Świat Allison Garrity runął znów w gruzach. Jakiś czas temu odkryła, że jej mąż, John, nie był jej wierny, choć znacznie bardziej bolesna okazała się świadomość, iż ona sama nie była bez winy. W ich małżeństwie nie układało się od dawna, a Allison i John pozostawali razem głównie ze względu na dobro synka, Nathana. Gdy planetę obiega wieść, że do Ziemi zbliża się kometa, która może doprowadzić do wyginięcia ludzkości, kobieta przegrywa ze swymi emocjami i traci nadzieję. Szybko jednak podnosi się z kolan i podejmuje wraz z Johnem walkę o przyszłość. Naukowcy nie mają wątpliwości: Ziemia nie zdoła uniknąć zderzenia ze zbliżającą się do niej potężną kometą, a jego skutki będą katastrofalne.
Wybitny inżynier John Garrity i jego rodzina są w grupie wybrańców, którym władze zaoferowały bezpieczne schronienie. Większość społeczeństwa nie otrzymuje takiej szansy. Ratunek czeka w tajnym bunkrze na Grenlandii, ale trzeba tam najpierw dotrzeć. Podczas gdy fragmenty rozpadającej się komety niszczą miasta i zabijają tysiące ludzi, świat pogrąża się w chaosie. Wybuchają zamieszki, rozboje są na porządku dziennym, a służby tracą kontrolę nad sytuacją. W takich okolicznościach dotarcie na miejsce ewakuacji staje się śmiertelnie niebezpiecznym wyzwaniem. Moment decydującego uderzenia zbliża się nieubłaganie. John jest gotów na wszystko, by ocalić swoją żonę i ukochanego syna. Najbliższe kilkanaście godzin zdecyduje o wszystkim.
Fizyczność środkiem do zrozumienia ludzi
Grał żądnego krwi hrabiego Draculę i romantycznego Upiora z paryskiej opery, lecz stał się też przez lata jednym z następców gwiazdorów kina akcji lat 80. Gerard Butler przypomina tu Bruce’a Willisa. Obaj zaczynali od innego repertuaru, a gwiazdami kina akcji zostali przypadkiem, opierając się nie tyle na sile mięśni, ile na ekranowej charyzmie i uroku „chłopaka z sąsiedztwa”. Fizyczność była za każdym razem dla Butlera zaledwie środkiem do zrozumienia ludzi, których odtwarzał przed kamerami. W zeszłym roku skończył 50 lat, ale nie tylko nie odpuścił kina akcji, ale podkręcił tempo, stawiając jednocześnie jeszcze bardziej na pogłębienie psychologiczne oraz moralną ambiwalencję postaci.
Rezultatem „Greenland”, w którym zagrał Johna Garrity’ego, błyskotliwego inżyniera próbującego uchronić swą rodzinę przed zmierzającą w kierunki Ziemi kometą. Nie jest on efekciarskim herosem chętnie ratującym świat, lecz facetem ze słabościami, mężem i ojcem, który w trakcie filmu zdaje sobie sprawę z własnych ograniczeń i zaczyna rozumieć, że najważniejsze w życiu nie są mięśnie, lecz miłość bliskich. Niby banał, ale jakże ważny.
Obsadowy strzał w dziesiątkę
W postać Allison wcieliła się brazylijsko-amerykańska aktorka Morena Baccarin, która w trakcie niemal 20 lat kariery w kinie i telewizji grywała niejednokrotnie silne kobiety zmuszone do funkcjonowania w świecie męskiego chaosu. Mając takie doświadczenia, okazała się obsadowym strzałem w dziesiątkę w „Greenland”, kreując ciekawą i niejednoznaczną emocjonalnie postać, której daleko do typowej dla hollywoodzkiego kina katastroficznego damy w opałach, której zadaniem jest jedynie ładnie wyglądać na ekranie.
Dzięki Baccarin, Allison Garrity dołączyła do wciąż niestety zbyt wąskiej grupy kobiecych postaci kina katastroficznego, które nie tylko nie ustępują w niczym męskim bohaterom, lecz nierzadko ratują ich przed ich najgorszymi instynktami. Allison Garrity jest zarazem niepowtarzalną kobiecą postacią, a jej ekranowe losy ogląda się ze ściśniętym gardłem, trzymając kciuki za nią i za jej rodzinę, która dzięki poświęceniu kobiety ma przynajmniej jakąś szansę na przetrwanie.