To historia Vedrana Garibćica, który prowadzi spokojne, poukładane życie w Szwecji. Pewnego dnia dowiaduje się, że zidentyfikowano szczątki jego rodziców w Sarajewie. Musi wyruszyć w trudną, emocjonalną podróż do przeszłości. Przylatuje z zamiarem załatwienia formalności i jak najszybszego powrotu do domu. Jednak w międzyczasie okazuje się, że powrót do ojczyzny budzi w nim mieszane uczucia i każe wrócić do miejsc, o których dawno już zapomniał. Odwiedza swój dom, spotyka starych znajomych, przechadza się po ulicach „nowego Sarajewa”, w którym widmo wojny nieustannie wisi w powietrzu.
Musi skonfrontować się z własną przeszłością naznaczoną przez wojnę. Utrata najbliższych i przymusowa emigracja do Szwecji zapisały się w jego podświadomości niczym znamię. Zmuszony do powrotu do Sarajewa, symbolicznie rozlicza się z bolesnymi wydarzeniami. – Zanim wyjechałem na rok z Sarajewa po raz pierwszy, przejrzałem gazetę, może dwa dni przed moim wyjazdem. Kiedy wróciłem, po roku ponownie przeczytałem wiadomości. Zdałem sobie sprawę, że absolutnie nic się nie zmieniło – mówi reżyser.
Ponad 25 mln ludzi jest uchodźcami
Według Kaliny Czwarnóg, członkini Zarządu Fundacji Ocalenie to „film, który pokazuje co wojna robi z człowiekiem”. – Z jednej strony przyglądamy się tragedii jednostek, a z drugiej piętnu, jakie konflikt odcisnął na całym społeczeństwie. Główny bohater, Vedran jest uchodźcą. I jak wielu uchodźców nie może wrócić do państwa, z którego uciekł. Choć fizycznie powraca w te same miejsca, to Serbia do której przyjeżdża nie jest i nigdy nie będzie już taka, jak przed wojną. Przeżywa więc żałobę nie tylko po śmierci bliskich ale i kraju swojego dzieciństwa – tłumaczy ekspertka.
– Myślę, że szczególnie dziś, kiedy ponad 25 milionów ludzi na świecie jest uchodźcami, potrzebujemy filmów, które opowiadają historie uciekinierów i przesiedleńców. Gdyby Vedran urodził się 30 lat później, byłby Syryjczykiem, Czeczenem, Tadżykiem, Erytrejczykiem, a może pochodziłby z prześladowanej w Mjanmie mniejszości Rohingya. I zasługiwałby na naszą pomoc tak samo, jak Vedran z Serbii – dodaje Czwarnóg.