„Nie miałam sprecyzowanego pojęcia o tym, co zamierzam zrobić z życiem. Byłam zdeterminowana, żeby osiągnąć sukces na miarę możliwości. Nie wystarczyło mi być […]. Chciałam od życia czegoś więcej”.
Poznali się na przyjęciu. Czterdziestoletni książę Edward przyszedł na nie ze swoją kochanką. Wallis Simpson znalazła się tam przypadkiem. Ta szczupła brunetka o niewyparzonym języku jako jedyna wprost mówiła to, co myśli, nie zasłaniając się przy tym dworską etykietą. Na nieszczęście przyszłego króla i całej Wielkiej Brytanii była mężatką i – o zgrozo – Amerykanką. W życie Edwarda wniosła powiew świeżości i energię, której nie znały przywiązana do tradycji brytyjska monarchia i ród Windsorów. Królowa nie mówiła o niej inaczej niż „ta kobieta”. Król nie chciał widzieć jej na swoim dworze i nalegał, by syn zerwał z nią wszelkie kontakty. Książę tymczasem zabierał ją w zagraniczne podróże i obsypywał najdroższą biżuterią.
Ten romans sprawił, że nazwisko tajemniczej „femme fatale” było na ustach wszystkich, gazety żyły newsami o zakazanej miłości króla. Oskarżano Wallis, że jest „harpią”, która zrobi wszystko, by zdobyć pieniądze i koronę. Przed abdykacją poczuła, że życie wymyka się spod jej kontroli. W liście do króla pisała: „Uważam, że świat musi zrozumieć Twoją decyzję, cokolwiek postanowisz, [bo inaczej] nie zaznamy szczęścia, a wszyscy zwrócą się przeciwko mnie”.
Fragmenty książki
Wybór własnego imienia to najwyższy akt autokreacji. Wallis, androgyniczne i niecodzienne imię, które dla siebie wybrała, to śmiała deklaracja tożsamości. Mówi nie tylko: oto, kim jestem, ale też: nie będziesz znać drugiej takiej jak ja. Traktuj mnie na moich warunkach. Było to jej życiowe „credo”.
Wallis od początku kreowała się na osobę silną, intrygującą, wyrazistą. Przybierając to imię, konstruowała własną tożsamość, dawała sobie od młodego wieku wolność, która dla kobiet z jej epoki nie była wcale rzeczą oczywistą. Ujawniała pogardę dla tradycji i zwyczajności, która odegra tak kluczową rolę w jej przeznaczeniu. Wybrawszy sobie imię, musiała ciężko na nie pracować, silnie się z nim utożsamić. Jej nazwisko zmieni się kilkakrotnie, ale imię pozostanie jedną z niewielu stałych w jej życiu. „Serwus, jestem Wallis” , będzie mówiła, wchodząc do pokoju.
Rodzice wybrali dla niej imię Bessiewallis, na cześć ukochanej siostry matki Bessie oraz znamienitego przyjaciela jej dziadka, 18 Severna Teackle’a Wallisa, pisarza, ustawodawcy i ważnej osobistości w Baltimore. W czasie wojny secesyjnej Severn Teackle Wallis siedział razem z dziadkiem Wallis w więzieniu, za poparcie udzielone sprawie secesji, ale nie przeszkodziło mu to później zostać rektorem Uniwersytetu Maryland. Także ojciec Wallis nosił imię tego człowieka. Jego pomnik stoi dzisiaj na Mount Vernon Square, głównym placu miasta, w cieniu imponującego, prawie pięćdziesięciopięciometrowego pomnika Jerzego Waszyngtona, pierwszego, jaki zbudowano. Wallis jednak szybko pozbyła się „Bessie”, orzekłszy, że to imię dobre dla krów. „Wallis” zaś to męskie imię dla kobiety, która nie poddaje się mężczyznom.
Zdefiniowanie siebie poprzez własne imię było jednym z pierwszych dokonań młodej dziewczyny zdecydowanej zapanować nad zimnym i często nieprzyjaznym światem. Każde zwycięstwo dawało Wallis wewnętrzny spokój. Jednak przez dużą część życia była uzależniona od łaski innych i nieraz popadała przez to w długotrwałe przygnębienie, na które reagowała na rozmaite sposoby.
Nie ma świadectwa urodzenia Wallis. Nie było ono wówczas wymagane w Pensylwanii, gdzie urodziła się w aurze pewnej tajemnicy i skandalu, prawdopodobnie w dniu 19 czerwca 1896 roku. Jej narodzin nie ogłoszono też w gazetach. Żadnych wątpliwości nie ma jedynie co do miejsca: stało się to w małym drewnianym budynku o nazwie Square Cottage, na tyłach zajazdu Monterey Inn, w letnim kurorcie Blue Ridge Summit. Miejscowość ta, położona na szczycie góry South Mountain przy przełęczy Monterey, na początku XX wieku, po otwarciu linii kolejowej w 1872 roku, przeżywała okres świetności jako modny kurort i miejsce urlopowe. Blue Ridge Summit zahacza o cztery hrabstwa – dwa po pensylwańskiej stronie linii kolejowej i dwa po stronie Maryland – i rozciąga się po obu stronach historycznej linii Masona-Dixona. To znamienne, bo Wallis miała w swoim charakterze zarówno cechy charakterystyczne dla Południa, jak i dla Północy Stanów Zjednoczonych. Będzie to później z mocą podkreślać.
Jej rodzice pojechalitam rzekomo po to, aby uciec przed upałem w Baltimore i z nadzieją na podreperowanie zdrowia jej ojca, ale też po to, żeby znaleźć się z dala od niechętnych im dziadków dziewczynki. W swoich wspomnieniach Wallis pisze mało konkretnie o małżeństwie rodziców, suchotniczego Teackle’a Wallisa Warfielda i pełnej werwy, lecz płochej Alice Montague – małżeństwie, którego nie chciała ani jedna, ani druga rodzina.
O autorce
Anne Sebba jest brytyjską biografką, dziennikarką oraz wykładowczynią. Na początku była związana z BBC World Service. Później pracowała m.in. dla Reutersa, pisała dla takich tytułów, jak: „The Guardian”, „The Daily Telegraph”, „The Spectator” czy „The Times”.
Największą popularność przyniosły jej biografie. Opisała życie m.in. Matki Teresy, Margot Fonteyn, Laury Ashley czy też Jennie Churchill. W Polsce jej książka „Ta kobieta. Biografia Wallis Simpson” po raz pierwszy ukazała się w 2012 roku.