We wrześniu 1940 roku do KL Auschwitz trafia Witold Pilecki. Przekroczywszy bramę obozu, staje się numerem 4859. Mundur polskiego oficera dobrowolnie zamienia na obozowy pasiak, by spełnić swą patriotyczną misję.
Kiedy naziści przekształcają obóz koncentracyjny w machinę śmierci, Pilecki tworzy w nim ruch oporu. W ludziach, dla których jedynym celem jest przetrwanie, budzi nadzieję i wolę walki. Jego raporty – będące dramatycznym wołaniem o pomoc z samego środka piekła na ziemi – wydostają się za druty obozu. Ale pomimo ich przerażającej treści ratunek nie nadchodzi.
Fragment książki
„Rząd polski na uchodźstwie był wstrząśnięty skalą ludobójstwa. Z otrzymywanych wiadomości wynikało, że w kraju znajdującym się pod okupacją hitlerowską zostało zaledwie dwieście tysięcy Żydów. Szmul Zygielbojm, jeden z dwóch Żydów zasiadających w trzydziestoosobowej Radzie Narodowej RP, poprosił polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych o potwierdzenie tych danych, bowiem wydawały mu się wprost nie do uwierzenia. Mężczyzna zostawił w getcie warszawskim żonę i dwójkę dzieci. „Nie wiem, jak nas osądzi historia” – powiedział na marcowej sesji Rady Narodowej – „ale czuję, że miliony ludzi w kraju nie mogą uwierzyć, nie mogą pojąć tego, że my tutaj nie jesteśmy w stanie poruszyć opinii świata i nie jesteśmy w stanie doprowadzić do tego, żeby (…) tym nieludzkim cierpieniom i mordom kres położyć”.
Zygielbojm wezwał aliantów do zredagowania w świetle ostatnich wydarzeń kolejnej deklaracji potępiającej zbrodnie nazistów, choć szanse na to były niewielkie. Brytyjczycy i Amerykanie nie mieli zamiaru kontynuowania debaty na temat masowego mordowania Żydów ani nie chcieli wspierać jakichkolwiek działań, które prowadziłyby do przekierowania zasobów wykorzystywanych do innych operacji. Departament Stanu USA zaproponował zaś zwołanie międzynarodowej konferencji poświęconej kwestii omówienia trudnej sytuacji Żydów i innych społeczności zmuszonych do wysiedlenia, cynicznie grając na czas dla opóźnienia działań wojskowych i dyplomatycznych. Brytyjczycy szybko poparli tę propozycję. Kiedy Sikorski nadal naciskał, domagając się zdecydowanych działań i przejścia do ataku, jeden z dyplomatów Ministerstwa Spraw Zagranicznych komentował: „wielokrotnie mówiliśmy Polakom, że odwet jest po prostu wykluczony”. Inny dyplomata zauważył: „Polacy są w tej kwestii bardzo irytujący”.