Nieznany obraz codzienności. „Mądre matki, dobre żony. Kobiety w Korei Południowej”
23 maja, 2023
Uczucie mocne jak góra. Szwajcarski obraz „Kawałek nieba” już na ekranach kin
26 maja, 2023

Jaka jest stolica Wielkiej Brytanii oczami jej mieszkańców? Reportaż „Londyńczycy”

(fot. pixabay.com)

Co może łączyć właściciela galerii sztuki, krematora, pracownicę klubu nocnego i hydrauliczkę? To oni, wspólnie z milionami innych ludzi, tworzą jedno z największych miast świata. Dla jednych Londyn jest tylko tłem opowieści, dla innych – głównym bohaterem. W nowej książce Craiga Taylora, autora bestsellerowych „Nowojorczyków”, stolica Wielkiej Brytanii staje się sceną dla wielu szczerych i intymnych ludzkich historii. To żywy kolaż dni i nocy spędzanych w Londynie. Można się dowiedzieć, jak wygląda casting na głos londyńskiego metra, gdzie kupują peruki brytyjscy adwokaci i jakie najskrytsze fantazje spełnia kobieta pracująca jako domina. Taylor w „Londyńczykach” buduje historię o miejscu, w którym jedni spędzają całe życie, inni bezustannie za nim tęsknią lub nie chcą do niego wrócić. „Chciałem znaleźć ludzi, którzy śnili o Londynie, zmagali się z Londynem, zostali przez niego nagrodzeni albo skrzywdzeni. Ludzi, którzy spędzili w nim jeden dzień i wzięli nogi za pas. Ludzi, którzy nigdy nie wyjechali. A może również takich, którzy na co dzień zajmowali się miejskimi sprawami, wprawiali to miasto w ruch.”

EMMA CLARKE głos londyńskiego metra

Kilka lat temu londyńskie metro spytało rmę produkcyjną, z którą współpracowałam, czy mogliby kogoś zarekomendować. Firma poleciła trzech mężczyzn i trzy kobiety, w tym mnie. Metro podeszło do sprawy bardzo poważnie, przez półtora roku testowali różne głosy na grupach fokusowych. Z tego, co pamiętam, czytaliśmy na próbę sześć kwestii: „Uwaga na odstęp” [między peronem a pociągiem], „Następna stacja…”. Każdemu głosowi nadano kryptonim – moim był „Marilyn”. Proces selekcji był rygorystyczny i nie wiem, co takiego

usłyszeli w moim głosie, ale wybrali mnie. Czasem się zastanawiam, czy wynik badania fokusowego byłby ten sam, gdyby nazwano mnie Brenda albo Ethel.

Kiedy do mnie zadzwonili, siedziałam we włoskiej restauracji w Barnes na południowym zachodzie Londynu. Nie wierzyłam własnym uszom. Pomyślałam: „Jaja sobie ze mnie robicie”. Szczerze mówiąc, to wszystko ciągnęło się tak długo, że myślałam, że wybrali kogoś innego – ale nie, po prostu testy trwały w nieskończoność. Nie trąbiłam o tym na prawo i lewo. Nie jestem pierwsza do chwalenia się sukcesami. Chciałam, żeby się udało, i się udało. Potem minęły jeszcze kolejne miesiące, bo nie mogli się zdecydować w sprawie komu-

nikatów. Naprawdę robili wszystko bardzo starannie. Pierwsza sesja trwała około półtorej godziny, nagraliśmy nazwy stacji, „Prosimy nie pozostawiać bagaży bez opieki” i podstawowe komunikaty związane z bezpieczeństwem: „Proszę odsunąć się od drzwi”, i tym podobne. W gruncie rzeczy nie ma tego aż tak wiele. No bo na ile sposobów można powiedzieć: „Następna stacja: Oxford Circus”? Chociaż pamiętam, że poproszono mnie o kilka wersji Marylebone. Nie mogli się zdecydować, jak to się wymawia: marlebołn, merylebołn, merylibołn czy może merylebon. Musiałam nagrać wszystkie warianty wymowy. Chyba w końcu wybrali merylebołn.

RUBY KING hydrauliczka

Do Londynu przyjechałam uczyć się tańca. To był początek lat osiemdziesiątych, byłam pierwszą czarną dziewczyną w moim college’u. Przyjechałam z zamiarem zostania wielką gwiazdą. Pamiętam, jak szłam Oxford Street i mówiłam obcym ludziom: „Zostanę gwiazdą. Przepraszam! Zostanę gwiazdą. Zostanę… Przepraszam! Przyjechałam”. [Śmiech].

Żeby było śmieszniej, już po tygodniu płakałam mamie do słuchawki: „Jest okropnie, wszyscy są okropni”. Bo nie umiałam gotować! Nie umiałam gotować, nie potrafiłam nic zrobić. W domu gotowałam dla całej rodziny, niedzielną pieczeń i różne takie, jestem najmłodsza z sześciorga rodzeństwa. Ale potem przyjechałam do Londynu i musiałam wszystko robić sama. Jadłam w kółko pieczonego kurczaka z pieczonymi ziemniakami, tyle umiałam zrobić, bo wystarczyło dać wszystko do jednego naczynia, wsadzić do piekarnika i być dobrej myśli. No więc po tygodniu mówię mamie [płaczliwym głosem]: „Proszę, pozwól mi wrócić do domu”, a mama: „Nie, nie, przecież tego chciałaś, chciałaś uczyć się tańca. Spróbuj zostać do końca semestru. Jak dalej będziesz niezadowolona, to wrócisz”. No więc zostałam do końca semestru, przyjechałam do domu i pomyślałam sobie: „Okej, chcę wrócić do Londynu”.

Mama miała rację.

(fot. wikipedia.org)

O autorze

Craig Taylor urodził się w 1976 roku w Edmonton w Kanadzie i dorastał w Lantisville. Od 2000 roku Taylor mieszka i pracuje w Londynie. Zajmował się dziennikarstwem od momentu ukończenia studiów. Współpracował z wieloma gazetami i czasopismami, dla których tworzył artykuły dotyczące mieszkańców wielkich aglomeracji, takich jak: Londyn czy Nowy Jork. W jego dorobku znaleźć można popularne reportaże o szerokiej tematyce. Głównym zainteresowaniem pisarza są sprawy społeczne.

Taylor to autor wydanej w 2008 roku książki zatytułowanej „Delaware”. Ponadto stworzył on również „Powrót do Akenfield: portret angielskiej wioski” czy „Nowojorczycy. Miasto i ludzie”. Ta ostatnia bywa określana hymnem na cześć Nowego Jorku. Autor ukazał w niej różnorakie perspektyw patrzenia na owo miasto, oddając narrację takim bohaterom jak: serwisant wind czy matka młodego chłopca, która odbywa karę pozbawienia wolności w zakładzie na Rikers Island. Aby ta powieść powstała Taylor, spędził tam kilka lat, poznając lokalne społeczności.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *