To sceniczna interpretacja jednego z arcydzieł, w której obecne są i pęknięty świat i szaleństwa duszy. Po nawałnicy, która sprowadza trwogę, po spektakularnej morskiej katastrofie przychodzi spokój. Jest on jednak pozorny. Prospero, Miranda i Kaliban oraz rozbitkowie wyrzuceni na wyspę nie zaznają ukojenia. Burza dopiero się rozpoczyna, w ich umysłach i duszach. A sprawcą wszystkiego jest Prospero, które gra Jerzy Radziwiłowicz.
Jego ucieczka na wyspę ma zdaniem reżysera współczesną interpretację. – Mówimy sobie, że nie będę się interesować polityką, to brud, tam niczego dobrego nie znajdę, uciekamy do naszych gabinetów, gdzie czytamy wielkie, piękne, utopijne dzieła o idealnych porządkach świata, a tymczasem zwolnione przez nas miejsce zajmuje coraz gorszy sort – podkreśla Miśkiewicz. Dodaje, że „tylko pozornie pozostajemy czyści, bo nie wzięliśmy udziału w tym brudzie, ale tak naprawdę oddaliśmy pole czemuś gorszemu i pozostajemy z poczuciem winy, że nie stanęliśmy na wysokości zadania wobec oczekiwań”.
Spowiedź dojrzałego mężczyzny
Tytułowa „Burza”, jak podkreśla reżyser odbyła się bardzo dawno, w głowie Prospera. – Może też nigdy się nie skończyła, gdyż jest stanem wewnętrznego chaosu. Bohater próbuje usprawiedliwić, w gruncie rzeczy, porażkę własnego życia. Nasz Prospero podąża śladem ludzi, którzy co prawda odegrali kiedyś w naszym społecznym życiu naprawdę istotną rolę, ale potem nie umieli poprowadzić dalej społeczeństw, na rzecz których działali – mówi Paweł Miśkiewicz.
Pytany, czy to jest spowiedź dojrzałego mężczyzny, zauważa że sam Szekspir pisał ten tekst u końca swojej twórczości. – Przychodzi taki czas, że wiemy, że zostało mniej przed niż to, co zostawiliśmy za sobą. Ten tekst jest przepełniony poczuciem rozmaitego rodzaju refleksji natury metafizycznej, także rozliczeniowych z samym sobą, dotyczących tego, co udało się z dawnych tęsknot i marzeń zrealizować, a czego się już nigdy zrealizować nie uda – przyznaje reżyser.
Widownia na scenie i jedna kobieta w obsadzie
To drugi raz, kiedy Paweł Miśkiewicz reżyseruje w Teatrze Narodowym. W 2017 roku przygotował sceniczną interpretację jednego z arcydzieł XIX-wiecznej powieści – „Idiotę” Fiodora Dostojewskiego. Jego inscenizację Szekspirowskiej „Burzy” wyróżnia to, że widownia znajduje się razem z aktorami na scenie, a właściwa widownia gra część scenografii. – Warto jest nie budować za bramą sceniczną iluzyjnego obrazu rzeczywistości, tylko zaprosić widzów na tamtą stronę, gdzie przy uwidocznieniu całej maszynerii teatralnej: zapadni, podciągów, reflektorów, tylko i wyłącznie siłą wyobraźni aktorów próbujemy wznosić tę rzeczywistość i lokować ją w wyobraźni widzów – wyjaśnia swój zamysł.
Wśród 16 artystów na scenie znalazła się tylko jedna kobieta – Maja Kleszcz, która wciela się w postać Mirandy. – Chcieliśmy stworzyć na scenie zupełnie męski świat, wręcz koszarowy. Nasi bohaterowie żyją od dawna w kompletnie sfałszowanej, pełnej resentymentów, bólu i zmitologizowanej rzeczywistości, w której Miranda nie już postacią realną. Ona jest fantazmatem, emanacją męskich pragnień za kobiecością, która materializuje się w osobie córki, kochanki, pozostawionej po drugiej stronie morza – podkreśla Miśkiewicz.
Obsada i twórcy spektaklu
Reżyserem jest Paweł Miśkiewicz, za scenografię odpowiada Barbara Hanicka, za muzykę – Maja Kleszcz i Wojciech Krzak. Choreografia to domena Dominiki Knapik, dramaturgia – Joanny Bednarczyk. Za reżyserię światła i projekcje wideo odpowiedzialny jest Marek Kozakiewicz, a asystent reżysera – Kacper Matula.
Na scenie występują: Jerzy Radziwiłowicz (Prospero), Mariusz Benoit (Ariel/Kaliban), Jan Frycz (Antonio), Kamil Mrożek (Sebastian), Paweł Tołwiński (Alonzo), Mariusz Bonaszewski (Trinkulo), Arkadiusz Janiczek (Stefano), Przemysław Stippa (Gonzalo), Daniel Namiotko (Ferdynand), Waldemar Kownacki (Kapitan), Mateusz Kmiecik (Bosman), Kacper Matula (Majtek), Maja Kleszcz (Miranda) oraz jako marynarze: Patryk Durski, Piotr Stanek i Kamil Wawrzuta.