Grupa przyjaciół: dwie pary – małżeństwo z długim stażem i nowy związek z Tindera wybiera się z dziećmi na tradycyjny majówkowy wyjazd na sielankowy kemping, który od lat spędzają na duńskiej wyspie Bornholm. Co może pójść nie tak? Bohaterowie filmu przekonają się, że wszystko, a jeden incydent między dziećmi może uruchomić prawdziwą lawinę, w tym falę kryzysu w ich relacjach. Każda z par sprawia wrażenie szczęśliwej, ale czy tak jest naprawdę? Czy żyją pozorami?
– „Fucking Bornholm” to historia Mai, która odkrywa, że tak naprawdę wszystkie role, które pełniła w rodzinie i poza nią, przestały jej odpowiadać. […] Bardzo mi zależało, żeby zrobić film, który jest troszeczkę inny niż to, co mamy w polskim kinie. Nie chciałam, żeby to był dramat, nie chciałam, żeby to była komedia – najbliżej temu filmowi do tragikomedii. Całe moje zadanie polegało na tym, żeby ten balans został utrzymany, żeby nie popaść w żadną skrajność. Ta historia, tak jak i nasze życie, jest bardzo zabawna, ale w swojej wymowie także bardzo głęboka i momentami dramatyczna, więc staramy się to bardzo umiejętnie rozgrywać, cieniować – mówi Ania Kazejak, autorka scenariusza i reżyserka.
Jaka jest geneza „Fucking Bornholm”?
– Pomysł zrodził się z życia i obserwacji moich przyjaciół. Jeździłam na wakacje kamperami, przyczepami i mam wiele dobrych i ciut gorszych wspomnień z tym związanych. W którymś momencie przyszedł także taki czas, kiedy nasze związki zaczęły drżeć w posadach i część sytuacji, które widzowie zobaczą w filmie, miała miejsce na naszych wspólnych wyjazdach. Do napisania scenariusza zainspirowało mnie zatem życie: moje i moich przyjaciół – mówi reżyserka i współscenarzystka, Anna Kazejak.
Projekt „Fucking Bornnholm” przeszedł wyjątkową ścieżkę – najpierw powstał scenariusz, na bazie którego zrealizowano serial audio. Ten z kolei był podstawą książki i audiobooka. Na koniec zrealizowano zdjęcia do filmu fabularnego. – Myślę, że książka, audiobook, serial audio i film to różne elementy, które w sumie mogą stanowić całość. Ale każdy może też sobie wziąć jakąś cząstkę i zacząć eksplorować „Fucking Bornholm” od innej strony. Są one komplementarne, nie konkurencyjne i zupełnie różne – podkreśla Kazejak.
Odtwórcy głównych ról o filmie
– Najbardziej podobało mi się i fascynowało mnie to, że będę miała szansę zagrać kogoś, kto w trakcie tego dziwnego, krótkiego wyjazdu na Bornholm, się uwalnia. To jest ciekawe, bo jest trudne – wydaje mi się, że często jest tak, że większość z nas nigdy nie podejmuje walki, żeby dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest poza tym, że pełni określone funkcje wobec innych ludzi – mówi Agnieszka Grochowska.
– Chyba po raz pierwszy spotkałem na swojej drodze bohatera, który ani nie morduje niewinnych kobiet, ani nie opowiada jakiejś historii wyssanej z palca w stylu komedii romantycznej, ani nie biega gdzieś z pistoletem. Opowiadamy życiową historię z kręgu ludzi, w którym się też obracamy. Nie twierdzę, że jest to film o nas, ale mam wrażenie, że są to bohaterowie niezwykle nam bliscy poprzez to, że znajdują się w takiej sytuacji, w jakiej spokojnie my moglibyśmy się znaleźć – podkreśla Maciej Stuhr, który wcielił się w postać Huberta, męża głównej bohaterki.