Poruszająca opowieść o końcu istniejącego porządku. „Schyłek dnia” w kinach
5 kwietnia, 2019
Dramat rodzinny w musicalu. Amerykański hit „next to normal” w Teatrze Syrena
6 kwietnia, 2019

Piękne, czyli „Naciągnięte” znaczy szczęśliwe? Historie mocne, ale prawdziwe

Większość z nas ma w swoim otoczeniu kobietę, która mogłaby być bohaterką kolejnego rozdziału książki „Naciągnięte. Jak kobiety uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe” (fot. mat. pras.)

To wejście w rzeczywistość, którą znamy ze zdjęć w kolorowych magazynach, Instagrama czy programów reality show. Autorka Elżbiety Turlej zabiera czytelnika tam, gdzie nie ma fleszy, a przeciętnym śmiertelnikom wstęp jest wzbroniony. Historie są mocne, wywołują oburzenie, empatię, a każda z nich jest niestety prawdziwa. Tym celniej trafiają do  wyobraźni, gdy uświadomimy sobie, że większość z nas ma w swoim otoczeniu kobietę, która mogłaby być bohaterką kolejnego rozdziału książki „Naciągnięte. Jak kobiety uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe”.

Reporterka Elżbieta Turlej zaprasza w podróż po świecie, który zbudowany jest na wyglądzie: gdzie gładka twarz jest dowodem szczęścia, a smukła sylwetka zdrowia. Po świecie, w którym walkę o kontrolę nad ciałem kobiety toczą samozwańczy eksperci od diety, medycyny estetycznej, zdrowia i życiowego spełnienia, media oraz firmy produkujące żywność i suplementy diety, a także zwykli oszuści oferujący fałszywe specyfiki na odchudzanie. 

Żyjemy w czasach, gdy wyretuszowane zdjęcie staje się ciałem. Elżbieta Turlej opowiada, jak przeciętne współczesne Polki oddają siebie innym do przeróbki, ponieważ uwierzyły, że mogą być tak piękne jak wyretuszowane w Photoshopie celebrytki. Autorka dociera do fotografów gwiazd, którzy już dawno stracili kontrolę nad swoimi zdjęciami oraz retuszerów, którym stawia się coraz bardziej absurdalne wymagania. Rozmawia z gwiazdami, które na własnej skórze doświadczyły dyktatury mediów, ale też z odpowiedzialnymi za wygląd celebrytek specjalistami medycyny estetycznej. Odwiedza popularny wśród kobiet sukcesu oddział detoksykacji z leków uspokajających i nasennych, sprawdza, jak naprawdę wygląda rodzinny wypoczynek w zachwalanym przez instamatki, pierwszym w Polsce, luksusowym SPA dla dzieci.

(fot. mat. pras.)

„Samorozwój” oznacza inwestycję we własne ciało

Książka „Naciągnięte” pokazuje także drugą, naprawdę mroczną stronę świata, który znamy z kolorowych magazynów i Instagrama. Reporterka dociera do dziewczyn, które skuszone niskimi cenami, padły ofiarą domorosłych specjalistów od medycyny estetycznej. Rozmawia także z bohaterką pierwszego w naszym kraju reality show, w którym Polki na oczach widzów poddawały się operacjom plastycznym. – Dziś kobieta musi przede wszystkim dobrze wyglądać. Dziewczyny z mojej klasy też już to wiedzą (…) Na pewno, żeby zasłużyć na szacunek Polka nie może być gruba i stara. Dlatego będę robić wszystko, żeby nigdy nie utyć i nigdy się nie zestarzeć – mówi 19-letnia Wiktoria, jedna z bohaterek „Naciągniętych”. Dla niej „samorozwój” oznacza inwestycję we własne ciało: powiększanie ust i piersi, doczepianie rzęs, tatuaż brwi, wizyty na siłowni i catering dietetyczny.

Wstrząsająca jest też część poświęcona problemowi otyłości, która ze sprawy intymnej i wstydliwej, zamieniła się w rozrywkę. Elżbieta Turlej rozmawia z pierwszą Królową Odchudzania Anno Domini 1993 i opisuje, jak w Polsce rozwinął się cały przemysł związany z odchudzaniem. Biznes, w którym liczą się tylko pieniądze i handel emocjami, w którym nikt nie chce długich terapii, tylko szybkich efektów do zaprezentowania na zdjęciu „przed” i „po”. Pokazuje mechanizmy, dzięki którym miliony Polek uwierzyły, że celebrytki: piosenkarki, aktorki, czy popularne trenerki poprowadzą je w stronę szczęścia i zdrowia. I zastanawia się od kiedy najważniejszą kompetencją guru od zdrowego żywienia stało się to, że jest popularny i szczupły. Autorka na każdym etapie pokazuje braki w regulacjach prawnych dotyczących rynku beauty oraz przerażającą ufność i bierność współczesnych Polek, które tak łatwo pozwalają sobą manipulować, bo dały sobie wmówić, że tylko piękne będą szczęśliwe.

Słowo od autorki

– Budowanie świata na wyglądzie, to jak stawianie przysłowiowych zamków na piasku. Starzejemy się i nie zagłuszy tego nawoływanie mediów „bądź lepszą wersją siebie”, „bądź młodsza każdego dnia”, „rozkwitaj z kolejnym rokiem”. Nasza skóra straci jędrność i nie zmienią tego wypełniacze, czy operacje plastyczne. Ciało, nawet naciągnięte czy odessane z tłuszczu pozostanie naszym ciałem, czyli nami. A my, wypełniane i naciągane, od wczesnej młodości i w imię przyszłego szczęścia, nie staniemy się z tego powodu bardziej radosne, czy pogodzone z życiem. Możemy tylko się łudzić, że przechytrzyłyśmy los i nie jesteśmy przeterminowane, bo na zawsze zatrzymałyśmy się na półce z napisem „młodość”. Dając przy okazji zarobić współczesnym guru, czyli celebrytkom, które deklarują, że jedząc tak jak one będziemy takie jak one, trenerkom, które nawołują do przekraczania samej siebie i przy okazji kupowania ich suplementów diety, czy domorosłym specjalistom od medycyny estetycznej, których jedyną kompetencją jest skrawek papieru.

Ja, pięćdziesięcioletnia kobieta już wiem, że świat pokazywany w mediach ma niewiele wspólnego z tym, prawdziwym. Znam mechanizmy rządzące tym światem, bo sama od ponad ćwierć wieku pracuję w mediach. Ale czy dziewczyny takie jak Wiktoria zdają sobie sprawę, że na kolorowym świecie konsumpcji jest pełno szarych plam? Miejsc, w których jedyne co mogą dostać to kłamstwo? Słowem: czy zdają sobie sprawę, że jeśli nie nauczą się myśleć samodzielnie, łatwiej zostaną naciągnięte – wystawione na cierpienie, rozczarowanie, utratę pieniędzy, zdrowia i wiary w drugiego człowieka?” – mówi Elżbieta Turlej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *