Tam turysta nie ma wstępu. Nieznany obraz Iranu w książce „Fashionistki zrzucają czadory”
19 listopada, 2018
Labirynt losów bohaterów skłania do refleksji. „Nim odleci” w Teatrze Współczesnym
21 listopada, 2018

„Ożyła w starym stylu, jest jeszcze lepsza”. Ewa Kasprzyk o roli w „Kogel Mogel 3”

Ewa Kasprzyk po 30 latach ponownie wcieliła się w rolę Barbary Wolańskiej (fot. mat. pras.)

Choć od premiery filmów „Kogel-Mogel” i „Galimatias, czyli Kogel-Mogel 2” minęło już 30 lat, cytaty z obu produkcji cały czas są obecne w świadomości widzów. Jeden z nich, czyli „Marian, tu jest jakby luksusowo” doczekał się nawet własnego profilu w mediach społecznościowych, który lubi ponad 200 tysięcy osób. Posługiwała się nim Barbara Wolańska, w której postać wcielała się przed laty Ewa Kasprzyk. To za sprawą aktorki, Ilona Łepkowska postanowiła napisać scenariusz „Miszmasz, czyli Kogel-Mogel 3” – To będzie film na miarę naszych czasów – zapewnia Ewa Kasprzyk. Jego premiera już 25 stycznia.

Czeka Pani na premierę trzeciej części filmu „Kogel-Mogel”?

Mam tyle zajęć, że nie czekam. Oczywiście to nie jest „Kler” ani film Patryka Vegi, ale myślę, że chwyci i widownia będzie wielomilionowa.

Podobno to Pani przyczyniła się do tego, że powstał ten scenariusz?

Skoro przyznaje to sama autorka, czyli Ilona Łepkowska, to coś w tym musi być. Rzeczywiście dosyć długo drążyłam ten temat. Wszystko za sprawą fanów ze strony „Marian, tu jest jakby luksusowo”. Uświadomili mi, że po tylu latach ten film żyje swoim życiem, a liczne cytaty weszły do mowy potocznej. Nie mogliśmy tego zignorować.

Wiem doskonale, jak trudne było napisanie scenariusza trzeciej części, bo zwykle już druga bywa ryzykowna i jest słabsza od pierwszej. Myślę jednak, że „Miszmasz” to będzie film na miarę naszych czasów. Są oczywiście odniesienia do „Kogla-Mogla” i „Galimatiasu”, ale główne role grają młodzi. Nastąpiło więc swoiste przejęcie pałeczki przez aktorów młodego pokolenia, a my, w cudzysłowie „starzy”, jesteśmy tylko tłem i przypomnieniem wcześniejszych części.

W rolę małżonka filmowej Barbary – prof. Mariana Wolańskiego wcielił się Zdzisław Wardejn (fot. mat. pras.)

Udało się też zaangażować aktorów, którzy 30 lat temu grali z Panią w tym filmie.

To prawda, choć niestety niecały skład aktorski, ponieważ nie ma już z nami Dariusza Siatkowskiego, Małgorzaty Lorentowicz, która była niezwykłą teściową, a także Jerzego Turka. Grane przez nich postaci były kluczowe, ale sztuką jest wybrnąć z tego, pisząc scenariusz tak, by pominąć pewne wątki.

Pani postać – Barbary Wolańskiej jest bardzo charakterystyczna, a przez to kochana przez widzów. A Pani ją lubi?

Dla mnie to trochę dziwne, że jest kochana, będąc taką zołzą i wynaturzeniem. Myślę jednak, że widzowie lubią role rysowane grubą kreską, takich kobiet ostrych i niesympatycznych, ale charakterystycznych. Mnie urzekła ta Wolańska, a teraz jeszcze ożyła w starym stylu i myślę, że jest jeszcze lepsza. (śmiech)

Ewa Kasprzyk w roli Barbary Wolańskiej (fot. mat. pras.)

A jak się zmieniła?

Jest jeszcze bardziej wyrafinowana, wyzwolona, kompletnie bezpruderyjna i ma bardziej rasowy styl. Ponadto wykorzystałam swoją znajomość z kostiumologiem z teatru – Maciejem Chojnackim, który zrobił mi kostiumy, które moim zdaniem są na miarę haute-couture.

Od tylu lat jest Pani kojarzona z tą rolą. Czy to oznacza, że była znacząca w Pani karierze zawodowej?

Znacząca to była dla mnie rola w „Bellissimie” Artura Urbańskiego, za którą dostałam nagrody na festiwalach w Gdyni i w Wenecji. Natomiast rola Wolańskiej jest z kategorii popularnych. Spowodowała, że do dziś jestem z nią kojarzona. To bardzo miłe i nie mam z tym problemu. Nie jest to żadne przekleństwo, czyli coś takiego, jak miał Stanisław Mikulski po „Stawce większej niż życie”.

Ewa Kasprzyk w filmie „Bellissima” (fot. FDB.pl)

Innym filmem z Pani udziałem, który mógłby doczekać się kontynuacji jest „Komedia małżeńska”. Myśli Pani, że byłby to dobry pomysł?

Nie wiem, ponieważ „Kobieta małżeńska” była bliższa komediom romantycznym, które teraz powstają. Myślę, że miałoby sens, gdybym zagrała główną rolę w zupełnie innym filmie, niekoniecznie w komedii. Mogłoby to być spełnienie mojej drogi artystycznej, ale w Polsce nie ma zapotrzebowania na tematy dojrzałości.

Ma Pani taką rolę w głowie?

Tak, mam nawet scenariusz, ale on się cały czas pisze i jakoś nie może się napisać.

Ale na deskach teatru cały czas jest Pani obecna.

Tak, tam można powiedzieć, że jestem cały czas na topie. Ostatnim spektaklem, który sama wyreżyserowałam, była „Dalida”, a za chwilę przystępujemy do sztuki „Berek 2, czyli lepsza zmiana”. Będę oczywiście, jak przez ostatnie 10 lat w Teatrze Kwadrat, grała rolę Lewandowskiej.

Ewa Kasprzyk i Paweł Małaszyński w spektaklu „Berek, czyli upiór w moherze” (fot. Teatr Kwadrat)

To kolejna już kontynuacja, czyli kultowe rzeczy muszą prędzej czy później doczekać się ciągu dalszego?

Tak jest też z komediami „Rejs” czy „Miś”, one cały czas gdzieś funkcjonują w świadomości widzów. To również pewien głód takiego pełnego aktorstwa, bo ono naprawdę było kiedyś inne niż teraz. To obecne, reprezentowane przez młode pokolenie, wydaje się w wielu przypadkach niechlujne, nonszalanckie. Pracując z młodymi ciągle słyszę od ludzi: „a jednak ta wasza stara szkoła”. Chodzi im o warsztat, dykcję. To po prostu są zupełnie inne światy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *