EMMA CLARKE głos londyńskiego metra
Kilka lat temu londyńskie metro spytało rmę produkcyjną, z którą współpracowałam, czy mogliby kogoś zarekomendować. Firma poleciła trzech mężczyzn i trzy kobiety, w tym mnie. Metro podeszło do sprawy bardzo poważnie, przez półtora roku testowali różne głosy na grupach fokusowych. Z tego, co pamiętam, czytaliśmy na próbę sześć kwestii: „Uwaga na odstęp” [między peronem a pociągiem], „Następna stacja…”. Każdemu głosowi nadano kryptonim – moim był „Marilyn”. Proces selekcji był rygorystyczny i nie wiem, co takiego
usłyszeli w moim głosie, ale wybrali mnie. Czasem się zastanawiam, czy wynik badania fokusowego byłby ten sam, gdyby nazwano mnie Brenda albo Ethel.
Kiedy do mnie zadzwonili, siedziałam we włoskiej restauracji w Barnes na południowym zachodzie Londynu. Nie wierzyłam własnym uszom. Pomyślałam: „Jaja sobie ze mnie robicie”. Szczerze mówiąc, to wszystko ciągnęło się tak długo, że myślałam, że wybrali kogoś innego – ale nie, po prostu testy trwały w nieskończoność. Nie trąbiłam o tym na prawo i lewo. Nie jestem pierwsza do chwalenia się sukcesami. Chciałam, żeby się udało, i się udało. Potem minęły jeszcze kolejne miesiące, bo nie mogli się zdecydować w sprawie komu-
nikatów. Naprawdę robili wszystko bardzo starannie. Pierwsza sesja trwała około półtorej godziny, nagraliśmy nazwy stacji, „Prosimy nie pozostawiać bagaży bez opieki” i podstawowe komunikaty związane z bezpieczeństwem: „Proszę odsunąć się od drzwi”, i tym podobne. W gruncie rzeczy nie ma tego aż tak wiele. No bo na ile sposobów można powiedzieć: „Następna stacja: Oxford Circus”? Chociaż pamiętam, że poproszono mnie o kilka wersji Marylebone. Nie mogli się zdecydować, jak to się wymawia: marlebołn, merylebołn, merylibołn czy może merylebon. Musiałam nagrać wszystkie warianty wymowy. Chyba w końcu wybrali merylebołn.
RUBY KING hydrauliczka
Do Londynu przyjechałam uczyć się tańca. To był początek lat osiemdziesiątych, byłam pierwszą czarną dziewczyną w moim college’u. Przyjechałam z zamiarem zostania wielką gwiazdą. Pamiętam, jak szłam Oxford Street i mówiłam obcym ludziom: „Zostanę gwiazdą. Przepraszam! Zostanę gwiazdą. Zostanę… Przepraszam! Przyjechałam”. [Śmiech].
Żeby było śmieszniej, już po tygodniu płakałam mamie do słuchawki: „Jest okropnie, wszyscy są okropni”. Bo nie umiałam gotować! Nie umiałam gotować, nie potrafiłam nic zrobić. W domu gotowałam dla całej rodziny, niedzielną pieczeń i różne takie, jestem najmłodsza z sześciorga rodzeństwa. Ale potem przyjechałam do Londynu i musiałam wszystko robić sama. Jadłam w kółko pieczonego kurczaka z pieczonymi ziemniakami, tyle umiałam zrobić, bo wystarczyło dać wszystko do jednego naczynia, wsadzić do piekarnika i być dobrej myśli. No więc po tygodniu mówię mamie [płaczliwym głosem]: „Proszę, pozwól mi wrócić do domu”, a mama: „Nie, nie, przecież tego chciałaś, chciałaś uczyć się tańca. Spróbuj zostać do końca semestru. Jak dalej będziesz niezadowolona, to wrócisz”. No więc zostałam do końca semestru, przyjechałam do domu i pomyślałam sobie: „Okej, chcę wrócić do Londynu”.
Mama miała rację.
O autorze
Craig Taylor urodził się w 1976 roku w Edmonton w Kanadzie i dorastał w Lantisville. Od 2000 roku Taylor mieszka i pracuje w Londynie. Zajmował się dziennikarstwem od momentu ukończenia studiów. Współpracował z wieloma gazetami i czasopismami, dla których tworzył artykuły dotyczące mieszkańców wielkich aglomeracji, takich jak: Londyn czy Nowy Jork. W jego dorobku znaleźć można popularne reportaże o szerokiej tematyce. Głównym zainteresowaniem pisarza są sprawy społeczne.
Taylor to autor wydanej w 2008 roku książki zatytułowanej „Delaware”. Ponadto stworzył on również „Powrót do Akenfield: portret angielskiej wioski” czy „Nowojorczycy. Miasto i ludzie”. Ta ostatnia bywa określana hymnem na cześć Nowego Jorku. Autor ukazał w niej różnorakie perspektyw patrzenia na owo miasto, oddając narrację takim bohaterom jak: serwisant wind czy matka młodego chłopca, która odbywa karę pozbawienia wolności w zakładzie na Rikers Island. Aby ta powieść powstała Taylor, spędził tam kilka lat, poznając lokalne społeczności.