Jak to jest zmierzyć się z legendarną już postacią geja w spektaklu „Berek, czyli upiór w moherze 2”?
Rzeczywiście gram postać, którą w pierwszej części „Berka” fantastycznie stworzył Paweł Małaszyński. To było oczywiście wyzwanie, ponieważ zastępowanie aktora w roli, która trafiła do tysięcy widzów, jest ryzykowne, trudne i stresujące. Do tej kontynuacji zaprosiła mnie Ewa Kasprzyk, której postać, czyli Anny Lewandowskiej jest w tym spektaklu najważniejsza i to ona najbardziej rezonuje z publicznością. W związku z tym mam poczucie, że postać Pawła tylko jej partneruje i daje lustro dla jej wypaczonych poglądów czy tego, jak postrzega świat. Jest to więc rodzaj roli służebnej wobec postaci Ewy.
Podjąłem się tego zadania też dlatego, że to naprawdę rzetelnie napisana komedia. W swoim życiu zrobiłem już trochę spektakli, ale z takim tekstem jak tu, spotykam się tylko w arcydziełach. To też skłoniło mnie, żeby wziąć udział w tym projekcie, mimo ryzyka porównań czy konfrontacji z poprzednim aktorem.
W tytule pozostało popularne przed laty słowo „moher”. Czy kontynuacja dotyka również kwestii tolerancji?
Zdecydowanie tak i w tym tkwi mądrość tego spektaklu, że opowiada nie tylko o tolerancji i zrozumieniu, ale w ogóle o uprzedzeniach i stereotypach, a także o tym, że miłość oraz relacje między ludźmi mogą wyglądać bardzo różnie. Nie należy więc tego oceniać, tylko akceptować to, że życie ludzi obok nas może się różnie toczyć.
W relacji Pawła i Anny nastąpiła duża zmiana, właściwie od niechęci do przyjaźni.
Jak dobrze wszyscy pamiętamy w finale pierwszej części „Berka” Anna z Pawłem się porozumieli i zaprzyjaźnili. Akcja kontynuacji rozpoczyna się w momencie, kiedy wiemy, że ta relacja się ugruntowała i jest pełna wzajemnej troski. On się nią opiekuje i sprząta jej w domu, a ona z kolei robi mu pierożki. Naprawdę bardzo się polubili i trochę nie mogą bez siebie żyć.
Ponieważ Paweł jest aktualnie singlem, to Anna postanawia znaleźć mu partnera. On z kolei ma dosyć jej ciągłych odwiedzin, a wie, że ona też jest sama, więc postanawia coś z tym zrobić. W ten sposób zaczyna się cała seria komediowych sytuacji. Okazuje się, że umawia ją na randkę z jej dawnym kochankiem. Wszystko kończy się szczęśliwie i dosyć wzruszająco.
Na scenie jest też więcej bohaterów niż w pierwszej części.
Tak, te wszystkie wydarzenia sprawiają, że pojawia się np. Krzysztof, którego gra Daniel Olbrychski, a także jego syn. Ponadto córka Anny, która była już w pierwszej części, a także fryzjer, którego Anna chce wyswatać z Pawłem, którego gra Kamil Kula. Ten cały galimatias sprawia, że w końcu jest nas szóstka na scenie.
Konwencja komediowa pozostała jednak nienaruszona.
Jak najbardziej, chociaż to nie jest komedia, na której można się tylko pośmiać, ale także wzruszyć. Mam wrażenie, że to sztuka, która łączy i pokazuje, że ludzie z dwóch kompletnie różnych światów, bardzo wyrazistych w naszym kraju, potrafią się dogadać.
Jest dzisiaj takie modne słowo, którego użyję, że nie ma w tym spektaklu mowy nienawiści. Myślę, że jest też mądrą komedią, bo opowiada o miłości zarówno gejów, jak i starszych ludzi. To są tematy, o których warto mówić i które warto przywoływać.