Najpierw jednak dzieci giną. Pewnego lipcowego dnia do domu nie wraca trójka dzieciaków z kieleckiego Baranówka. Szuka ich cała okolica, a po kilku dniach cały kraj. Nagłówki w gazetach informują o największej akcji poszukiwawczej w powojennej Polsce. W prasie i w życiu ludzie ścigają się w wymyślaniu nowych teorii. Donosy przychodzą z całego kraju. Milicja sprawdza ponad siedemdziesiąt zaistniałych hipotez: rozkopuje piwnice, zatrzymuje czyichś sąsiadów podejrzanych o handel dziećmi, deportuje nawet jednego Greka.
Po siedmiu miesiącach ciała dzieci odnajduje przypadkowo woźnica, a właściwie jego koń, który uparcie nie chce odejść od pryzmy piachu nieopodal bloku, w którym mieszkały dzieci. Finał tej tragicznej historii staje się impulsem dla Zimińskiego. Chce wykorzystać zasięg i potencjał popularnego magazynu, w którym pracuje. Dzieciakom, które bezpańsko wałęsają się po powojennych, często zrujnowanych miastach i wsiach, chce znaleźć cel i zajęcie.
Pomoc „Niewidzialnych Rąk”
Zaczyna od historii o wodzach indiańskich, o duchach i o diabłach. Ostatecznie wymyśla i wprawia w ruch machinę „Niewidzialnej Ręki”. Relacje o swoich osiągnięciach nadsyłają Włóczykije, Sokole Oka, Wielcy Wodzowie i Czarne Stopy. Codziennie setki listów napływa do redakcji. O skali i sile oddziaływania akcji dowiadują się redaktorzy polskiej telewizji. O dokonaniach „Niewidzialnych Rąk” może w końcu usłyszeć cała Polska. Co tydzień telewidzowie śledzą w napięciu relacje z Centralnej Bazy Niewidzialnych. W studiu atmosfera konspiracji i tajemnicy. Prowadzący niczym dowódca wywiadu stoi w półmroku. Niewidzialni to jego sztab. Z ekranów zachęca do „ruszania do akcji” i znajduje odzew.
Najbardziej efektywna i wyjątkowa pomoc wydarzyła się w Zagórzanach niedaleko Gorlic. 13-letni chłopiec metodą niewidzialnych przekonuje ponad 40 osób do przygarnięcia na czas ferii dzieci z pobliskiego Domu Dziecka. Akcją żyła cała Polska. Dziś wiadomo, że niektóre z nich znalazły potem domy stały. Wiadomo też, że obecnie nie udałoby się już tego powtórzyć. Spróbował autor książki, który odnalazł Antoniego – Niewidzialnego z Zagórzan. Bolesne rozczarowanie przeżył też sam Maciej Zimiński. Po latach pracy jako naczelny redakcji oświatowych, po zmianie ustroju, odszedł w zapomnienie.
Był Zimiński, jest Owsiak
„Niewidzialna ręka” to przeplatana opowieść, w której trudy powojennej rzeczywistości zestawione są ze współczesnym konsumpcyjnym podejściem do świata i ludzi. To niestety gorzka konkluzja, że akcja Niewidzialnych możliwa była tylko w tamtych czasach i okolicznościach. Dziś nikt nie chce być niewidzialny. Choć tli się światełko nadziei i widział to sceptyczny na starość Zimiński. Światełko co roku z wielu miast Polski wysyłane jest do nieba. Niewidzialni stali się widzialni, a na ich czele stoi teraz Jerzy Owsiak. Zatem chęć pomocy pozostała. I to jest chyb najlepszy i najważniejszy skutek akcji Zimińskiego.
Maciej Wasielewski, nauczyciel akademicki, autor książki „Jutro przypłynie królowa”, a także współautor „81:1. Opowieści z Wysp Owczych”, a także antologii reporterskich: „Mur. 12 kawałków o Berlinie” i „Obrażenia. Pobici z Polską”. Prowadzi zajęcia w Polskiej Szkole Reportażu, a także uczy na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.