Czy miłość może trwać całe życie? Spektakl „Czworo do poprawki” w Teatrze Imka
8 lutego, 2019
Magia wydobyta z przyziemności. Romantyczny „Walc w alejkach” już w kinach
8 lutego, 2019

Historia inspirowana prawdziwą przyjaźnią. Film „Green Book” faworytem Oscarów

„Green Book” Petera Farrelly'ego z Viggo Mortensenem i Mahershalą Alim (fot. mat. pras.)

Pełna humoru historia niewiarygodnej przyjaźni, która wydarzyła się naprawdę i połączyła dwa z pozoru nieprzystające do siebie światy. „Green Book” Petera Farrelly’ego z Mahershalą Alim jako wybitnym jazzmanie i Viggo Mortensenem w roli jego włosko-amerykańskiego szofera, podbija nie tylko serca publiczności, ale i kolejne festiwale. Film zdobył ponad 50 nagród i kilkadziesiąt nominacji do najważniejszych nagród na całym świecie, w tym pięć do Oscara, co czyni go faworytem gali rozdania statuetek Amerykańskiej Akademii Filmowej.

„Green Book” od września konsekwentnie umacnia swoją pozycję objawienia tego sezonu zarówno wśród publiczności, jak w obiegu festiwali i nagród. Ma już na koncie trzy Złote Globy w kategoriach: Najlepszy Film (komedia lub musical), Najlepszy Scenariusz oraz Najlepszy Aktor Drugoplanowy (Mahershala Ali), prestiżową nagrodę Amerykańskiej Gildii Producentów Filmowych, główną nagrodę na Festiwalu Filmowym w Toronto, Nagrody Critics’ Choice Award, dwie nagrody National Board of Review, cztery nominacje do nagrody BAFTA oraz dziesiątki innych nagród i nominacji. Widzowie wielokrotnie nagrodzili go owacją na stojąco, posypały się też entuzjastyczne recenzje.

To prawdziwa historia niewiarygodnej przyjaźni. Tony, drobny cwaniaczek z Bronxu, były bramkarz z nowojorskiego klubu nocnego, z nadzieją na zgarnięcie konkretnej sumki, zatrudnia się jako szofer wybitnego, ekstrawaganckiego muzyka Dona Shirleya. Razem wyruszają w wielotygodniowe tournée koncertowe na głębokie południe Stanów Zjednoczonych. Z pozoru różni ich wszystko: od majątku i wykształcenia, przez sposób bycia, po ulubione jedzenie i rozrywki. Z czasem jednak będą mieli okazję przekonać się, że tak naprawdę więcej ich łączy, niż dzieli. Ich wspólna, pełna przygód podróż stanie się początkiem nieprawdopodobnej przyjaźni.

(fot. mat. pras.)

Nie pasuje do żadnego ze światów

Mahershala Ali razem z Viggo Mortensenem tworzą duet na miarę klasyków kina, na przemian bawiąc i wzruszając. Udowadniają, że istnieją przyjaźnie, które są w stanie połączyć dwa zupełnie różne światy. Kiedy reżyser „Green Booka” Peter Farrelly zaproponował temu pierwszemu udział w filmie, Mahershala właśnie otrzymał Oscara za rolę drugoplanową w „Moonlight”, pracował na planie serialu „Luke Cage”, filmu „Ukryte działania” i podpisał kontrakt z HBO na główną rolę w kolejnym sezonie serialu „Detektyw”. – Był bardzo zajęty. Jednak bardzo mi na nim zależało. Pojechałem do niego. Zaczęliśmy rozmawiać i stał się cud. Zgodził się – zapewnia Farrelly.

Alego zaintrygowała w Donie Shirleyu enigmatyczność tej postaci. – Tym, co mnie przyciągnęło, był niezwykle złożony, skomplikowany, barwny charakter i osobowość Dona. Myślę, że publiczność od razu wyczuje, że on nie pasuje do żadnego ze światów – przekonuje Mahershala. Wyjaśnia, że „był on świetnie wykształcony, niezwykle oczytany, znał języki obce, mieszkał i studiował w Rosji i w Anglii”. – Jako Afroamerykanin budził zdumienie, grając muzykę klasyczną. Nie rozumiano, dlaczego nie gra muzyki popularnej, utożsamianej z Afroamerykanami”. Aktor pokazuje go jako człowieka nierozumianego, który ma w sobie wiele wdzięku, mnóstwo miłości i wielkie serce. Po to, by dobrze wypaść w scenach koncertów fortepianowych, Ali regularnie spotykał się z Krisem Bowersem, jednym z najbardziej utalentowanych i szanowanych młodych pianistów i autorem muzyki do filmu.

(fot. mat. pras.)

Film o wartościach

Viggo Mortensenowi rola w „Green Booku” przyniosła trzecią w karierze nominację do Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego. Miała też dla niego szczególne znaczenie, bo to film o wartościach, którym sam hołduje: szacunku i otwartości na drugiego człowieka. – Ludzie nie dogadują się ze sobą, bo się siebie boją. A boją się siebie, bo się nie znają. A nie znają się, bo nigdy się ze sobą nie komunikowali. O tym właśnie jest „Green Book” i o to samo powinno chodzić w kinie. O porozumienie. To historia o tym, że najlepszym lekiem na ignorancję jest bezpośrednie doświadczenie – stwierdza Mortensen.

Z kolei Nick Vallelonga, najstarszy syn Tony’ego „Lipa” Vallelongi i jeden ze scenarzystów „Green Booka”, dorastał słuchając opowieści o podróży swojego ojca z Donem Shirleyem. – To jest historia, która towarzyszyła mi praktycznie przez całe życie, odkąd byłem dzieckiem – mówi aktor, scenarzysta, producent i reżyser. Vallelonga już w wieku 12 lat wiedział, że zwiąże się z przemysłem filmowym, po tym jak on, jego brat Frank i jego ojciec Tony zagrali wspólnie epizod w „Ojcu chrzestnym”.

(fot. mat. pras.)

Hołd dla ojca i muzycznego talentu

Tony Vallelonga całe życie mieszkał na nowojorskim Bronxie. Przez 12 lat pracował w niezwykle wówczas popularnym klubie nocnym „Copacabana”. Był bramkarzem: witał zwykłych nowojorczyków, ale też gwiazdy takie Frank Sinatra i Marilyn Monroe. Chociaż zakończył swoją edukację w siódmej klasie, to był wygadany i charyzmatyczny. Zyskał reputację i przydomek „Lip” (Wara), ponieważ był zdolny przekonać każdego do wszystkiego. – Kiedy dorosłem, zdecydowałem, że zostanę reżyserem i będę opowiadał różne historie. Ta, którą poznałem dzięki ojcu, stała się jedną z tych, które musiałem zrealizować. To była część historii mojej rodziny, ale wiedziałem, że może też zainteresować innych – zapewnia Vallelonga. Podróż z Donem Shirleyem w 1962 roku po raz pierwszy otworzyła Tony’emu oczy na sytuację Afroamerykanów na południu Stanów; na upokorzenia, jakich doznają i rasistowskie prawo uprzywilejowanych białych. – To, czego doświadczył mój ojciec, podróżując z Shirleyem, zmieniło jego postrzeganie rzeczywistości, ponieważ nigdy wcześniej nie spotkał się z rasizmem w takiej postaci – twierdzi Vallelonga.

Kiedy Tony go poznał, Don mieszkał w luksusowym apartamencie nad Carnegie Hall. Otaczał się eleganckimi, egzotycznymi przedmiotami, znał kilka języków obcych i gustownie się ubierał. Nick Vallelonga wiedział, że pewnego dnia nakręci film o swoim ojcu i o tym rozdziale jego życia i dlatego nagrał wiele godzin materiału, w którym Tony opowiada swoją historię. Zdążył przed jego śmiercią w 2013 roku. Vallelondze udało się także zarejestrować wypowiedzi Dona Shirleya, którego poznał jako 5-letni chłopiec. Po ponad 50 latach przyjaźni, Tony Vallelonga i Don Shirley zmarli w odstępie kilku miesięcy w 2013 roku. Dla Nicka „Green Book” to rodzaj testamentu ojca dla syna. Jednak nie tylko, ponieważ zależało mu również, by ten film stał się hołdem dla wielkiego muzycznego talentu Shirleya: pianisty wirtuoza, kompozytora, muzyka, o którym sam Igor Strawiński powiedział, że osiągnął boskie wyżyny kunsztu i jest geniuszem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *