Wspomnienia, anegdoty, nieznane monologi. „Hanka Bielicka. Umarłam ze śmiechu”
26 sierpnia, 2019
Z przykładnych mężów i ojców w masowych morderców. Oto historia „Zwykłych ludzi”
27 sierpnia, 2019

„To miasto strasznie mnie boli”. Gołda Tencer szczerze o tych, których już nie ma

Gołda Tencer to aktorka, pieśniarka i reżyserka oraz dyrektor warszawskiego Teatru Żydowskiego im. Estery Rachel i Idy Kamińskich (fot. Fundacja Shalom)

O Festiwalu Kultury Żydowskiej Warszawa Singera mówi, że to jej „najukochańsze dziecko”, któremu coraz bliżej, by wkroczyć w dorosłość, bo w tym roku to już 16. edycja. W zeszłym Gołda Tencer świętowała podwójną rocznicę: 30-lecia założonej przez siebie Fundacji Shalom, a także własne pół wieku na scenie. – To, co robię całe życie, to myślę, mówię, tworzę o kulturze żydowskiej. Czuję się spadkobiercą tych sześciu milionów, którzy zginęli i nie mogą już mówić – podkreśla artystka. W tym roku, a dokładnie 4 września ukaże się autobiografia tej wybitnej aktorki, która już za życia stała się legendą, zatytułowana „Jidisze Mame”. Portalowi Kultura wokół Nas Gołda Tencer opowiedziała nie tylko o atrakcjach tegorocznej Warszawy Singera, ale także kogo wspomina w swojej książce oraz dlaczego jej akcja rozpoczyna się w Łodzi.

Symbolicznym wydarzeniem, które otwiera Festiwal Kultury Żydowskiej Warszawa Singera jest koncert kantorów. Tak też było i tym razem.

Jak zwykle wystąpiło trzech kantorów, tym razem z orkiestrą. U nas raczej zawsze był chór, a nie orkiestra. Muszę się tu jednak pochwalić, że mamy w tej chwili najlepszego kantora na świecie, czyli Yaakova Lemmera. Zapewniam, że gdybyśmy mogli zrobić, aby synagoga pomieściła tysiąc osób, to i tak wszystkie miejsca byłyby zajęte.

To stały punkt programu, a co będzie wyróżniało tegoroczną, 16. edycję?

Zawsze każdy festiwal jest inny, pomimo że tematyka jest jedna. Tworzą go ludzie, którzy tu przyjeżdżają, a także ci, którzy występują. Ciągle cieszy się ogromnym zainteresowaniem, coraz więcej osób z zagranicy przyjeżdża na nasz festiwal. To, co na pewno będzie wyróżniać tegoroczną edycję to, że jesteśmy w prawie całej Warszawie. Rzadko się zdarza, żeby festiwal zaistniał w prawie wszystkich dzielnicach stolicy. To bardzo dobry znak na przyszłość.

Jak zaczynaliśmy, to festiwal trwał cztery dni, a teraz ma aż dziewięć dni. Zapraszam wszystkich: przychodźcie, jak są zaproszenia, ale nawet jak ich nie ma, to zawsze miejsca się znajdą.

(fot. mat. pras.)

Czy jest jakieś wydarzenie w programie, z którym jest Pani szczególnie emocjonalnie związana?

Dla mnie każde jest ważne. To, co robię całe życie, to myślę, mówię, tworzę o kulturze żydowskiej. Czuję się spadkobiercą tych sześciu milionów, którzy zginęli i nie mogą już mówić. Próbuję ciągnąć tę nić, a robię dużo więcej niż tylko festiwal, choć jest on moim ukochanym dzieckiem.

A jeśli chodzi o spektakle Teatru Żydowskiego, to co Pani szczególnie poleca?

Na pewno naszą najnowszą, genialną premierę, czyli „Śpiewaka jazzbandu” Wojciecha Kościelniaka. Naprawdę warto go zobaczyć. Oczywiście jest też spektakl „Rejwach” czy „Kibice” wystawiane gościnnie w Teatrze Studio. Cała gama fantastycznych wydarzeń.

Wydarzenia kulturalne, ale też warsztaty i wydarzenia towarzyszące.

Są propozycje tak samo dla małych dzieci, jak i osób starszych. Wycinanki, warsztaty taneczne, zwiedzanie mykwy, cmentarzy żydowskich, spacery. Naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie, wystarczy zajrzeć na stronę internetową

A na zakończenie, czyli 1 września wystąpi Nigel Kennedy.

Tak, na jego koncert jest wstęp wolny. Zachęcam wszystkich, bo takiego tłumu, jak był poprzednim razem, to nigdy żaden festiwal nie widział. Mam nadzieję, że teraz będzie można jeszcze raz go zobaczyć.

(fot. mat. pras.)

W tym samym dniu w Teatrze Kwadrat odbędzie się też spotkanie wokół Pani książki. Czego się Pani dowiedziała o sobie pisząc?

Dużo, choć na początku byłam pewna, że w ogóle nie mam o czym pisać. Od paru lat miałam propozycje z różnych wydawnictw, ale chyba nie byłam jeszcze gotowa. Moment, w którym spotkałam się z Katarzyną Przybyszewską, która robiła ze mną wywiad, wpłynął na to, że powiedziałam: spróbujmy. Książka ma prawie 600 stron i jak już kończyłyśmy, to pomyślałam, że jest jeszcze tyle rzeczy, o których chciałam opowiedzieć, o tylu ludziach jeszcze napisać. Teraz jednak mogę powiedzieć, że cieszę się, że powstała. Jestem aktualnie w trakcie nagrywania audiobooka.

To nie jest tylko Pani historia?

Nie, to także historia pokolenia Marca’68, książka o moich przyjaciołach, którą zadedykowałam pamięci rodziców. Dużo jest o ludziach, którzy przewinęli się przez moje życie i jaki to miało wpływ na to, w którym momencie teraz jestem.

Kadisz, czyli modlitwę po zmarłych, odmawiam całe życie. Ta książka jest hołdem dla tych, którzy zginęli, pamięci sześciu milionów zamordowanych Żydów.

(fot. Marzec68.pl)

Oprócz ludzi, których Pani wspomina, ważne są też miejsca, a tym pierwszym – Łódź. Dlaczego?

To miasto, z którego wyrosłam, moje dzieciństwo, mój dom. Jest ważne, bo stąd zaczyna się moja historia. Rzadko jestem w Łodzi, dlatego że to miasto strasznie mnie boli. To były moje najpiękniejsze lata młodości, które zostały przekreślone jednego dnia, w marcu 1968 roku. Zostały tylko domy, ale nie ma już tamtych ludzi.

To hołd dla zamordowanych, pamięci rodziców i przyjaciół. A czy jest to też hołd dla Pani męża, Szymona Szurmieja?

Piszę o nim już w dedykacji i bardzo dużo jest w książce o Szymonie. Był miłością mojego życia, spędziliśmy razem całe życie. Ma niesamowite miejsce w mojej pamięci oraz w tej książce.

(fot. Teatr Żydowski)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *