Każdy eksponat należał do człowieka. Tajemnice ludzkiego ciała na „Body Worlds”
6 lutego, 2019
Najbardziej zwariowany zjazd rodzinny w polskim kinie. Finałowa „Planeta singli”
8 lutego, 2019

Kradzież psa, zupa z wkładką i Jurek Turek. Wspomnienia filmowej Solskiej

Katarzyna Łaniewska po 30 latach wróciła do roli Solskiej w trzeciej części filmu „Kogel-Mogel” (fot. T. Paczkowski)

Chyba nie ma w Polsce widza, który nie kojarzyłby słów: „Oj córuś, córuś”, wypowiadanych przez legendarną Solską w kultowym filmie „Kogel-Mogel”. 30 lat temu grała ją Katarzyna Łaniewska, aktorka znana ze swoich ról teatralnych, filmowych czy wreszcie babci Józi z serialu „Plebania”, w którym występowała nieprzerwanie przez 12 lat. Z okazji premiery filmu „Miszmasz, czyli Kogel-Mogel 3”, aktorka zdradziła portalowi Kultura wokół Nas kulisy produkcji sprzed lat, a także kogo najbardziej brakowało jej na planie trzeciej części.

Jak to było po 30 latach wrócić do „Kogla-Mogla”?

Trochę tak jak to koń, który wraca do stajni. (śmiech) Jestem już od wielu lat na emeryturze filmowej. Co prawda grałam ostatnio w serialach „Ojciec Mateusz” czy „Na dobre i na złe”, ale były to epizody. Z moją dużą pracą, czyli „Plebanią”, która trwała jedenaście lat, pożegnałam się już dobrych kilka lat temu. Powrót do „Kogla-Mogla” był więc sentymentalny, ponieważ niezwykle serdecznie wspominam tę produkcję sprzed 30 lat.

Wszystko było wtedy takie naturalne. Gdy wchodziłam do swojej filmowej kuchni, to normalnie odpalałam palnik pod płytą, stawiałam czajnik i robiłam herbatę. Nie było żadnych cateringów, tylko samochód wojskowy z dużym termosem, gdzie była zupa z wkładką. Bardzo się z tego cieszył ten pies uwiązany w gospodarstwie, bo zawsze dostawał jakąś kiełbasę. Potem go dziewczyny z charakteryzacji wykradły, ponieważ ludzie na wsi jeszcze nie za bardzo dbali o swoje zwierzęta. Kierownik produkcji musiał płacić, bo oskarżyli nas o jego kradzież. Poza tym mieliśmy dużo więcej czasu, nie każdy miał samochód, były rozmowy o tym, co kto zagrał, co kto czytał. Teraz się wszyscy spieszą.

Katarzyna Łaniewska w drugiej części filmu, zatytułowanym „Galimatias, czyli Kogel-Mogel 2” (fot. mat. pras.)

Którego bohatera z tego filmu najmilej Pani wspomina?

Zdecydowanie Jurka Turka. Był nie tylko wspaniałym kolegą, ale także aktorem i człowiekiem. To się bardzo liczy, bo są wspaniali aktorzy, ale nie zawsze dobierają się jako partnerzy filmowi. Grałam z nim w wielu innych filmach, podobnie zresztą jak z Romkiem Kłosowskim.

Czyli brakowało go w tej trzeciej części?

Bardzo. Podobnie jak tej damy z pieskiem, czyli Małgorzaty Lorentowicz. Teraz takie osoby już dość trudno jest wyłuskać. Ona była jakby z tamtej epoki, naprawdę wspaniała osoba. Jak się patrzyło na jej elegancję, to człowiek nie pomyślałby, że była żołnierzem Powstania Warszawskiego z różnymi przeżyciami.

Katarzyna Łaniewska i Mayu Gralińska-Sakai (fot. M. Gostkiewicz)

Wielu fanów dwóch pierwszy części „Kogla-Mogla” ciekawi, czy znów padną słynne słowa: „Oj córuś, córuś” z ust granej przez Panią postaci?

Tym razem w moim przypadku one nie zabrzmią. Mam za to bardzo dużo miłych kontaktów z moim filmowym wnukiem, do którego mówię „wnuniu, wnuniu”. (śmiech)

W końcu bez funduszy babci nie udałoby mu się otworzyć dyskoteki.

To prawda, ale to jeszcze mój świętej pamięci mąż zakopał majątek w kukurydzy. Nie bardzo wiedziałam, na co to będzie, ale skoro mój wnuk mi obiecał, że całej gminie szczęka opadnie, to już się cieszyłam. Nawet pomimo upływu 30 lat, Solska nadal pamiętała, jak to ludzie we wsi mieli im za złe, jak się Kasia nie stawiła na swoje własne wesele.

Tu Solska ze swoim jedynym wnukiem, Marcinem Zawadą (fot. M. Gostkiewicz)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *