„Trzeba złożyć ręce i modlić się”. Sam Smith łączy siły z Timbalandem
30 marca, 2018
„Ludzie krzyczeli, że diabeł jedzie”. Niezwykły pamiętnik podróżniczki
1 kwietnia, 2018

„Mało jest takich kobiet z jajami, które tyle dobrego zrobiły dla innych”

Magdalena Boczarska w roli Michaliny WIsłockiej (fot. Kino Świat)

Rolą Michaliny Wisłockiej w filmie „Sztuka kochania” Magdalena Boczarska na stałe weszła do historii polskiego kina. Choć jak sama przyznaje, nie wierzyła, że zostanie obsadzona. – Myślałam, że ktoś mnie wkręca i robi sobie jaja – tak wspomina telefon reżyserki Marii Sadowskiej sprzed ponad dwóch lat. Żartem nie była też nagroda Orła 2018 za najlepszą główną rolę kobiecą. Portalowi Kultura wokół Nas aktorka opowiedziała o kulisach powstania tej niezwykłej filmowej kreacji.

Co czułaś, jak zaproponowano ci rolę Michaliny Wisłockiej?

Pamiętam, że to był 3 grudnia 2015 roku, jak Maria zadzwoniła. Pomyślałam, że ktoś mnie wkręca i robi sobie jaja. Jak byłam na castingu dwa miesiące wcześniej, to bardzo szybko o nim zapomniałam. Uznałam bowiem, że jestem tak inna od oryginału i jest pewnie gros znakomitych aktorek, które mogły się wydawać dużo bardziej oczywistym wyborem niż ja z punktu widzenia podobieństwa fizycznego.

Stąd było zaskoczenie i mój ogromny szacunek dla Marii (Sadowskiej – przyp. red.) oraz producentów: Piotrka Staraka-Woźniaka i Krzyśka Tereja, że dali mi szansę i tę Wisłocką we mnie zobaczyli.

Co było najtrudniejszego w pracy nad rolą? Jak się przygotowywałaś?

Najtrudniejsze było to, że musiałam zagrać starszą kobietę i proces dochodzenia do tego, żeby to było wiarygodne, nieprzerysowane, żeby to nie była karykatura. Mieliśmy ten komfort, że był długi, bo półroczny okres przygotowań, więc przygotowywaliśmy się bardzo żmudnie. Ciągłe próby, nagrywanie, oglądanie, analizowanie i szukanie. Ponadto próby charakteryzacji, więc taki proces, który się dział. Oczywiście również spotkania z córką i z przyjaciółmi oraz oglądanie różnych materiałów.

A w trakcie kręcenia filmu?

Ja powtarzam, że cała ta rola jest takim aktorskim Mount Everestem i właściwie wszystko w niej było trudne. Wcale nie sceny nagości i nie ta bliskość. Najtrudniejsze było zagranie 55-letniej kobiety, starszej ode mnie o prawie 20 lat. Poza tym to przecież była tak nieprawdopodobna osoba.

Do tej roli przeszłaś więc ogromną metamorfozę zewnętrzną, ale czy potrafiłaś też wejść w mentalność Michaliny Wisłockiej?

To było rzeczywiście trudne, szczególnie jak się ma tak wiarygodną, prawdziwą postać. Jest ten wzorzec z Sevres, który jest tak inny ode mnie. Miałam świadomość, że jest to bardzo duże wyzwanie. Oczekiwania też były duże, bo pamiętam raczej więcej zdziwionych głosów niż tych na „tak” w momencie, kiedy zostałam obsadzona. Świadomość presji, która na mnie ciążyła też była ogromna.

To było największe wyzwanie w twojej karierze?

Wyzwanie rzeczywiście największe i najpiękniejsza przygoda aktorska w moim życiu. Do tej pory tak mówiłam o filmie „Różyczka”. Mam nadzieję, że to nie jest jednak moja rola życia, jak niektórzy mówią, bo to by oznaczało, że już nic ciekawego mnie nie czeka.

Poza tym, mało jest w ogóle ról dla kobiet, gdzie są one podmiotem, a nie przedmiotem. I na dodatek jeszcze kobiet z takim jajami, które tyle dobrego zrobiły dla innych, co Michalina Wisłocka. Niesamowity materiał aktorski i nie lada gratka dla aktorki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *