Halla mieszka w małym miasteczku i na co dzień jest dyrygentką lokalnego chóru. Nikt nie podejrzewa, że zawsze uśmiechnięta i pełna pozytywnej energii Halla po godzinach prowadzi drugie życie. Ukrywając się pod pseudonimem „Kobieta z Gór”, niczym superbohaterka wypowiada walkę potężnemu koncernowi, który stanowi zagrożenie dla islandzkiego środowiska.
Świat nie uratuje się sam, o czym wiedzą filmowe (super)bohaterki, kobiety z misją, które rzucają wyzwanie temu, co wydaje się nie do ruszenia. – Dzisiaj kobiety ciągle ratują świat – stwierdza reżyser filmu, Benedikt Erlingsson. Jak dodaje, „często używają innych strategii, niż mężczyźni. A świat bardzo potrzebuje dziś ratunku”.
Jodie Foster wyreżyseruje i zagra w amerykańskiej wersji
„Kobieta idzie na wojnę” to drugi film Islandczyka Benedikta Erlingssona, reżysera obsypanego nagrodami filmu „O koniach i ludziach”. Zdobył m.in. nagrodę za najlepszy debiut reżyserski na MFF w San Sebastian i pięć Nagród Edda. „Kobieta idzie na wojnę” w ubiegłym roku zelektryzowała publiczność festiwalu w Cannes, otrzymując Nagrodę Stowarzyszenia Autorów, Reżyserów i Kompozytorów (SACD), a występująca w głównej roli Halldóra Geirharðsdóttir nominowana była do nagrody dla Najlepszej Europejskiej Aktorki, konkurując z Joanną Kulig.
Zachwycona filmem Erlingssona amerykańska aktorka i reżyserka Jodie Foster nie tylko nabyła prawa do amerykańskiego remake’u, ale ogłosiła, że sama go wyreżyseruje i wcieli się w główną rolę! – Zafascynowała mnie ta bohaterka. To silna kobieta, która walczy o środowisko i potrafi zaryzykować wszystko, żeby postąpić tak, jak uważa za słuszne – stwierdziła Foster. Amerykańska gwiazda doceniła też obecny w filmie „fascynujący miks humoru i emocji”.
Islandzka gwiazda podbije świat?
Geirharðsdóttir przyznaje, że podziela poglądy swojej bohaterki, nawet jeśli sama nie wysadza po godzinach słupów elektrycznych, to bardzo łatwo było jej się utożsamić ze środowiskową misją, do której poczuwa się filmowa Halla. Wszystko wskazuje na to, że „Kobieta idzie na wojnę” będzie początkiem jej międzynarodowej kariery.
Jej nazwisko mówi nam niewiele, ale na Islandii Halldora Geirharðsdóttir jest gwiazdą. Słynie głównie ze swoich znakomitych kreacji teatralnych, zwłaszcza komediowych. Grywa często role męskie, wcielała się już m.in. w Don Kichote’a, zagrała też jednego z głównych bohaterów w słynnym „Czekając na Godota”. Na potrzeby sceniczne stworzyła nawet swoje komediowe, męskie alter ego, które stało się fenomenem kulturalnym w całym kraju. – Można śmiało powiedzieć, że Halldora jest islandzką Sarą Bernhard – stwierdza Benedikt Erlingsson, z którym znają się od dziesiątego roku życia, czyli od czasu, kiedy grywali razem na deskach islandzkiego Teatru Narodowego.