Jest rok 1909. Clementine wysiada z pociągu wraz ze świeżo poślubionym mężem. Z tłumu wypada rozwścieczona kobieta i wpycha Winstona pod nadjeżdżający pociąg. Clementine w ostatniej chwili chwyta go za marynarkę. Ratuje mężowi życie po raz pierwszy i nie po raz ostatni.
Oczekiwano od niej, że będzie uległą, poświęcającą się rodzinie panią domu. Choć oficjalnie stała w cieniu Churchilla, tak naprawdę pełniła funkcję jego najważniejszego doradcy. Z kobiecym wdziękiem łagodziła spory, naprawiała jego wpadki, ale też jako jedyna wiedziała wszystko i współdecydowała o losach wojny. O jej przychylność zabiegali Józef Stalin, Charles de Gaulle i Franklin Delano Roosevelt.
Postać ikoniczna na własnych prawach
– Gdy śledziłam jej życie, jej związek z Winstonem, uświadomiłam sobie, że w czasie II wojny światowej Churchill absolutnie nie był sam – choć tak jest zawsze przedstawiany – ale że cały czas u jego boku stała Clementine, prowadząc go w trakcie podejmowania decyzji, wpływając na przywódców, by zdążali do tego samego co oni celu, pomagając mu poruszać się po niepewnym gruncie wśród współpracowników i personelu, wychowywała ich dzieci i dbała o jego samopoczucie – mówi autorka.
Jak dodaje, „im więcej dowiadywała się o osobowości Clementine, o roli, którą odgrywała w małżeństwie z Winstonem, tym wyraźniej widziała, że była postacią ikoniczną na swoich własnych prawach”. – Dowiedziałam się, że dzieliła z nim ciężar przywództwa nie tylko w czasie drugiej, lecz także pierwszej wojny światowej, cały czas podtrzymując go na duchu – podkreśla Marie Benedict.
Fragment książki
„Ale teraz, gdy siedzimy tu z de Gaulle’em, nie zapowiada się, by Winston miał zmienić zdanie. Jest zbyt spokojny, pykając cholerne cygaro. Jak może tak siedzieć wobec obelg de Gaulle’a? Ten człowiek nadużył naszej gościnności i ja nie będę ignorować jego dyskredytowania. Po francusku – tak by de Gaulle na pewno dobrze mnie zrozumiał – mówię: – Ta uwaga jest niestosowna w ustach sojusznika, a zwłaszcza w ustach gościa. De Gaulle patrzy tylko na mnie, ja też patrzę mu w oczy. Winston może nie zrozumiał dokładnie moich słów, ale na pewno rozumie napięcie. Wtrąca się służalczym tonem: – Proszę wybaczyć mojej żonie, generale. Elle parle trop bien le français.
Jak on śmie przepraszać za mnie, mówiąc, że za dobrze mówię po francusku?! Nie dam się zastraszyć ani mężowi, ani nikomu innemu, nawet przywódcy Wolnych Francuzów, których sojusz z Anglią jest tyleż ważny, co niepewny. Jeśli nie będę wierna temu, co słuszne i sprawiedliwe, to o co walczymy? Po raz pierwszy od długiego czasu widzę, że muszę się trzymać własnych przekonań, nie ignorować ich, ustępując przed Winstonem i jego poglądami. Wytrzymując wzrok de Gaulle’a, nie zgadzam się z Winstonem i znowu po francusku mówię: – Nie, Winstonie, to zupełnie nie tak. Są pewne rzeczy, które mężczyźnie może powiedzieć tylko kobieta, i ja właśnie mówię je panu, panie generale. Obaj zaniemówili. Ja piję szampana i czekam, aż któryś się odezwie. – Ma pani absolutną rację, madame – zabiera wreszcie głos de Gaulle. – Zechce pani przyjąć moje przeprosiny. – Gdy wstaje, by pocałować mnie w rękę, podaję mu ją ze skinieniem głowy”.