław Bartoszewski. – Ale zawsze można złagodzić jego skutki. Sprawić, żeby mniej bolało. Nigdy nie wolno załamywać rąk.

***

Potrafił jednak żartować… Nie z Auschwitz, bo na to nawet byli więźniowie nigdy by sobie nie pozwolili, ale jakby obok i ponad.

Umiał długo pracować w nocy, ale nie lubił zrywać się o świcie. Kiedy więc dziennikarze dzwonili do Profesora z zaproszeniami do porannych audycji radiowych albo telewizyjnych, odpowiadał: – Proszę pani, proszę pana… O tej porze to ja nawet w Oświęcimiu nie wstawałem!

***

Trwają przygotowania do wizyty Helmuta Kohla w Polsce. Profesor przekonuje, że obowiązkowym punktem jest wizyta w Auschwitz. Jednak Kohl ociąga się z deklaracją, wreszcie oświadcza:

– Ale ja już tam byłem…

Profesor patrzy kanclerzowi Niemiec głęboko w oczy i zimnym tonem oświadcza:

– Ja też.

***

Autokar w drodze na uroczystości w byłym obozie koncentracyjnym Gross-Rosen na Dolnym Śląsku. Jadą oficjele, urzędnicy z różnych ministerstw i rządowych agend, działacze, byli więźniowie. Przez całą podróż Władysław Bartoszewski jak z rękawa sypie anegdotami, bawiąc towarzystwo. W pewnym momencie, opowiadając o latach spędzonych w stalinowskim więzieniu, przypomina sobie różne powiedzonka spod celi: „Rok – nie wyrok, a dwa lata – jak dla brata”. Albo: „Wiosna, zima, wiosna, zima – i już ni ma”.

Jeden z urzędników, o stażu sięgającym daleko, daleko w czasy realnego socjalizmu, klepie się rozbawiony po udach: No, no, panie profesorze… Że też pan coś takiego zapamiętał!

Profesor na to cierpko: Wsadziliście mnie na sześć lat, to się nauczyłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *