Bogato ilustrowany przewodnik dla dużych i małych. Przygodę w Tatrach czas zacząć!
1 czerwca, 2021
„Beatlesi w Polsce”. Fascynujące historie polskich miłośników legendarnej grupy
3 czerwca, 2021

W tajemniczym ogrodzie państwa Gucwińskich. Reportaż „Zwierzęta i ich ludzie”

To opowieść o zmieniających się relacjach między człowiekiem a zwierzęciem (fot. mat. pras.)

W ich mieszkaniu drzwi gościom otwierał goryl, a w wannie kąpał się pyton. Za pośrednictwem ich programu egzotyczne zwierzęta gościły również w domach milionów Polaków. Nie dzielili swojego życia na dom i ogród – to ogród był ich domem. Kilkadziesiąt lat promowania Wrocławia, sława w Polsce, praca z setkami osób w zoo, telewizji i nagle zupełna samotność w środku wielkiego miasta. – Idę pełen obaw z tą książką do czytelników. Marzę, by zostawiła ich raczej z pytaniami niż z odpowiedziami na wszystko – mówi autor Marek Górlikowski, uznany i nagradzany reporter. Dzięki książce „Państwo Gucwińscy. Zwierzęta i ich ludzie” można dziś poznać liczne tajemnice.

Wrocławskie zoo jest areną zwierzęcych i ludzkich dramatów, historii miłosnych i kryminalnych, sensacji z biznesem i polityką w tle. Tu krzyżują się ludzkie losy: w szalecie pracuje hrabina, a w królikarni azyl znajduje urodzony w Breslau ewangelik.

Tu żyją, czują i umierają konkretne, znane po imieniu zwierzęta. Dwie biografie szybko stają się jedną, ta zaś przekształca się we wnikliwe reporterskie śledztwo. Widzimy błyskawiczne kariery państwa Gucwińskich i narastające wokół nich kontrowersje – aż do głośnego odejścia z zoo. Marek Górlikowski oddaje głos bohaterom i świadkom minionych wydarzeń. Stawia pytania o naturę człowieka, zwierzęcia i zmieniające się przez lata relacje między nimi. Bo co to właściwie znaczy: kochać zwierzęta?

(fot. arch. pryw.)

Fragment książki

Rok 1974 to pierwsze programy nie na żywo, lecz nagrywane na taśmie filmowej, i ostatnie z udziałem Adama Wielowieyskiego. Latem w programie numer 49 Wielowieyski na wybiegu dla goryli, całując Hannę w dłoń i ściskając Antoniego, mówi:

– Dla mnie to będzie pożegnanie szczególne, ponieważ rozpocząłem pracę w Polskim Radiu i w telewizji w Białymstoku i właśnie dziś chciałbym podziękować państwu Gucwińskim za współpracę, było mi bardzo miło. A z państwem do zobaczenia w Białymstoku.

Ale miło nie jest.

Antoni: – Adam Wielowieyski, który z powodów osobistych przenosił się do radia i telewizji w Białymstoku, oświadczył nam, że to on wymyślił „Z kamerą wśród zwierząt”, więc bierze program ze sobą.

Syn Wielowieyskiego do dziś jest przekonany, że ojciec miał rację. W domu było oczywiste, że to jego program autorski: – Ja znam taką wersję, że ojciec w ramach otwierania kolejnych drzwi w swojej karierze zawodowej wpadł na pomysł zrobienia programu na żywo. Wiedział, że są Gucwińscy, wiedział, że prowadzą bardzo sprawne jak na tamte czasy zoo. Poza tym byli małżeństwem. Wydawało mu się to ciekawym tematem, pojechał więc do nich, zainteresował, oni się zgodzili, nie wiem, czy od razu. Tak powstał program „Z kamerą wśród zwierząt”.

Gucwińscy czują, że program zostanie im odebrany. Protestują. Sprawa staje się na tyle poważna, że trafia do dyrekcji Telewizji Polskiej. Interweniuje tam też Adam Wielowieyski.

(…)

Po odejściu Wielowieyskiego telewizja nie szuka nikogo na jego miejsce. Gucwińscy sami opowiadają o pokazywanych zwierzętach. Czasem zapraszają gości, najczęściej dyrektorów innych ogrodów zoologicznych. Dzięki znajomości w telewizji reżyserują też filmy dokumentalne albo piszą scenariusze. We Wrocławiu powstają dokumenty: „Jak się rodzą węże”, w „Narodzinach” Gucwińscy śledzą z kamerą ostatnie dni ciąży i pierwsze miesiące życia niedźwiedzi, tygrysów i żyraf, dramatyczną historię odrzuconej przez matkę małpki opowiadają w filmie „Dziecko Dżelady”.

Antoni: – To film o pawianie dżeladzie, ale wymowa miała być przeciwko domom dziecka, że dziecko musi mieć naturalnych rodziców.

Hanna: – Pokazaliśmy małpkę, która przez to, że nie jest chowana przez swoich, jest rozhisteryzowana. Nie przyjmuje jej stado.

Znalezienie „Z kamerą wśród zwierząt” w starych programach telewizyjnych przypomina polowanie na nieprzewidywalny, mylący trop okaz. Przez pierwszych dziesięć lat emisji najczęściej widzowie oglądają go raz w miesiącu, w sobotę, zwykle o godzinie 17.40, czasem o 19.00 lub rano o 10.05. A w niektóre miesiące program leci także w niedzielę o 12.40. Zawsze trwa trzydzieści minut.

O autorze

Marek Górlikowski to reporter, dziennikarz, przez wiele lat związany z „Gazetą Wyborczą”. Czterokrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategoriach Dziennikarstwo śledcze, Wywiad i Publicystyka. Laureat Nagrody im. Jana Jędrzejewicza za biografię „Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój”, nominowaną również do finału Górnośląskiej Nagrody Literackiej Juliusz.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *