Diametralnie różni, a mają wpływ na siebie i Kościół. Książka i film „Dwóch papieży”
13 grudnia, 2019
„Bycie aktorem na zawołanie jest trudne”. Anita Sokołowska na planie i scenie
14 grudnia, 2019

Skandale i anegdoty zza kulis. Kazimierz Kutz ujawnił je w swojej autobiografii

Kazimierz Kutz na planie filmu „Straszny sen Dzidziusia Górkiewicza” (fot. fototeka.org)

„Będzie skandal” to ostatnia książka Kazimierza Kutza – autobiografia wybitnego reżysera i pisarza, której poświęcił ostatnie lata swojego życia. To fascynująca opowieść obfitująca w skandale, pikantne anegdoty o polskim środowisku filmowym i ekscesy „zza kulis”. Odkrywa w niej także i swoje tajemnice skrywane przez lata. Pisząc o ukochanym Śląsku czy środowisku artystycznym, wydobywa na jaw nieznane dotąd zjawiska i fakty. Z ironią i odwagą podsumowuje ponad 50 lat swojej pracy twórczej. Ta opowieść pozwala zrozumieć, na czym polegał fenomen reżysera. Kto sięgnie, ten się nie oderwie!

Reżyser opowiada m.in. o denaturacie pitym z aktorami na planie „Soli ziemi czarnej”, o tym, jak zainspirował Jeremiego Przyborę do napisania piosenki czy o pełnych szaleństwa wyjazdach do Wenecji w towarzystwie Andrzeja Wajdy i Elżbiety Czyżewskiej. Z odwagą opowiada, jak wyrwał się ze Śląska, jaką cenę zapłacił za swoje wybory i co dawało mu siłę w podążaniu własną artystyczną drogą.

Książka Kutza, pełna fascynujących wspomnień o początkach Łódzkiej Szkoły Filmowej i pierwszych głośnych filmach zrealizowanych przez jej absolwentów, jest także historią polskiej kinematografii. Opowiedzianą przez uczestnika tych wydarzeń z perspektywy bardzo prywatnej, obfitującą w skandale, anegdoty zza kulis i malownicze ekscesy obyczajowe.

Kazimierz Kutz w pracy na planie filmowym (fot. fototeka.org)

Fragmenty książki

„A ja wiedziałem jedno: stawką jest wyrwanie się z tego śląskiego chomąta, bo u nas każdy chłop musiał być roboczym wołem, niewolnikiem. No i chciałem coś osiągnąć w kulturze. Chciałem być kimś. (…) zachciało mi się zostać facetem moc jakąś w sobie mającym, tajemnicę jakowąś”.

„O szkole filmowej dowiedziałem się z jakiejś broszurki. Zdecydowałem się trochę za namową kolegi. […] Pojechałem tedy do Łodzi bez bladego pojęcia o tym, co ze mną będzie. Rodzice, owszem, pozwolili, bo zawsze prawie na wszystko mi pozwalali. Ojciec w ogóle miał to w dupie, matka powiedziała tylko:
– Synku, to jest bez sensu, ale twoja sprawa.
Szczerze mówiąc, nikt w domu nie wiedział, co to za zwierzę jest ten reżyser. Oni tylko czasem chodzili do kina – i tyle. A ja wiedziałem jedno: stawką jest wyrwanie się z tego śląskiego chomąta, bo u nas każdy chłop musiał być roboczym wołem, niewolnikiem. No i chciałem coś osiągnąć w kulturze. Chciałem być kimś. Za dużo tych książek się przez całą okupację nażarłem, naczytałem, więc zachciało mi się zostać facetem moc jakąś w sobie mającym, tajemnicę jakowąś”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *