Baz Luhrmann zgłębiając historię życia ikony muzyki zainteresował się szczególnie dziwnym rodzajem relacji łączącym go z osobą stojącą za publicznym sukcesem artysty. – Pułkownik Tom Parker nigdy nie był pułkownikiem, nigdy Tomem, nigdy Parkerem. Ale mimo wszystko jest fascynującą postacią – mówił o słynnym menadżerze reżyser. Elvis Presley pochodził z jednej z niewielu białych rodzin w mieście Tupelo w stanie Mississippi – opowiada Luhrmann – wraz z przyjaciółmi z sąsiedztwa chłonął muzykę zarówno lokalnych juke-jointów, jak i wspólnot protestanckich. Gdy dorósł, połączył to ze swoją miłością do muzyki country. Parker z kolei, nie miał żadnego ucha do muzyki, ale był absolutnie zaskoczony wpływem, jaki cały zespół Elvisa wywarł na młodą publiczność.
Oczywiście film o Presleyu nie mógłby istnieć bez muzyki, która jest paliwem napędzającym tę narrację. Krajobraz kulturowy Stanów Zjednoczonych połowy XX wieku, w którym mieszają się różne wpływy, przyczyniając się do powstawania nowych gatunków muzycznych, to dokładnie to tło, na którym rodziła się największa z legend muzyki rozrywkowej. „Elvis”, tak jak każdy film Baza Luhrmanna, łączy w sobie utwory z epoki ze współczesnymi. Jest więc tutaj znacznie więcej niż tylko piosenki Elvisa śpiewane przez Butlera, samego Presleya, czy czasem obu jednocześnie. Dzięki współpracy z Elliottem Wheelerem i Antonem Monstedem, ścieżka dźwiękowa jest jak zawsze niezwykle oryginalna i zaskakuje doborem artystów, wśród których usłyszeć możnay nie tylko wielkie legendy bluesa jak: Sister Rosetta Tharpe czy Big Mama Thornton, ale także takich muzyków i zespoły jak Doja Cat, Kacey Musgraves czy Måneskin.
„Coś znacznie więcej niż film biograficzny”
Doskonała muzyka, pełne rozmachu sceny i genialna rola Austina Butlera czynią ten film niezapomnianym widowiskiem. Jak twierdzi producentka filmu, Gail Berman: „to coś znacznie więcej niż po prostu film biograficzny”. – To wszystko dzięki głębokiemu zrozumieniu i podziwowi, jakim Baz darzył Elvisa. Zarówno jako człowieka, ale także pociągającą postać, za pomocą której można opowiadać historię Ameryki. Luhrmann w wyjątkowy sposób potrafi opowiadać historie, które poza ekscytującą warstwą wierzchnią, oferują widzom wielką głębię. Historia Elvisa jest dużo bardziej złożona niż mogłoby się wydawać, a Baz, ze swoją bezbłędną maestrią zarówno filmową, jak i muzyczną, jest naprawdę jedynym artystą, jakiego znam, który mógłby przenieś to wszystko na ekran – podkreśla.
Baz Luhrmann to w końcu reżyser takich filmów jak „Wielki Gatsby” czy „Moulin Rouge!”.