Aurore przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze. Wysiłek się opłacił – męskie spodnie i kamizelka z grubej wełny leżały idealnie. Dziewczyna z zadowoleniem stwierdziła, że jej piersi prawie nie rzucają się w oczy. Przy jednym z guzików u góry sterczała nitka; Aurore szybko oderwała ją zębami, jak robiła swego czasu w szkole klasztornej, gdy siostra Madeleine nie patrzyła. Ciekawe, co zakonnica powiedziałaby, gdyby zobaczyła teraz swoją byłą podopieczną.
Młoda kobieta zaśmiała się w duchu. Potem schowała czarne włosy pod faluche, czapką, jaką nosili paryscy studenci. Dostała ten aksamitny beret w prezencie od Jules’a; uważała, że była to jedna z najpiękniejszych rzeczy, jaką kiedykolwiek jej podarowano.
Szeroko uśmiechała się do swojego całkowicie odmienionego odbicia. Czy to naprawdę ona? Dwudziestosześcioletnia baronowa Aurore Dudevant, matka siedmioletniego chłopca i dwuletniej dziewczynki, żyjąca w separacji z mężem Casimirem, najpewniej uganiającym się teraz za jedną ze służących w swojej posiadłości na wsi? Ta pełna marzeń i ideałów Aurore Dudevant, która pomimo wielu rozczarowań, a może właśnie z ich powodu, nadal wierzyła w prawdziwą miłość?
Chociaż miała burzę czarnych loków, wielkie ciemne oczy, intensywne spojrzenie spod ciężkich powiek, nieskazitelną cerę i pięknie łukowate brwi, nigdy nie uważała się za urodziwą. Wąski, długi nos w najlepszym razie można by określić „charakterystycznym”. Jej pełne wargi wydawały się nieproporcjonalnie małe w porównaniu do reszty twarzy.
Nikt nigdy nie nazwał ją piękną. Teraz przynajmniej obróciła to na swoją korzyść, gdyż rzeczywiście wyglądała w tych ubraniach jak mężczyzna. Albo raczej młodziutki student. Musiała jeszcze tylko włożyć skórzane buty. Ależ się cieszyła na to, żeby zwiedzić w nich Paryż, ponieważ delikatne pantofelki z materiału, które współczesna moda nakazywała nosić kobietom, podarły się i ubrudziły zaledwie po kilku tygodniach spacerowania po trotuarach miasta. Aurore chodziła po pokoju w tę i z powrotem, stawiając wielkie kroki. Tak właśnie smakowała wolność.
Ktoś zapukał do drzwi.
– Proszę – krzyknęła młoda kobieta i szybko schowała ostatni niesforny lok pod nakryciem głowy.
Odwróciła się do drzwi. Była ciekawa, co powie madame Bonnet, dozorczyni domu, która zajmowała się skromnym mieszkaniem jej oraz Jules’a i z którą Aurore się zaprzyjaźniła.
– Bonjour, ma… – zaczęła kobieta, ale urwała w pół słowa i wlepiła w Aurore zaskoczone spojrzenie. – Monsieur – powiedziała zdumiona i zmarszczyła czoło. – Nie widziałam, jak wchodził pan do budynku! Czy madame Dudevant… hmm… jest w domu?
– Madame Bonnet – odpowiedziała z uśmiechem Aurore. – Czy naprawdę mnie pani nie rozpoznaje?
– Mon Dieu – wymsknęło się dozorczyni. Zmierzyła dziewczynę wzrokiem od stóp do głów. – Chyba nie chce pani tak wyjść na ulicę?
Aurore nie mogła powstrzymać uśmiechu.
– To będzie nasza tajemnica, dobrze? – Zdjęła z wieszaka płaszcz, który uszyła z tego samego materiału co spodnie i kamizelkę. – Zachowa to pani dla siebie, prawda?
– Naturalnie! – odpowiedziała madame Bonnet. – Będę mil-czała jak grób. Ale niech pani uważa, bo będą chcieli wsadzić panią do więzienia!
Uśmiech Aurore stawał się coraz szerszy, a w czarnych oczach pojawił się błysk.
– Może tak – powiedziała, narzuciła na siebie redingot, męski płaszcz sięgający kolan, i zdjęła z wieszaka szary wełniany szalik Jules’a. – Może nie.
O autorce
Beate Rygiert to niemiecka pisarka, scenarzystka oraz reżyserka filmów krótkometrażowych i dokumentalnych. Studiowała teatrologię, muzykologię i literaturę włoską na uniwersytetach w Monachium i Florencji, a także produkcję filmową na Nowojorskiej Akademii Filmowej.
Za swoją twórczość została uhonorowana m.in. Würth-Literaturpreis (2002) i Literacką Nagrodą Corine (2011). W 2022 roku w Polsce ukazała się jej powieść biograficzna „Pianistka” o Clarze Schumann.