Takiej jej nie znacie. Książka „Błyskawica. Historia Wandy Traczyk-Stawskiej”
23 lutego, 2022
Spektakl o kobiecie, która nie bała się żyć jak chciała. „Piplaja” w Teatrze Syrena
25 lutego, 2022

Po raz pierwszy odsłania prawdę o swoim życiu. „Holland. Biografia od nowa”

Agnieszka Holland na 44. FPFF na konferencji prasowej filmu „Obywatel Jones” (fot. K. Mystkowski)

Żadna polska reżyserka nie odniosła w kinie tak wielkiego sukcesu jak ona. Agnieszka Holland jest ikoną i jak czasem mówią o niej młodsi – matką chrzestną całego pokolenia filmowców. Ma w swoim dorobku ponad 40 filmów i seriali. Obrazy „Gorzkie żniwa”, „Europa, Europa” i „W ciemności” były nominowane do nagród Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej. Ostatnie jej filmy to „Obywatel Jones” i „Szarlatan”. Jak się pracowało i tworzyło w męskim świecie kina? Jak wyglądało jej dzieciństwo po tragicznej śmierci ojca? Dlaczego spośród wielu utalentowanych polskich filmowców właśnie ona zrobiła karierę na Zachodzie? Jak odnalazła się w Paryżu jako samotna matka uchodźczyni? Jak trafiła do Hollywood pod skrzydła takich sław jak Coppola? Karolina Pasternak, dziennikarka filmowa, dzięki niezwykłej relacji z bohaterką książki mogła stworzyć pełną nieznanych i zaskakujących faktów biografię reżyserki.

Agnieszka była uważana w rodzinie za cudowne dziecko. Nauczyła się czytać, mając cztery lata. Było wiadomo, że ma zdolności plastyczne. Zawsze się mówiło, że będzie studiowała w Akademii Sztuk Pięknych.

Te plany spaliły na panewce, gdy oblała egzamin do liceum plastycznego. Naukę kontynuowała w Liceum Ogólnokształcącym im. Jana Kochanowskiego na Wiktorskiej, które mieściło się w tym samym budynku co jej podstawówka, a w drugiej klasie przeniosła się do Liceum im. Stefana Batorego na Myśliwieckiej.

 – Nie zdała bodajże z matematyki – wspomina Magdalena Łazarkiewicz. – „Nieprawdopodobne”, pomyślałam wtedy. Ona? Genialna Agnieszka? Dla mnie to było jak zachwianie hierarchii świata. Byłam za mała, żeby rozumieć, że na to musiały się nałożyć przeżycia związane z historią taty.

Henryk Holland zmarł w 1961, a rok 1962 to był okres przygotowań do egzaminów licealnych. Agnieszka jako trzynastolatka nie mogła za wiele rozumieć z tego, co zaszło. Oskarżenia o szpiegostwo, aresztowanie, samobójstwo, a może mord polityczny? To było wszystko surrealne dla dorosłych, a co dopiero dla nastolatki.

Trauma i żałoba były jednak jak najbardziej realne: ojca znienacka, z dnia na dzień zabrakło.

Ile razy wracałam w naszych rozmowach do okresu po śmierci jej taty, Agnieszka zawsze w pierwszej kolejności podkreślała, w jak złym stanie była wtedy jej mama. Co zadziwiające, nigdy nie mówiła o swoich własnych emocjach. Jakby ich nie było, jakby je kompletnie wyparła albo przepracowała już bardzo dawno temu.

Młodzieńcze opowiadania Agnieszki Holland, na które natrafiłam w garażu w Bretanii, są bez wyjątku opatrzone datami jesiennymi i zimowymi: 21 listopada 1964 roku, 12–18 i 29–30 grudnia 1965.
Wydaje się, że pisała je zawsze w okolicy rocznicy śmierci taty.

„Niech nikt nie myśli, że przyszedłem prędko do siebie po tamtym wydarzeniu – czytam w tekście, który napisała, mając szesnaście lat, w jesieni 1964 roku. – Po prostu człowiek taki już jest, że nie może długo wytrwać w jednym nastroju. Nie mówię smutku, bo to nieprawda, że człowiek się prędko pociesza i zapomina, po prostu ten smutek przechodzi różne fazy; na początku jest strasznie i masz takie uczucie, jakby ci się śnił jakiś okropny sen, a ty nie jesteś pewien, czy to sen, czy prawda, ale jeszcze masz nadzieję i za wszelką cenę usiłujesz się obudzić, a wszystko to dlatego, że nie możesz sobie wyobrazić, że cię spotkało prawdziwe nieszczęście. Potem jest tak, że przyjmujesz do wiadomości fakt, że to nie jest sen, ale nie płaczesz ani nie nosisz w sobie tego strachu i tej nadziei co z początku, jesteś jakiś pusty w środku, ale jednocześnie sprytny, bo udajesz rozpacz i jesteś zadowolony, że ludzie, których lubisz i na których ci zależy, żałują cię. Ze mną było tak samo”.

***

 – W jakim człowieku się zakochałaś? Jaki był Laco? – pytam Agnieszkę.

 – Bardzo zdolny. Miał w sobie odwagę. Osiąganie sukcesów było dla niego czymś naturalnym – odpowiada.

 – Laco wie wszystko najlepiej, najlepsze spaghetti robi Laco – uśmiecha się Andrzej Koszyk.

 – Potrafi w towarzystwie przepytywać gości na różne tematy. Robi quizy. „A kto jest najciekawszym kompozytorem XX wieku dla ciebie?”, „A co takiego skomponował?” – dodaje Hania Bielawska-Adamik. – Laco jest człowiekiem o bardzo dużej wiedzy, ale czasami bywa pyszałkowaty.

Irena Rybczyńska w Jak kochać córkę? tak pisała o alter ego Laca: „Był skupiony, inteligentny, delikatny. Odnosił się do ciebie czule, a do mnie – z wielkim szacunkiem”.

 „Jednym się trapiłam – kontynuowała – że – mimo wszystko – decyzja związania się [z nim] mogła być w znacznym stopniu wywołana twoją samotnością. Otoczona dotychczas czułością i troską, stanęłaś nagle przed koniecznością samodzielnego rozstrzygania o wszystkim, polegania wyłącznie na sobie, do czego tak naprawdę nie byłaś przygotowana. Inaczej mówiąc, może by nie przypadł ci aż tak bardzo do serca, gdybyś była z nami w domu, ale z drugiej strony, po to przecież m.in. wyjechałaś daleko, żeby podjąć próbę samodzielnego ukształtowania swojego losu”.

(fot. Anna Rezulak)

O autorce

Karolina Pasternak to wieloletnia dziennikarka „Newsweeka”, wykładowczyni i redaktorka naczelna. Jej materiały były publikowane w najważniejszych pismach w kraju. Przeprowadzała wywiady z czołówką światowego kina, m.in. z Quentinem Tarantino i Stevenem Spielbergiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *