„Nieskończone zaangażowanie emocjonalne”. „Dziedziczki” zapadają w pamięć
2 listopada, 2018
Osobista i poruszająca, bo ostatnia. Głowackiego „Bezsenność w czasie karnawału”
3 listopada, 2018

„Idę na kompromisy, żeby móc śpiewać”. Dorota Osińska o karierze i Evie Cassidy

Dorota Osińska w spektaklu „Eva” wciela się w postać Evy Cassidy (fot. mat. pras.)

Drobna ciałem, ale za to obdarzona potężnym i wspaniałym głosem, który jest rozpoznawalny w całej Polsce. Aktorka i wokalistka Dorota Osińska w najnowszym spektaklu na Scenie Kameralnej Teatru Rampa w Warszawie wciela się w postać Evy Cassidy. Zdaniem autorki sztuki i reżyserki Joanny Szczepkowskiej obie artystki łączy ogromny talent. Portalowi Kultura wokół Nas, który jest patronem medialnym spektaklu, Dorota Osińska opowiedziała o nowej roli, kompromisach na scenie i dlaczego nie zrobi wielkiej kariery.

Za życia niedoceniona, po śmierci jej nagrania sprzedały się w milionach. Czy Eva Cassidy to fenomen, który w Polsce wciąż mało znamy?

To nie jest tak, że ona jest w Polsce mało znana. Myślę, że jest z nią tak samo, jak z wieloma wokalistami ze świata. Ciągle mamy w Polsce dość wąski rynek i mimo że jest dużo szerszy niż kiedyś, to sprawia, że Polacy mają dosyć zawężony horyzont, jeśli chodzi o spektrum muzyki. Melomani znają Evę Cassidy od lat, podobnie wielu ludzi, z którymi się na co dzień spotykam.

Faktycznie zastanawiałam nad jej fenomenem. Po śmierci jej nagrania zaczęły być publikowane, co nie byłoby możliwe, gdyby nie ogromna praca jej przyjaciół i bliskich. Zrobili naprawdę bardzo wiele, żeby ktokolwiek je usłyszał. Dotarcie z tymi nagraniami do mediów wcale nie było takie proste. W sumie jej płyty po śmierci sprzedały się w 10 milionach egzemplarzy, choć to wciąż niewiele, jak się porówna z albumem „Thriller” Michaela Jacksona, który sprzedał się w znacznie większym nakładzie (ponad 100 milionów egzemplarzy – przyp. red.).

Eva Cassidy z nieodłączną gitarą (fot. YouTube)

Czy ona w ogóle Pani zdaniem miała szansę zrobić wielką karierę?

To dobre pytanie, ponieważ w jednej książce przeczytałam, że jej rodzina jednogłośnie twierdzi, że nie udźwignęłaby nawet sukcesu osiągniętego po śmierci. Ona nie myślała o muzyce ani uprawianiu tego zawodu w takich kategoriach. Po prostu chciała śpiewać piękne piosenki, co oczywiście było trudne. Bolało ją, że jest niedoceniana, przez co nigdy nie utrzymywała się ze śpiewania. Zamiast tego musiała przewozić nawóz czy wykonywać przeróżne prace.

To też nie jest tak, że umarła zbyt młodo, żeby zrobić karierę. Miała 33 lata i oczywiście powinna jeszcze móc pożyć, ale to nie w tym wieku robi się karierę. Myślę, że gdyby nie śmierć, to by i tak nie osiągnęła tego, co się wydarzyło po jej śmierci. Te piosenki ciągle żyją i docierają do ludzi, dla których wrażliwość, którą reprezentowała jest potrzebna. Na szczęście jest ich na całym świecie całkiem dużo.

Dorota Osińska podczas prób z zespołem Pawła Stankiewicza (fot. mat. pras.)

Jakie to uczucie móc wcielić się w postać Evy Cassidy w spektaklu teatralnym?

To bardzo bliska mi postać od lat, ale nigdy nie planowałam takiej formy pracy, żeby wziąć na warsztat jej piosenki, a tym bardziej opowiedzieć jej historię. To był jakiś impuls, może też ze względu na to, w jakim momencie kariery sama się znajduję. Kiedy jestem już w kostiumie, to miewam sytuacje, że ludzie mówią mi, że wyglądam, jak ja, a nie jak Eva.

W spektaklu jest taki fragment, kiedy Gwiazda mówi do Evy: „słuchaj, nie rezygnuj, dasz radę. Ty możesz być Mariah Carey czy Whitney Houston”. Na co ona jej odpowiada, że nie jest żadną z nich, jest Evą Cassidy i chce śpiewać ballady. Nie chce być sztuczna, żeby ją przebierano, żeby musiała robić miny, tylko chce być sobą. Mam tak samo i też nigdy nie dążyłam do tego wszystkiego do czego i ona nie dążyła. Koledzy mi doradzają, żebym nagrała duet z kimś słynnym, to od razu zrobię karierę, bo z moim głosem powinnam, ale ja nie chcę. Chcę śpiewać piękne piosenki, takie jak lubię dla ludzi, którzy czują tak jak ja. Na szczęście jest ich ciągle dużo, bo przychodzą na koncerty. Mam nadzieję, że na ten spektakl też będą przychodzili.

Dorota Osińska jako Eva Cassidy (fot. mat. pras.)

Jaki jest spektakl „Eva”?

To piękna, poruszająca opowieść, o czym świadczy fakt, że sami podczas prób z trudem opanowujemy łzy. Joasia niezwykle dojmująco, a zarazem skromnie i oszczędnie przedstawiła tę historię.

Myślę, że te piosenki trzeba po prostu śpiewać, właśnie tak, jak wymyśliła to Eva. To wszystko covery, czyli znane przeboje, ponieważ sama nie miała swojego repertuaru. Miała za to swój styl wykonywania tych piosenek i to zachowujemy w spektaklu. Co prawda mam inny głos i inną barwę oraz nie staram się jej naśladować, to jednak nauczyłam się śpiewać jej nutami, jej wrażliwością. To było niezwykle rozwijające doświadczenie i mam nadzieję, że każdy, kto przyjdzie na ten spektakl i usłyszy tę historię, to po wyjściu będzie chciał wracać do tych piosenek.

Joanna Szczepkowska w roli Gwiazdy (fot. mat. pras.)

Jak doszło do waszego spotkania z Joanną Szczepkowską?

W Teatrze Rampa zrodził się pomysł na spektakl i Joanna została poproszona o napisanie scenariusza. Wtedy wiedziała już, że pisze go dla mnie. Każdy, kto czytał jej książki i sztuki wie, że jest niesamowicie skrupulatna i bardzo długo się zastanawiała, zanim podjęła się tej pracy. Zrobiła bardzo szeroki research zarówno na mój temat, jak i Evy. Przez 15 lat pracy w tym teatrze i wszystkie role, które zagrałam, nie nauczyłam się tyle, co przez te kilka miesięcy pracy z Joasią. Ona bardzo głęboko analizuje, jest czujna. Mam nadzieję, że dobrze mnie poprowadziła w tej roli i to będzie widać.

To ona też zaczęła wyciągać te wszystkie podobieństwa między mną i Evą i podkreślać je mocno. Sama nigdy nie stawiałam się w tym samym szeregu, choć nie ukrywam, że podobieństwa są ewidentne. Szczęśliwie mam 40 lat i jeszcze nie umarłam, chociaż w wieku 33 lat też byłam kompletną abnegatką, nie malowałam się i nie ubierałam na scenę ładnych sukienek. Ciekawa jestem, czy gdyby Eva Cassidy nadal żyła, to czy nie poszłaby na pewne kompromisy w tym względzie. Ja już wolę iść, żeby mimo wszystko móc śpiewać.

W spektaklu napisanym przez Joannę Szczepkowską główną rolę gra Dorota Osińska (fot. mat. pras.)

Jaką Evę Cassidy poznajemy ze spektaklu, taką jaka była na scenie, czy prywatnie?

Staramy się pokazać i taką i taką. Jak zaczynaliśmy pierwsze próby, to Joasia cały czas mówiła mi: „Eva, by się tak nie zachowała, ona by taka nie była”. Chciała, żebym pamiętała, że to była dziewczyna ze wsi, która jeździła na traktorze i przesypywała ziemię. Była zamknięta w sobie, otulona swoim kokonem, niedostępna. Nie była duszą towarzystwa. W spektaklu dużo jest o tym, co się takiego stało w dzieciństwie, że z otwartej, słodkiej dziewczynki, nagle stała się zbuntowaną, smutną, odosobnioną nastolatką. Z kolei na scenie była ciepła, skromna, często zamykała oczy, gdy śpiewała i była nieobecna, nie odzywała się do publiczności. I niezmiennie bezkompromisowa.

Kim jest Gwiazda, grana przez Joannę Szczepkowską?

To taka fikcyjna postać. Wszystkim zależało, żeby Joasia zgodziła się zagrać w tym spektaklu. Zastanawialiśmy się, jak to zrobić. Były rozmaite pomysły, kim mogłaby być i to ona wymyśliła, że zagra Gwiazdę, czyli przeciwieństwo Evy. Kogoś, kto jest na wskroś sztuczny, ale za to osiągnęła wszystko, co było do osiągnięcia. Fakt, że w jakimś klubie zobaczyła zwykłą, prostą, pięknie śpiewającą dziewczynę, kompletnie rozwaliło jej życie. Ona z różnej pozycji odnosi się do Evy, podobnie jak chłopcy z zespołu. Nie dość że są multiinstrumentalistami, czyli każdy gra na wszystkim i wymieniają się instrumentami, przez co cały czas to wszystko brzmi inaczej, to jeszcze są aktorami. Grają przyjaciół Evy, rozmawiają z nią, próbują jej pomóc, poprowadzić przez życie zawodowe. Jeśli uda nam się wszystko, co zaplanowaliśmy, to naprawdę będzie pięknie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *