Stany Zjednoczone, początek XX wieku. Kraj potrzebuje ludzi do zagospodarowania olbrzymich i ciągle rozrastających się terytoriów państwa. Głównie robotników do rozbudowy swojego imperium. W tym samym czasie w nieistniejącej formalnie Polsce panuje głód i ubóstwo, nie ma pracy. Ktoś powiedział, a ktoś inny się dowiedział, że jest miejsce na świecie, gdzie każdy może być szczęśliwy i bogaty. Ludzie niewiele się zastanawiając zostawiają swoje ubogie majątki i ruszają do mitycznej Ameryki, po dolary i wolność.
Jest sierpień 1912 roku, gdy na wyspie Ellis, u wrót Nowego Jorku, z transatlantyku Lapland na ląd schodzi 1790 pasażerów, emigrantów z Europy Wschodniej. Wśród nich jest Mikołaj Terlecki, który na pytanie oficera emigracyjnego o narodowość, odpowiada bez wahania – Polak. Niewielu przybyszów z ziem polskich, niepiśmiennych chłopów, mieszkańców nieistniejącego od ponad 100 lat państwa polskiego, stać było wówczas na taką deklarację. Potem wszelki słuch po Mikołaju zaginął.
O autorze
Dariusz Terlecki, z wykształcenia dziennikarz, a zawodowo biznesmen oraz manager wielu międzynarodowych korporacji. W latach 90. XX wieku pisał dla m.in „Polityki” i „Gazety Wyborczej”.
Książka „Po dolary i wolność” to zawodowy „powrót do przeszłości”, inspirowany dyskusjami o aktualnej sytuacji syryjskich uchodźców oraz historią swojego pradziadka Mikołaja, który wyemigrował do Stanów Zjednoczonych przed I wojną światową.