Jak się czujesz w Polsce, bo ponoć bardzo lubisz tutaj przyjeżdżać?
Jasne, że lubię. To jest mój kraj, tutaj mieszka cała moja rodzina. Polska bardzo się zmieniła w ostatnich 15 latach. Zawsze jak przyjeżdżam, to odkrywam ją na nowo.
Ale na zbyt częste wizyty chyba nie może sobie pozwolić?
Czas i życie nie pozwalają na więcej. I tak przyjeżdżam częściej niż kiedyś, ale ciągle tych wizyt jest i tak za mało.
A nadal myślisz o tym, żeby wrócić i zamieszkać w Polsce na stałe?
Tak, może na starsze lata, wtedy na pewno. To musiałoby być gdzieś w lesie. Marzy mi się taki dom, którego teraz mi brakuje.
A jak jesteś we Włoszech, to bardziej czujesz się Włoszką polskiego pochodzenia, czy Polką mieszkającą i pracującą tam?
Nie, ja zawsze jestem Polką, która mieszka we Włoszech, tylko i wyłącznie. Co prawda Włosi mówią: „nasza Kasia”. Zastanawiam się wtedy, „jaka tam wasza?” To oczywiście bardzo przyjemne, zwłaszcza że Włochy bardzo dużo mi dały. To absolutnie niesamowity kraj i czuję się jego częścią, jednak duszę mam polską. Mogę dzięki temu patrzeć na Włochy z perspektywy cudzoziemca, co jest tylko i wyłącznie dla mnie plusem.
W Polsce jesteś określana jako eksportowa gwiazda. Masz świadomość swoich sukcesów?
Już bym wolała import-eksport niż tylko eksport. Co do sukcesów, to wydaje mi się, że nie powinno się mieć takiej świadomości. Po co to komuś, w życiu na pewno nie pomaga. Jestem po prostu szczęściarą, bo robię to, co lubię.
Ale wszystkich marzeń chyba jeszcze nie spełniłaś?
Jeśli chodzi o pracę, to rzeczywiście udało mi się spełnić trochę marzeń. Myślę o moich idolach, na których filmach się wychowałam. Później miałam okazję z nimi pracować, jak choćby z Nannim Morettim czy braćmi Paolo i Vittorio Tavianich. To były niesamowicie duże emocje i faktycznie spełnienie marzeń. Ostatni udział w filmie w reżyserii Paolo Sorrentino („Loro” – przyp. red.) to też osobiste spełnienie.
A te bardziej osobiste marzenia czy plany?
Marzę o podróżach czy na przykład, by w końcu wybrać kolor ścian w kuchni. Muszę ją odpowiednio przemalować, ale męczy mnie to, że nie wiem, czy lepszy jest żółty czy turkusowy kolor. To są takie proste marzenia, czy jak choćby to, żeby pomidory w ogrodzie nie padły.
Z drugiej strony czekam, kiedy będę mogła polecieć w kosmos, bo bardzo bym chciała. To marzenie, może nie na dzisiaj, ale za pięć czy dziesięć lat na pewno je spełnię. Nie mówię przecież o podróżach w czasie, bo to jest niemożliwe.
Znana jesteś z uprawiania sportów ekstremalnych. Na które aktualnie znajdujesz czas?
Co to w ogóle znaczy ekstremalne, czy wspinaczka może być ekstremalna? Czasami gotowanie jest bardziej ekstremalne. Lubię się wspinać, ale wcale nie chodzi o to, że to jest ekstremalne, tylko żeby mieć inny punkt widzenia. On się zmienia jak nurkujesz czy właśnie jak się wspinasz. Wspinaczka jest o wiele mniej fizyczna niż by się wydawało. To trochę jak rozwiązywanie przez cały czas jakiegoś rebusu. Kocham też morze i wiatr, dlatego lubię sobie czasami posurfować. Właściwie to wszystko, co wiąże się z patrzeniem na świat z innej perspektywy.
A gdy patrzysz na dziewczynki w wieku twojej córki, które mają po 12-13 lat, które chcą zostać modelkami, to co myślisz? Pozwoliłabyś córce na taki krok?
Moja córka ma teraz 13, praktycznie 14 lat. Ja właśnie tak zaczęłam i to była niesamowicie trudna praca, chyba najtrudniejsza rzecz, jaką w życiu robiłam. To naprawdę konkretna praca i bardzo dużo też wtedy podróżowałam, uczyłam się języków, takiej autodyscypliny.
Miałam możliwość współpracy z niesamowitymi artystami i to jest fantastyczne. Gdyby moja córka chciała zostać modelką, to jako matka na pewno bym się tym zajęła. Nie wysłałabym jej samej na drugi koniec świata, tylko musiałabym mieć absolutny wgląd we wszystko. Chociaż 12-13 lat to faktycznie trochę za wcześnie.
Pojawiła się informacja, że rozpoczęłaś zdjęcia do polskiego filmu w reżyserii Jacka Borcucha. Co to za produkcja?
Jesteśmy w trakcie kręcenia. To bardzo odważna historia, fantastyczny scenariusz i partnerka – Krystyna Janda. Współpraca z tak niesamowitą osobą to dla mnie spełnienie marzeń. I na dodatek jeszcze Toskania, czyli moje klimaty, blisko domu.