Od czasów Franka Sinatry, Elvisa Presleya i Beatlesów młode kobiety i dziewczyny przekrzykujące męskich gwiazdorów stały się tak powszechne, że aż banalne. Wydawało się, że przyciągają tłumy tylko wtedy, gdy śpiewają o tym, jak bardzo pragną mężczyzn. Do czasu kiedy na scenie nie pojawiła się ona.
Mary Gabriel z precyzją portretuje jedną z najbardziej znanych kobiet na świecie. Ukazuje obraz królowej popu, którego nie można znaleźć ani w żadnej innej biografii, ani w plotkarskiej prasie. Snuje swoją opowieść od wczesnych etapów jej kariery, przez pierwsze poważne deklaracje polityczne, momenty załamania, aż po cenę, którą musiała zapłacić za swoje decyzje. Madonna istnieje, aby przekraczać granice, tworząc prowokacyjną, wizjonerską muzykę, teledyski, filmy i występy na żywo, które zmieniły kulturę na całym świecie.
Fragment książki
W latach 90. nawet akademicy i intelektualiści zaczęli dostrzegać, że ta tak zwana piosenkarka pop, wyszydzana przez większość prasy jako niewiele więcej niż specjalistka w sztuce autopromocji, jest trwałym i niepowtarzalnym zjawiskiem kulturowym, a przy tym artystką wielu talentów. Uniwersytety prowadziły zajęcia na temat Madonny. Artykuły i książki naukowe analizowały jej działania i ich konsekwencje. Słynne osobistości zaczynały się do niej przymilać osobiście i zawodowo.
W 1994 roku Norman Mailer, lew maczystowskiej szkoły nowego dziennikarstwa, przeprowadził z Madonną wywiad po tym, jak przeżyła szczególnie ciężkie chwile po fatalnym wystąpieniu w programie „The Late Show with David Letterman”. Mailer wyciągnął dwa wnioski. W tym pierwszym, nieopublikowanym, wyraził podziw dla „miniaturowej Wop [takie obraźliwe określenie stosowano w stosunku do osób włoskiego pochodzenia – przyp. tłum.] z sercem wytopionym z żelaznych jaj setek wiejskich przodków”. Drugi przedstawił niedługo na łamach „Esquire”, nazywając Madonnę „największą z naszych żyjących artystek”.