Rozmowy o życiu i twórczości. „Artyści” z różnych dziedzin sztuki i pokoleń
2 sierpnia, 2019
„Ja nie mam nic do ukrycia”. Jacek Braciak szczerze o filmach i życiu prywatnym
5 sierpnia, 2019

Intymny portret ukochanego śpiewaka wszech czasów. Dokument „Pavarotti” w kinach

„Pavarotti” to niezwykła historia o człowieku obdarzonym wielkim sercem, poczuciem humoru, charyzmą i talentem (fot. Sacha Gusov/Decca Records)

To niezwykle poruszająca historia śpiewaka operowego wszech czasów. Prawdziwej gwiazdy rocka w operowym wydaniu, wspaniałego człowieka, legendy. Tylko Luciano Pavarotti mógł zmusić księżnę Dianę do tego, by słuchała go moknąc w deszczu, tylko on mógł jeździć po świecie z własnym jedzeniem, a elitarną formę sztuki uczynić rozrywką dla wszystkich. W filmie zdobywcy Oscara Rona Howarda, reżysera „Pięknego umysłu”, jest ukazany takim, jakim był naprawdę, z czym się borykał, jakie miał poczucie humoru, a z czym wiązał nadzieje. W dokumencie „Pavarotti” wykorzystano nagrania z niezapomnianych występów, w tym z koncertu Trzech Tenorów, nigdy nieprezentowane materiały archiwalne i wypowiedzi najbliższych, w tym jego drugiej żony – Nicoletty, a także José Carrerasa, Placido Domingo i frontmana U2 – Bono.

Pavarotti był nazywany „tenorem zwykłych ludzi”, ponieważ łączył w sobie osobowość geniusza i celebryty i wykorzystywał swoje talenty, aby szerzyć dobrą nowinę, że opera może być rozrywką dającą radość wszystkim miłośnikom muzyki. Dzięki sile swojego talentu, Pavarotti zawładnął wielkimi scenami na całym świecie i podbił serca słuchaczy z najodleglejszych zakątków globu. Był obdarzony jednym z najbardziej epickich głosów w historii ludzkości, pełen ekspresji, a poza tym człowiekiem o wielkim sercu, poczuciu humoru, charyzmie i talencie. – Nie zdarzył się jeszcze drugi śpiewak o tak czystym głosie. To były dźwięki przychodzące bez wysiłku. Nigdy nie szedł na łatwiznę, przykładał wagę do każdej frazy, do każdej nuty. To płynęło z jego wnętrza, i było dla wszystkich słyszalne na zewnątrz jako piękny i wydłużony śpiew – podkreśla Dickon Stainer, dyrektor generalny Universal Music Classics and Jazz oraz producent wykonawczy filmu.

Urodził się w Modenie, we Włoszech, 12 października 1935 roku. Był synem piekarza, który był również tenorem-amatorem. Luciano oczarowany głosem ojca oraz swojego idola Enrico Caruso, przez całe dzieciństwo śpiewał. Nikt nie przewidział jednak, że ze skromnego nauczyciela w szkole podstawowej stanie się „Królem Wysokiego C” oraz że ludzie, którzy nigdy wcześniej nie wysłuchali ani jednej arii operowej, będą znali i kochali Pavarottiego.

(fot. mat. pras.)

Od debiutu po status gwiazdy

Zachęcony przez swoją matkę, która usłyszała coś niezwykłego w barwie jego głosu, Pavarotti zaczął studiować muzykę na poważnie dopiero po tym, jak wygrał regionalny konkurs piosenki. Debiutował na scenie w 1961 roku jako Rodolfo z „La Boheme” Pucciniego. Od początku zachwycił wszystkich swoją intuicją muzyczną i naturalnością. Przez cały okres lat 60. XX wieku Pavarotti stopniowo budował swoją reputację nie tylko jako śpiewaka obdarzonego nieskazitelnym głosem i dającym z siebie wszystko podczas występu, lecz także z uwagi na swoją niepohamowaną radość i chęć do życia, które dało się wyczuć zarówno w jego śpiewie, jak i zachowaniu. Stał się rozpoznawalny wśród melomanów na całym świecie dzięki wspólnym występom z uwielbianą przez wszystkich sopranistką Joan Sutherland, znaną też jako „La Stupenda”. Łączące ich uczucie dodawało ich wspólnym występom namiętności i pasji.

W latach 70. Pavarotti był u szczytu swoich możliwości wokalnych oraz scenicznych i stał się wielką międzynarodową gwiazdą i ulubieńcem mediów. W czasach, kiedy wydawało się, że muzyka operowa traci swoje wpływy, Pavarotti piął się w górę, dawał epickie występy, a w wieczornych telewizyjnych talk-show oczarowywał wszystkich swoim poczuciem humoru, promiennym uśmiechem i umiejętnościami kulinarnymi. Pewnego wieczoru w roku 1973, kiedy jego słynna trema sprawiła, że pocił się niemiłosiernie, wszedł na scenę z ogromną białą chustką w ręku, co szybko stało się jego znakiem rozpoznawczym.

Pavarotti podczas występu w Pekinie (fot. Vittoriano Rastelli/CORBIS/Corbis via Getty Images)

Występy z Trzema Tenorami oraz projekt „Pavarotti i Przyjaciele”

W latach 80. był najlepiej opłacanym śpiewakiem w historii opery, a na początku 90. występy Pavarottiego z „Trzema Tenorami” wypełniały po brzegi stadiony. Ich wspólny album stał się największym bestsellerem w dziejach muzyki klasycznej. Stali się ulubieńcami publiczności na równi ze Brucem Springsteenem czy The Rolling Stones. – To był najwspanialszy „zespół” w historii. Wzięli się znikąd, byli całkowicie autentyczni i nigdy wcześniej w swojej karierze nie śpiewali w takim składzie – mówi Dickon Stainer. Sam Pavarotti sprzedał za życia ponad 100 milionów płyt. W latach 1992-2003 realizował projekt „Pavarotti i Przyjaciele”. Były to coroczne koncerty dobroczynne w jego rodzinnym mieście, podczas których można było usłyszeć najbardziej znanych artystów, m.in. wykonujących muzykę pop i rock.

Pavarotti współpracował z takimi gwiazdami jak Sting, Queen lub Elton John jak również James Brown, Lou Reed, Bob Geldof, Bryan Adams, Andrea Bocelli, Meat Loaf, Michael Bolton, Sheryl Crow, Liza Minnelli, Eric Clapton, Celine Dion, Stevie Wonder, The Spice Girls, Natalie Cole, B.B. King, Enrique Iglesias, Deep Purple oraz Tom Jones. Na scenie pojawili się nawet Dalajlama oraz aktorzy: Michael Douglas i Catherine Zeta-Jones. Dochody z koncertów były przeznaczane na potrzeby działalności takich organizacji jak agencja ONZ zajmująca się uchodźcami lub brytyjska agencja międzynarodowa na rzecz pomocy dzieciom z krajów ogarniętych wojną.

José Carreras, Luciano Pavarotti i Plácido Domingo (fot. mat. pras.)

Syn piekarza, który stał się najsłynniejszą osobą na świecie

– Równocześnie był bardzo wrażliwy i pomagał innym. Posiadał umiejętność, której inni o podobnych głosach nie mają, był w stanie wyjść poza swój gatunek muzyczny. Posiadał tę magiczną umiejętność tworzenia uniwersalnego doświadczenia dla ludzi na całym świecie – podkreśla Stainer. – Na zawsze pozostał synem piekarza z małego miasteczka. Właśnie dlatego ludzie czuli z nim taką łączność. Był po prostu autentyczny – dodaje Cassidy Hartmann, konsultantka przy scenariuszu.

„Pavarotti” to trzeci z serii filmów w reżyserii Rona Howarda, w których podejmuje on temat wielkich gwiazd muzyki. Wcześniej powstał obsypany nagrodami obraz „The Beatles: Eight Days a Week – The Touring Years”, a następnie „Made In America”, w którym zaglądamy za kulisy jedynego w swoim rodzaju festiwalu stworzonego przez Jay-Z. W swoim najnowszym filmie przyjął po raz kolejny bezgranicznie poświecił się badaniom nad swoim bohaterem. Skrzydeł dodało mu pełne poparcie ze strony spadkobierców Pavarottiego, którzy udzielili mu nieograniczonego dostępu do przechowywanych materiałów.

(fot. mat. pras.)

Główny konflikt w życiu Pavarottiego

Howard spotkał Pavarottiego dawno temu i uległ jego czarowi. Reżyser nigdy nie był ekspertem w dziedzinie muzyki operowej i właśnie dlatego tak go zaintrygował ten temat. Zaciekawienie szybko przerodziło się w fascynację, odkrył dla siebie temat, któremu nie był w stanie się oprzeć. Na zawsze pozostanie tajemnicą, od kogo Pavarotti otrzymał swój boski głos, jednak Howarda zainteresowało najbardziej to, w jaki sposób Pavarotti nauczył się go używać. Przeglądając ogromne ilości mniej znanych nagrań filmowych, najbardziej znanych występów, archiwalnych wywiadów oraz dziesiątki nowych wywiadów odkrył, co stanowiło główny konflikt w życiu Pavarottiego.

jednej strony był to wesoły, beztroski facet, który cieszył się urokami życia pozostając równocześnie skromnym. Z drugiej strony był to człowiek, który borykał się z ciemną stroną ogromnej popularności, z niebotycznie wygórowanymi oczekiwaniami i burzliwymi związkami, a temu wszystkiemu towarzyszyło poczucie odpowiedzialności, że powinien znaleźć sposób, aby wykorzystywać swój głos i swoje wpływy dla celów szlachetniejszych i trwalszych niż zwykła sława.

Lucciano Pavarotti z księżną Walii, Dianą (fot. mat. pras.)

Doskonały scenariusz i dźwięk

Scenariusz filmu Howard napisał z Markiem Monroe, nominowanym do nagrody Emmy za film „The Beatles: Eight Days a Week – The Touring Years”, scenarzystą nagrodzonych Oscarami dokumentów The Cove i Icarus. Za dźwięk w filmie odpowiada Chris Jenkins, trzykrotny laureat Oscara (Mad Max: Na drodze gniewu, Ostatni Mohikanin, Pożegnanie z Afryką). W legendarnym studio Abbey Road Jenkins dokonał mariażu wielowymiarowej technologii dźwięku z wokalnym kunsztem Pavarottiego. Chciał znaleźć sposób, aby uchwycić żywą energię ludzkiego głosu, aby oddać całą zmysłowość, wigor oraz emocjonalny ładunek, który możemy poczuć, kiedy ktoś śpiewa na scenie.

Ten film poza licznymi anegdotami to również historia człowieka, który w całości poświęcił się sztuce. Dowiadujemy się z niego, jak wyglądały niecodziennie kulisy współpracy z Bono, jakie były jego osobliwe przyzwyczajenia i rytuały, dlaczego zawsze występował z chusteczką, albo wyruszał w trasę z 27 walizkami i co czuł przed występem na scenie. W filmie wypowiadają się bądź występują m.in.: Sting, Spice Girls, Bob Geldof, Stevie Wonder, Celine Dion czy Mariah Carey.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *