Życie z sukcesami i tajemnicza śmierć. Historia „Ostatniej miłości Marszałka”
17 stycznia, 2019
Niezwykła przyjaźń, która daje siłę na całe życie. „Chłopiec z burzy” w kinach
18 stycznia, 2019

„Popłakałam się, jak Mamed rzucił rękawice”. Popławska o filmie i walkach MMA

Aleksandra Popławska w filmie „Underdog” wciela się w postać Niny (fot. mat. pras.)

Ostatnio jest o niej głośno, za sprawą sesji w „Playboyu” oraz roli w pierwszym polskim filmie o MMA. Aleksandra Popławska zagrała w nim Ninę, kobietę po przejściach, która zakochuje się w tytułowym „Underdogu”. – To spotkanie wywróci jej życie do góry nogami – zauważa aktorka, która podobnie, jak jej bohaterka przekonuje się, że MMA to „sport, w którym są określone zasady”. Portalowi Kultura wokół Nas opowiedziała za co podziwia zawodników, czemu płakała po ostatniej walce Mameda Khalidova oraz czy zamierza spróbować swoich sił w klatce.

Kogo grasz w filmie „Underdog”?

Gram Ninę, która jest mieszkanką Ełku, w którym prowadzi mały gabinet weterynaryjny. Mieszka w domu nad brzegiem jeziora i ma bardzo ustabilizowane życie. Jest jednak kobietą po przejściach i nieudanym związku. Ma nastoletnią córkę, z którą są same problemy.

Takie ustabilizowane i spokojne życie prowadzi dopóki nie pojawi się w nim Kosa, czyli tytułowy bohater, który wraca po latach do miasta. To spotkanie wywróci jej życie do góry nogami. Historię ich romansu, który później wybuchnie, łączy jeszcze jeden, fantastyczny zresztą aktor, czyli pies.

Eryk Lubos i Aleksandra Popławska grają w filmie parę (fot. mat. pras.)

Pani postać jest takim motorem napędowym głównego bohatera. Czy wpływa również na jego decyzje dotyczące walk?

Nina początkowo jest przeciwna i ma negatywny stosunek do walk, ale w pewnym momencie dojdzie do takiej traumatycznej sytuacji, w której Kosa będzie musiał podjąć ostatnią walkę i stoczyć ją właśnie dla Niny i jej córki.

Ten film opowiada o męskim świecie. Czy jest w nim miejsce dla kobiety?

To przede wszystkim film o walce i miłości do sportu, ale nie tylko, także o wzajemnym szacunku, o zawodnikach, którzy nie tylko biją się po twarzach. Przede wszystkim są ludźmi, których łączą z drugim człowiekiem skomplikowane relacje. To także film o walce o siebie i jakąś przestrzeń w życiu innych ludzi, którzy wiele osiągnęli i muszą powiedzieć: dość.

To, co przeżyłam na planie zapowiada coś naprawdę wyjątkowego. Samo hasło: „Kochaj, szanuj, walcz” dużo mówi i może być mottem życiowym dla każdego człowieka.

W głównych rolach w filmie występują: Eryk Lubos i Mamed Khalidov (fot. mat. pras.)

Zawodnicy MMA mówią, że „to nie jest przemoc, ale sport”. Czy Pani bohaterka też tak uważa?

Na początku Ninę przeraża, że ludzie się biją, nie rozumie tego, uważa że to nie jest fajne. Potem, gdy poznaje Kosę, zapoznaje się też z zasadami tej walki i przekonuje się, że to sport, w którym są określone zasady, a zawodnicy się nawzajem szanują. Nie robią tego tylko po to, żeby się bić i co najważniejsze nie są złymi ludźmi, ale fajnymi, wrażliwymi facetami. Oczywiście w życiu różnie z tym bywa, ale my opowiadamy o takich, którzy mają serce i uczucia.

Pracując na planie miała Pani okazję podejrzeć, na czym ten sport polega. Czy prywatny stosunek do tego sportu także uległ zmianie?

Tak jak Nina, przeszłam drogę od niechęci poprzez zrozumienie i szacunek do ludzi, którzy ten sport uprawiają. Po przeczytaniu scenariusza zrozumiałam, że tu jednak chodzi o coś więcej. Sport ma być tylko pretekstem do opowiedzenia bardzo wzruszającej historii o człowieku i jego walce ze słabościami, a przede wszystkim walce z czasem, która z góry jest przegrana. Każdy, nawet największy zwycięzca i mistrz kiedyś będzie musiał oddać swój złoty pas i złote rękawice.

Najwięksi zawodnicy są uzależnieni od adrenaliny, więc powstaje pytanie, czym wypełnić tę pustkę? To pytanie dotyczy każdego z nas, bez względu na to czym się zajmujemy. Oglądając ostatnią walkę Mameda Khalidova, jak zobaczyłam, że rzucił rękawice i ogłosił koniec kariery, popłakałam się, choć przecież nigdy z tym sportem nie byłam związana.

Aleksandra Popławska na premierze filmu (fot. mat. pras.)

Zaczęłaś oglądać walki?

Nie, na żywo jeszcze nie widziałam. Dostałam kilka zaproszeń na walki, ale nigdy nie mam na to czasu. Żałuje, że nie widziałam ostatniej walki Mameda na żywo. Chciałabym móc przeżyć kiedyś coś takiego. Myślę, że to takie ogromne widowiska, które potrafią wywołać w człowieku różne emocje, dlatego skupiają tylu widzów.

W każdej wolnej chwili chodzę do siedziby KSW, poćwiczyć. Trening tam bardzo dobrze wpływa na kondycję, która przydaje się na planie. Kiedy widzę, jak ciężko trenują zawodnicy, ich sprawność jest godna podziwu, ponieważ są bardzo wszechstronni. Imponuje mi to bardzo, jednak póki co ćwiczę sobie z boku, a klatkę omijam z daleka. Nie wykluczam, że kiedyś też choć na chwilę się tam znajdę i komuś przyłożę, kto wie. Na razie grzecznie ćwiczę sobie z boku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *