Autor książki od śmierci artystki odwiedzał archiwa i miejsca z nią związane, nagrywał wspomnienia bliskich jej osób, gromadził materiały i opowieści na temat jednej z najwybitniejszych i jednocześnie najbardziej tajemniczych polskich artystek. Teraz przyszedł czas na opowiedzenie jej porywającej historii do końca.
Z jakim bagażem żyła i tworzyła w komunistycznej Polsce? Jak udało się jej zrobić błyskotliwą, światową karierę? Co związało ją z wielkimi postaciami historii oraz rodziną Brzezińskich, mimo że unikała polityki? Na czym polegały komplikacje jej życia osobistego? Dlaczego aż do końca budziła kontrowersje?
Fragment książki
Gorący czerwcowy dzień 2021 roku. Muzeum Narodowe we Wrocławiu. Myję ręce, bardzo dokładnie, nie tyle ze względu na covid, ile na tkaninę, której za chwilę dotknę.
Z Iwoną Bigos, szefową wrocławskiego Pawilonu Czterech Kopuł, i Dianą Jędrysek-Skotnicką z Pracowni Konserwacji Tkanin Muzeum Narodowego we Wrocławiu, konserwatorką prac Magdaleny Abakanowicz, oglądamy jedno z najdziwniejszych dzieł artystki. Tytuł: Życie Warszawy. To powiększona wielokrotnie i utkana kopia fragmentu pierwszej strony dziennika z 25 maja 1973 roku. Z daleka wygląda jak wielkoformatowy wydruk. Nagłówki są wyraźne: Krajowa rada aktywu FN w stolicy, Nowy dowód triumfu leninowskiej polityki pokojowego współistnienia, Edward Gierek w mazowieckim „zagłębiu” owocowo-warzywnym. Na zdjęciu poniżej z trudem, ale jednak można rozpoznać masywną twarz ówczesnego pierwszego sekretarza PZPR.
To jedyna praca Magdaleny Abakanowicz powiązana z modnym w latach 70. ubiegłego wieku nurtem fotorealizmu. Skąd na tkaninie Gierek ze świtą? Czy to polityczna deklaracja? A może ironiczny komentarz? Dlaczego artystka skopiowała gazetę partyjną, jak większość prasy w tamtym czasie?
Dla pani Diany kontrowersje wokół Życia Warszawy nie mają znaczenia. Ręce konserwatorki delikatnie gładzą utkaną stronicę, a ja przypominam sobie dłonie autorki tego zdumiewającego dzieła. Historycy sztuki znają je z licznych fotografii przy pracy. Widziałem je, kiedy podawała pieczone pomidory do wołowiny, a potem na wielu fotografiach, czasami z herbowym sygnetem wsuniętym na palec, z mocno zaznaczonymi żyłami, wyraźnymi jak włókna abakanów.
Zgadzam się z Dianą, że ważniejszy niż polityczne uwikłania jest właśnie fakt, że tkanina jest pracą wielkiej artystki.
– Tak, ta tkanina powstawała od dołu – opowiada, dotykając dzieła. – Tu wątek jest zawsze kładziony równo, a mniejsze litery są sprowadzone do geometrycznych punktów. W tej partii tkanina naśladuje tradycyjną technikę kilimu płochowego. Ale tam, gdzie zaczyna się zdjęcie, jest już więcej swobody. To jest typowy kilim grzebyczkowy.
Żeby pisać o Abakanowicz, trzeba się tego nauczyć: powtarzam sobie po cichu, że płocha to integralna część krosna, długi „grzebień”, między którego „ząbkami” przechodzą nici osnowy. To płochą przybija się kolejny wątek, dzięki czemu tkanina staje się jednolita i zbita, a jej krawędzie pozostają proste – jak w stronie gazety.
Zwykle tkaniny Abakanowicz powstawały inaczej.
– Są takie tkaniny, w których nabudowywała plamę, przerzucała wątek, czasami zmieniała kolory – opowiada pani Jędrysek-Skotnicka. – Inne było napięcie osnowy, inne wątku, a same wątki miały różną gęstość.
Jedna tkaczka z czułością opowiada o innej, wielkiej tkaczce, która tkaczką być nie chciała.
O autorze
Paweł Kowal to politolog, historyk, polityk i publicysta. Profesor Instytutu Studiów Politycznych PAN, poseł na Sejm RP V, VI i IX kadencji, w latach 2006-2007 – sekretarz stanu w MSZ, a od 2009 do 2014 roku poseł do Parlamentu Europejskiego. Autor artykułów naukowych, analiz i książek na temat polityki wschodniej oraz transformacji w Europie Środkowej i ZSRS. Współtwórca Muzeum Powstania Warszawskiego.