Dokument o wielkim mistrzu i wystawie jego dzieł. „Vermeer. Blisko mistrza” w kinach
14 maja, 2023
Trzy kobiety, trzy historie, jedna wojna. „Korespondentki. Chodź, pokażę ci wojnę”
17 maja, 2023

Oto Stefan Friedmann. „70 lat mojego dzieciństwa, czyli niech pan powie coś wesołego”

Stefan Friedmann po 70-tce zdecydował się opowiedzieć o swoim życiu (fot. mat. pras.)

Ta opowieść to mówiona nie-biografia Stefana Friedmanna – chodzącej, a raczej biegającej historii polskiego teatru, filmu, radia i estrady. Jest jak jej bohater – barwna, szybka, pełna anegdot i nie po kolei. Dowcip z dużą dawką inteligencji, doprawiony niebagatelną wyobraźnią i nutą absurdu to receptura książki zatytułowanej „70 lat mojego dzieciństwa, czyli niech pan powie coś wesołego”. To fabularny rollercoaster, który został opowiedziany kolorowym słowem i okraszony licznymi żartami. Brawurowa podróż od krakowsko-warszawskiego dzieciństwa do młodzieńczej dojrzałości na scenach wielu teatrów, w filmach i programach telewizyjnych. Od radiowej rodziny Matysiaków do reżyserowania komedii. A po drodze „Czterdziestolatek”, „Zmiennicy”, „Lalka”, pamiętne sceny w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”, „Na kłopoty… Bednarski”, reżyser kina akcji z „Poranka kojota” czy Młody Wilk z „Kiler-ów 2-óch”, Cienki Bolek, aż po tak lubianego przez widzów Modrego w „M jak miłość”. Friedmann to także współtwórca kultowych kreacji w dawnej radiowej Trójce m.in. Majstra w „Fachowcach”, Globtrotuara w „Ahoj, przygodo!” czy jednego z dwóch rozmówców w „Dialogach na cztery nogi”. Życiową podróż odbywał w znakomitym towarzystwie sławnych twórców: Jonasza Kofty, Wojciecha Młynarskiego, Erwina Axera, Andrzeja Wajdy, Jerzego Gruzy, Tadeusza Różewicza, a nawet Wisławy Szymborskiej. A co lubi najbardziej? Przełamywać powagę!

„Wspomnienia pisałem na gorąco. Przez to są świeże i aktualne. Pomogła mi w tym pamięć i nabyta wyobraźnia. Pamięć, żeby odtworzyć wydarzenia, w których brałem udział, a wyobraźnia – gdybym o czymś zapomniał.

Lata pędzą, czas się zmienia, trudno pisze się wspomnienia.

Codziennie budzisz się, jak nowonarodzony, w nowej rzeczywistości. Zanim dorośniesz już wita cię kolejny dzień.

Jak mawiał Winston Churchill, pamiętniki i wspomnienia to najlepiej pisać po śmierci. I miał rację! Zgoda. Jak mnie już nie będzie, to nie napiszę ani słowa. Daję słowo!”

Fragmenty książki

W domu dwóch facetów drze się:

– Tato, co nam kupisz na Gwiazdkę?

Kobieta patrzy na mnie i na pustą lodówkę. Ja sam też bym coś wypił, ale wyznaczona norma odżywiania, jak na Kubie, tego nie przewiduje. Ma być zdrowo i dietetycznie. Ćwiartka kurczaka na tydzień na wszystkie głowy w rodzinie.

Koledzy z branży odkrywają w sobie niespodziewane talenty. Ci, co nie palili i mało pili, idą do pracy fizycznej, bo mają więcej pary. Inni w prywatnych firmach udają urzędasów. Jeszcze inni, jak w okupację, zatrudniają się za kelnerów. Bardziej utalentowani manualnie robią ozdoby choinkowe.

A ja co? Co ja umiem? – zastanawiam się, zawstydzony przed rodziną. Sztuka nie istnieje, twórcy niepotrzebni. Zresztą bez przesady z tą twórczością. Owszem, próbowałem swoich sił jako nalewacz benzyny na stacji przy Wyścigach Konnych, niestety, skończyło się na polaniu spodni kierowcy, który za chwilę okazał się mocno wkurzonym milicjantem w cywilu.

(…)

Na tych nastrojach powstał radiowy serial o robotniczej warszawskiej rodzinie. Matysiakowie. Jeden z najciekawszych fenomenów radiowych w Polsce. Mieszkanie przy ulicy Dobrej miało dwadzieścia sześć metrów kwadratowych, a mieścił się w nim cały nasz świat z aktualnymi problemami.

Wygranie castingu do roli Gienka, ulubieńca słuchaczy z racji robienia sobie żartów i ogólnej wesołości, zaliczam do swoich największych sukcesów zawodowych. Ja, krakus z dziada pradziada, mówiący krakowską gwarą kibic Cracovii, potrafiłem zamienić się w typowego warszawskiego młodego cwaniaczka, w dobrym tego słowa znaczeniu. Potrafiłem mówić po warszawsku i tak się zachowywać. Niestety na wiele lat przestałem się nazywać Stefan Friedmann, jak miałem w metryce, i dla całej Polski i Polonii za granicą byłem Gieniem Matysiakiem. Miałem lat piętnaście.

Tadeusz Janczar, świetny i przystojny młody aktor (pojawił się w Piątce z ulicy Barskiej i w Kanale), bohater walczący w powstaniu warszawskim, był moim bratem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *