W 2000 roku ramen zawojował nie tylko bary i restauracje w Japonii, ale i największe japońskie media. Mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni ogarnęła kulinarna obsesja na punkcie „najlepszego rosołu świata”, a ich pasja szybko stała się zjawiskiem na skalę światową. Sama nazwa „ramen” funkcjonuje dopiero od lat 50. XX wieku. Koreańczycy używają zaproszenia na ramen jako wymówki, by spotkać się w bardziej intymnych okolicznościach. Dokładnie tak, jak Europejczycy… zapraszają na kawę po randce. W 2018 roku w Japonii wyprodukowano prawie 4 miliardy opakowań ramenu instant.
Odmian ramenu jest mnóstwo, ale jego duszą jest od zawsze bulion: w wersji tradycyjnej przygotowywany na bazie wieprzowiny, w wersji wege – na bazie wywaru z warzyw i grzybów. Podawany jest w dużej misce wypełnionej po brzegi parującym bulionem, gotowanym nawet przez 48 godzin. Bulion ma wyjątkowo intensywny smak od suszonych grzybów, alg, miso i płatków suszonej ryby oraz cudownie gładką powierzchnię z widocznymi kropelkami tłuszczu. W głębokiej misce znajdują się zwinięte nitki cienkiego, sprężystego makaronu, pływają marynowane w sosie sojowym jajka i inne dodatki.
O autorce
Tove Nilsson jest szefową kuchni i dziennikarką kulinarną. Nie ustaje w poszukiwaniach idealnego ramenu i najlepszego makaronu. Jest również autorką książek, „Soda, lemonad & snacks” (Napoje gazowane, lemoniady i przekąski) oraz „Ägg” (Jajka).