Nie miały prawa głosu, więc nie miały wyboru. Dorośli posyłali je więc do najcięższych prac i nikogo to nie dziwiło. Dzieci często chorowały. Zła dieta, tragiczne warunki higieniczne i ciężka praca doprowadzały je na skraj wyczerpania. Jeśli któreś padło przy pracy i po kilku kopnięciach nie było w stanie się podnieść, wsadzało się je na taczkę i wiozło do baraków.Jeśli przeżyło to wracało do pracy, a jeśli nie – wyprawiało się szybki pochówek.
Tak wyglądało życie dzieci w przemysłowej Anglii, w fabrykach w Łodzi. W XXI wieku mieszkańcy Europy oburzają się na samo wspomnienie przeszłości, w której 4-latki posyłano do pracy. Nie przeszkadza im to jednak w kupowaniu ubrań szytych małymi dłońmi w Indiach czy Chinach. Czy epoka dziecięcego niewolnictwa naprawdę się skończyła?
Wstrząsające bo prawdziwe historie
W kominie jest ciemno, duszno i gorąco. George jest mały, a tylko takie dzieci mogą pracować jako czyściciele kominów. Pod sobą ma czarną otchłań, zapiera się gołymi piętami o cegły, pełznie w górę do światła. Wyciąga rękę ze skrobaczką i nagle wszystko znika. Nie słyszy własnego krzyku, nie słyszy głuchego odgłosu, z którym jego ciało uderza o palenisko.
Łysa Patience pcha swój wózek kopalnianym tunelem. Dziewczynka boi się bicia, a daje radę szybko przesuwać wagonik z węglem tylko, jeśli wciśnie w niego obie ręce i czubek głowy. Włosy wytarły się tam zupełnie i została tylko goła skóra. Ośmioletni William już czeka przy swoich drzwiczkach. Przepuści wózek i zamknie je najszybciej, jak potrafi. W tych prymitywnych warunkach wentylacja jest kluczowa. Inaczej trujące gazy zabiją wszystkich w kopalni. Po pracy będzie chciał wrócić na górę, ale zabłądzi.