Mistrz włoskiego kina powraca. Film „Trzy piętra” Nanniego Morettiego już w kinach
6 maja, 2022
Komedia o świecie filmu i grzechach show-biznesu. Film „Boscy” już na ekranach kin
13 maja, 2022

Poznaj świat przepięknych kreacji, przepychu i pokazów mody. „Merci, monsieur Dior”

To pasjonująca opowieść o powstaniu imperium Christiana Diora (fot. flickr.com)

Francja, rok 1946. Mieszkańcy Paryża jeszcze odczuwają skutki wojny, ale powoli budzi się w nich nadzieja na lepsze jutro. Z prowincjonalnego miasteczka do tętniącej życiem metropolii przyjeżdża dwudziestokilkuletnia Célestine. Szybko znajduje pracę, i to nie byle jaką – u samego Christiana Diora, wówczas nieśmiałego projektanta, który rok wcześniej założył własny dom mody. Młoda kobieta oczarowuje genialnego krawca swoją naturalnością, łatwo zyskuje jego zaufanie i sympatię. Najpierw zostaje gospodynią Diora, potem prywatną sekretarką, a z czasem także muzą i powierniczką najskrytszych sekretów. Przygląda się mistrzowi, gdy ten tworzy piękne suknie oraz wspaniałe kompozycje zapachowe. Jak potoczy się kariera Diora? Czy Célestine zajmie miejsce u jego boku? A może coś ich rozłączy? Książka „Merci, monsieur Dior” Agnès Gabriel to historia powstania imperium Christiana Diora, jednego z najwspanialszych kreatorów mody – o jego pierwszych kultowych kreacjach oraz o stworzeniu linii perfum Miss Dior. Autorka doskonale oddaje atmosferę powojennego Paryża, odsłania kulisy pokazów mody i opisuje pełne przepychu wnętrze domu, a także sekrety znanego projektanta.

Pracownice w białych fartuchach pchały do garderoby przykryte pokrowcami wieszaki na kółkach. Za nimi szły kolejne osoby, dźwigające wieże pudeł na kapelusze i kartonów z butami. Potem drzwi się zamknęły.

Célestine z podekscytowaniem wchodziła na górę, piętro po piętrze. Nie wiedziała, co jeszcze czekało ją w tej świątyni luksusu i piękna, ale podejrzewała, że będzie to zdecydowanie więcej niespodzianek niż dotąd, odkąd przyjechała do Paryża. Dotarłszy na najwyższe piętro, dostrzegła grupę młodych kobiet i mężczyzn, którzy mogli być w tym samym wieku co ona. Wszyscy mieli na sobie białe fartuchy robocze, białe bawełniane rękawiczki, a na nadgarstkach – bransolety z poduszeczką na igły. Na ich szyjach wisiały niewielkie torebki z nożycami i miarkami. Kilkoro z nich ostrożnie rozkładało kilkumetrowy welon ozdobiony haftowanymi kwiatami róż.

– Jeannette i Michel, zanieście welon do madame Albertine. Musi go raz jeszcze wyprasować. Tylko się nie potknijcie! – Do jej uszu dotarł skądś cichy, ale stanowczy głos. Célestine wydawało się, że pachnący tiul niemal spływa w dół po schodach.

Ktoś szarpnął ją za rękaw.

– Na pewno jesteś tą nową z atelier Monique. Masz, nałóż fartuch! Kierowniczka nie lubi, jak ktoś wchodzi do pracowni w codziennej odzieży. Jestem Amélie. Wszyscy praktykanci mówią do siebie po imieniu – powiedziała pyzata młoda kobieta o błyszczących niebieskich oczach oraz zadartym nosie i wyciągnęła do niej rękę.

– Mam na imię Célestine. Ale nie jestem… – Jednak zanim się zorientowała, zamiast zimowego płaszcza miała na sobie fartuch. Uśmiechnęła się w duchu. Najpierw madame Luling wzięła ją za modelkę, a teraz  pomylono  ją  z  początkującą  krawcową.  Poszła za Amélie do dużego, wysokiego pomieszczenia. Na szerokich stołach leżało mnóstwo materiałów, na parapetach piętrzyły się wykroje, a obok stały pudełka ze szpulkami nici i nożycami różnej wielkości.

Célestine dostrzegła wyłącznie jedną maszynę do szycia Singera z napędem nożnym, dokładnie taką, jaka stała w jej domu w Genêts. Czy w tym atelier suknie i płaszcze w całości szyto ręcznie, zgodnie z dawną tradycją? Jeśli tak, to w każdy z tych strojów włożono wiele dni albo nawet tygodni pracy. Kim były klientki, które stać na taką ekstrawagancję? Célestine niebawem miała poznać więcej szczegółów tego rzemiosła.

Cztery praktykantki w rękawiczkach ostrożnie zdejmowały sukienki popołudniowe z manekinów krawieckich i przewieszały je  na materiałowe wieszaki. Na  widok tych strojów Célestine zaparło dech w piersi. Nigdy wcześniej nie widziała takiego bogactwa materiału. Ze zdumieniem przyglądała się dopasowanym górom sukienek, taliom wąskim jak u osy i rozkloszowanym spódnicom sięgającym łydek.

Zgodnie z dewizą ciotki Madeleine sukienka powinna być porządna, praktyczna oraz ciepła. Odkąd wprowadzono racjonowanie materiałów, zawsze bardzo dbała o to, żeby oszczędnie obchodzić się z tkaninami, poprawiała stare rzeczy i wciąż je naprawiała. Z żorżety albo dżerseju, z których monsieur Dior przygotowywał wyłącznie jeden model, Madeleine uszyłaby co najmniej sześć sukienek.

W atelier panowała atmosfera napięcia i koncentracji. Wszyscy mówili szeptem i mieli poważne miny. Célestine przypomniała sobie nastrój panujący w szkole tuż przed egzaminami końcowymi. Nagle Amélie wsunęła rękę pod jedwabny papier i wyciągnęła coś, co wyglądało jak aksamit. – Wielkie nieba, to pasek do granatowego kompletu… Zanieś go, Célestine! Pójdź schodami na końcu korytarza, to najkrótsza droga do kabiny. Musisz tylko powiedzieć: „Dla Lucile, dwadzieścia siedem”.

O autorce

Agnès Gabriel to pisarka i dziennikarka. Jest autorką wielu powieści historycznych i obyczajowych, które ukazały się pod różnymi pseudonimami. Jej książki zyskały ogromną popularność i doczekały się tłumaczeń na kilkanaście języków.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *