„Dyżurny Żyd” i przyjaciel Polaków. Szewach Weiss w przejmującej rozmowie – „Pamiętam”
3 grudnia, 2018
Pan Cogito bohaterem aż trzech filmów. Projekt #pH, czyli młodzi badają Herberta
5 grudnia, 2018

„Nie mam żadnego katalogu zasad”. Joanna Szczepkowska od skandali woli pisać

Joanna Szczepkowska w spektaklu „Eva” w Teatrze Rampa (fot. mat. pras.)

Aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna, a także pisarka, felietonistka oraz malarka. Joanna Szczepkowska to człowiek orkiestra, która przed kilkunastoma miesiącami założyła własną scenę, którą nazwała Teatr na Dole. W życiu wcielała się w różne postaci, jak sama przyznaje, im bardziej wymagające, tym ciekawsze. W warszawskim Teatrze Rampa odbyła się właśnie premiera spektaklu „Eva”, który nie tylko napisała i wyreżyserowała, ale na scenie partneruje Dorocie Osińskiej. Portalowi Kultura wokół Nas artystka opowiedziała, dlaczego nie uważa się za skandalistkę nawet z zasadami, za co podziwia Dorotę Osińską oraz co sama ma wspólnego z piosenkarką Evą Cassidy.

Mówi się o Pani „skandalistka z zasadami”. Zgadza się Pani z tym określeniem?

Myślę, że skandaliści to ludzie, którzy przede wszystkie lubią skandale. Ja wolę grać, pisać, a czasem też malować. To pewnie wiąże się z tym, że wiele spraw przejmuje mnie mocniej niż innych, więc silniej reaguję. Ci, którzy jednak ze mną pracują, są często zdumieni moim spokojem i równowagą, jaka panuje na próbach. Nie ma to nic wspólnego z ekspresją skandalistów. Moje role czy książki też nie są skandalizujące czy przewrotne, raczej bardzo subtelne. Media wyłapują to, co mocne, więc cała moja emocjonalność przebija się łatwiej. Takie już mamy czasy.

A te zasady?

Nie mam żadnego katalogu zasad. Nie znoszę nieuczciwości, zarówno w sztuce, jak i w życiu publicznym. Kiedy widzę coś takiego, reaguję bez względu na konsekwencje. To jest zasada, której wymagam od siebie, żeby nie poddawać się złudzeniu, że nic się nie da zrobić. Często słyszę: „to nic nie da”. Wtedy odpowiadam: „a co da nic”?

Joanna Szczepkowska to nie tylko aktorka i reżyserka, ale i pisarka oraz malarka (fot. wikipedia.org)

Lubi Pani jednak sięgać po mocne kobiece osobowości w swoich sztukach, jak np. postać Idy Kamińskiej czy teraz Evy Cassidy?

Ne muszą być mocne, mogą być też kruche, byle były ciekawe. Zagranie Idy Kamińskiej to nie był mój pomysł, tylko Gołdy Tencer. Nie zastanawiałam się nad tym, czy ona jest mocna, czy też słaba, ale nad jej dramatycznym losem. W moim Teatrze Na Dole, gdzie wystawiam swoje sztuki, gram przecież rożne postaci. Piszę częściej o takich, które nie sprostały życiu, bo chyba bardziej mnie interesują.

W Teatrze Rampa odbyła się premiera najnowszej sztuki „Eva”, którą nie tylko Pani napisała, ale reżyseruje i gra na scenie. Skąd pomysł na ten spektakl?

Inspiracja wyszła od Doroty Osińskiej, która przyszła do mojego teatru z propozycją napisania sztuki o Evie Cassidy. Miałam całkiem inne plany, ale Dorota jest jedną z najwybitniejszych polskich wokalistek. Jestem zachwycona jej głosem i osobowością. Kiedy się przyjrzałam piosenkom i życiorysowi Cassidy to stwierdziłam, że jest między nimi niesamowite podobieństwo nie tylko głosu, ale też takiej „karmy życia”.

To znaczy?

Uważam, że Dorota Osińska z tak ogromnym talentem zasługuje na więcej niż ma. Podobnie było z Evą Cassidy. Wszyscy mówili, że to „niezwykły głos” i zastanawiali się, dlaczego nie jest sławna na cały świat. Na tych zachwytach się kończyło.

Dorota Osińska i Joanna Szczepkowska wspólnie na scenie w Teatrze Rampa (fot. mat. pras.)

Znalazła Pani odpowiedź, dlaczego Eva Cassidy nie stała się tak popularna, na ile zasługiwał jej talent?

Po prostu nie była komercyjna i godziła się tylko na to, co było spójne z jej gustem. To często wystarczy, żeby rynek kogoś takiego odrzucił. Albo się idzie na ugody i często robi rzeczy, które nie są zgodne z własnym artystycznym instynktem, wtedy życie upływa na wielkich scenach. Albo się idzie tylko swoją drogą z całym ryzykiem niewielkiej, kameralnej publiczności. Znam to bardzo dobrze.

Można być artystą spełnionym bez występów na wielkich scenach?

Wielkość scen nie ma nic wspólnego z poczuciem spełnienia. Przypomina mi się rozmowa, którą Eva Cassidy, przeprowadziła ze swoją matką, jeszcze zanim dowiedziała się o swojej chorobie. Powiedziała jej, że gdyby teraz umarła, to może podsumować swoje życia jako bardzo szczęśliwe. Śpiewała w małych, kameralnych piwniczkach, ale czuła się spełniona, gdy udało jej się stworzyć niezapomniany wieczór nawet dla kilkunastu osób. Jednocześnie scena nie była dla niej ważniejsza od życia, natury, podróży po lasach. Teatry, kluby, estrada to są zamknięte ciemne pomieszczenia, a świat jest otwarty, słoneczny. Trzeba umieć znaleźć balans, żeby poczuć spełnienie.

Dorota Osińska w roli Evy Cassidy (fot. mat. pras.)

Czy zadośćuczynieniem tego, co nie udało się jej osiągnąć za życia, są miliony płyt sprzedane po śmierci, czyli takie swoiste życie po życiu?

Można tak powiedzieć. To jeden z tych przypadków, kiedy za późno zorientowano się, jak wielki to był talent. Już po jej śmierci jakaś telewizja zdecydowała się puścić w nocy amatorskie nagranie, na którym Eva Cassidy śpiewa piosenkę. Po emisji rozdzwoniły się telefony, żeby wyemitować to jeszcze raz. Dopiero wtedy udało się wydać całą płytę. O Evie Cassidy przeciętny słuchacz muzyki wie niewiele, ale wśród znawców ma ona rzesze fanów na całym  świecie.

Eva Cassidy przy mikrofonie z gitarą (fot. mat. pras.)

Kim jest Gwiazda, czyli postać, którą Pani gra?

Kiedy Dorota Osińska złożyła mi propozycję napisania tej sztuki, myślałam o tym, żeby stworzyć dla niej monodram. Jestem przekonana, że udźwignęłaby cały spektakl. Teatr jednak przekonywał, że też powinnam zagrać. Trudno było mi znaleźć jakiś powód i osobę, która towarzyszyłaby Evie Cassidy w jej samotnym życiu.

Wymyśliłam więc szczególną sytuację, w której obie jesteśmy już w przestrzeni pozaziemskiej. Ja gram przeciwieństwo Evy, gwiazdę pop kultury, która skończyła marnie, jak to się często zdarza w przypadku największych ikon. Ta gwiazda opowiada widzom o Evie Cassidy. W ten sposób powstał rodzaj muzycznej ballady.

(fot. mat. pras.)

Gwiazda to nie tylko przeciwieństwo Evy Cassidy ale i Joanny Szczepkowskiej. To było duże wyzwanie aktorskie dla Pani?

Ta „Gwiazda” to rzeczywiście moje przeciwieństwo pod każdym względem, ale takie wyzwania są dla aktora najciekawsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *