Judy Garland, cudowne dziecko sceny i wielkiego ekranu, to dziewczyna, która podbiła serca światowej publiczności dzięki niewinnej urodzie, niezwykłemu głosowi i szczególnej charyzmie. Wraz z wielkim sukcesem przyszła samotność, nieszczęśliwe miłości, cztery burzliwe małżeństwa, a z czasem coraz mniejsze zainteresowanie publiczności, chałtury, kontrakty, które można policzyć na palcach jednej ręki. W tym właśnie momencie życia poznajemy Judy Garland w filmie Ruperta Goolda.
Zmęczona życiem artystka, której największym pragnieniem jest zapewnienie spokojnego bytu swoim ukochanym dzieciom. Żyjąca marzeniami kobieta, która prawie pogodziła się z faktem, że najlepsze już za nią. I wtedy pojawia się niezwykła propozycja. Okazuje się, że w Londynie, Judy Garland wciąż jest wielką gwiazdą, a publiczność pragnie oglądać ją na najlepszych scenach. Czy Judy jest wciąż gotowa na kolejny skok w nieznane? Czy aby zapewnić szczęście dzieciom, zdecyduje się zostawić je na długie miesiące? Czy tajemniczy młody mężczyzna, może być tym na którego czekała całe życie?
„Była wielką żyłą złota”
Frances Ethel Gumm – tak brzmi prawdziwe nazwisko Judy Garland. 80 lat temu na ekrany kin wszedł „Czarnoksiężnik z Oz”, który przyniósł aktorce ogromną sławę i na zawsze odmienił jej życie. Cztery lata przed premierą filmu nieznana nikomu dziewczyna podpisała siedmioletni kontrakt z wytwórnią Metro-Goldwyn-Mayer. Młoda aktorka nie do końca wpasowywała się w obowiązujący wówczas kanon piękna. Aparycja „dziewczynki z sąsiedztwa” sprawiała, że producenci i reżyserzy nie wiedzieli za bardzo, w jakich rolach ją obsadzać. U samej Judy powodowało to nieustanny stres i poczucie niższości. Mimo wszystko udało jej się odnieść sukces.
– Judy chodziła do szkoły przy Metro z Avą Gardner, Laną Turner, Elizabeth Taylor, prawdziwymi pięknościami – mówi Charles Walters, reżyser kilku filmów z udziałem Garland. Jak dodaje, „była wówczas wielką żyłą złota, odniosła wielki sukces, ale była brzydkim kaczątkiem”. – Myślę, że przez długi czas miało to bardzo szkodliwy wpływ na jej emocjonalność. Sądzę, że zostało to w niej na zawsze – podkreśla. Sam szef studia Louis B. Mayer nazywał ją swoim „małym grubaskiem”. Garland doczekała się swojej wielkiej chwili. Ta nadeszła wraz z „Czarnoksiężnikiem z Oz”. Od premiery filmu jej kariera nabrała tempa, a aktorka udowodniła, że potrafi również grać dorosłe role takie jak w „Little Nellie Kelly”. Aktorka współpracowała z MGM przez 15 lat.
Żadna inna aktorka do tej roli
Producent David Livingstone i reżyser Rupert Goold nie wyobrażali sobie w tej roli innej osoby. – Żadna inna aktorka nie jest w stanie jednocześnie grać, śpiewać i roztaczać komediowego czaru. Tak się szczęśliwie również złożyło, że Renée była akurat w tym samym wieku co Judy, gdy ta występowała na londyńskich scenach” – mówi Livingstone. – Talent komediowy był bardzo istotny, ponieważ Judy była znana ze swojego poczucia humoru. Fakt, że Renée ma na koncie wiele popularnych ról komediowych, sprawia, że zapominamy często, iż jest również znakomitą aktorką dramatyczną, która za rolę we „Wzgórzu nadziei” otrzymała przecież Oscara. Ma w sobie również coś, co sprawia, że łatwo nawiązuje więź z widzami, nawet jeśli do dialogu dochodzi w ciemnej sali kinowej, a nie na deskach teatru czy scenie – dodaje Goold.
Renée Zellweger od dawna była wielką fanką Judy Garland, ale miała również inny powód, by opowiedzieć tę historię w takiej formie. – Jako osoba kreatywna uwielbiam wykraczać poza strefę własnego komfortu, żeby opowiadać interesujące historie. Chciałam w przypadku „Judy” pokazać Garland z innej perspektywy, poprzez mniej lub bardziej znacząc sytuacje, o których przeważnie zapomina się w oficjalnych biografiach, a które dają znacznie lepszy obraz danej osoby – mówi aktorka. – Renée chciała, by jej portret Judy był uczciwy i wiarygodny, bez żadnych ozdobników czy niepotrzebnych dodatków, które mogłyby kierować film w stronę niezamierzonej karykatury – wyjaśnia producent. To dlatego rozpoczęła trening śpiewu już na rok przed rozpoczęciem zdjęć, a później pracowała z Mattem Dunkleyem nad utworami. Po czterech miesiącach prób poczuła, że będzie gotowa, by stawić czoła talentowi Garland. – Podobało mi się w tym projekcie również to, że mogłam sobie przypomnieć klasyki amerykańskiej piosenki i to w absolutnie cudownych aranżacjach – przyznaje Zellweger.