Czterdzieści sześć lat współpracy, jak mówią oboje – niezgadzania się, przekomarzania i niezwykłej przyjaźni, która połączyła dwie tak różne osobowości: ikonę, diwę i niekwestionowaną gwiazdę polskiej sceny muzycznej Alicję Majewską oraz kompozytora i autora niezapomnianych tekstów piosenek, Włodzimierza Korcza. Po kilkudziesięciu wspólnie spędzonych latach i wykreowaniu wielu pięknych, zapadających w pamięć utworów, nadal mają apetyt na więcej. W tym przypadku oznacza to dziesięć piosenek z tekstami Artura Andrusa i muzyką Włodzimierza Korcza w interpretacji Alicji Majewskiej.
„Piosenki Korcza i Andrusa” to więc album autorski, będący refleksyjną, miejscami nostalgiczną podróżą w przeszłość, ale też pogodnym, doprawionym odrobiną szaleństwa spojrzeniem na życie z perspektywy – jak mówi o sobie cała trójka – koneserów kolejnego dnia. Choć u Majewskiej, Korcza i Andrusa ważne są nie tylko te dni, których jeszcze nie znamy, ale także, jak śpiewa Alicja – „wszystko, co kiedyś było i jest” – to, co składa się na nasze małe światy, na to, jacy jesteśmy.
Biografia z komentarzami autora
Równolegle z płytą powstawała także książka Artura Andrusa o Alicji Majewskiej i Włodzimierzu Korczu. Nie jest to jednak zwykła biografia dwojga artystów. To zapis rzadko spotykanej, trwające kilkadziesiąt lat przyjaźni, z jej wzlotami i drobnymi upadkami. Opowieść o sukcesach i porażkach, koncertach, których się nie zapomina, o tym, czego nie widać na scenie i co pamięta się przez całe życie. O kulisach polskiej sceny rozrywkowej i spotkaniach z ludźmi, którzy ją tworzyli. Wszystkie rozmowy przeplatane są komentarzami Artura Andrusa, które od pierwszej do ostatniej strony bawią, a bohaterów książki oczami wyobraźni widzimy, jakby siedzieli obok nas i się przekomarzali.
– Wiem z doświadczenia: konferansjer czasem nie tylko zapowie, lecz także przepowie. Wydaje się, że coś palnął, że może to nawet głupie. A potem się okazuje, że miał rację. Za dowód profetycznych zdolności prowadzących niech posłużą autentyczne zapowiedzi występów bohaterów tej książki. Dwóch konferansjerów na dwóch różnych koncertach. Jeden zakończył słowami: „To nie żaden pic! To Alicja Majewska!”, drugi: „A teraz będzie z grubej rury! Alicja Majewska i Włodzimierz Korcz!”. Obaj mieli rację – mówi Artur Andrus.